Pomógł: 1 raz Wiek: 37 Dołączył: 07 Maj 2008 Posty: 1881 Skąd: Wawa
Wysłany: 2009-12-07, 12:31 Lynch Scott "Kłamstwa Locke'a Lamory"
Co rusz słyszymy o nowych gwiazdach w filmie, muzyce, sporcie. Obiecujący młodzi ludzie przewijają się na pierwszych stronach gazet i serwisów internetowych, występują w telewizji. Wróży się im wielkie, oszałamiające kariery, a następnie… słuch po nich ginie. Takie sytuacje zdarzają się także w literaturze. Największym objawieniem ostatniego roku w fantastyce był podobno Scott Lynch i jego debiutancka powieść pt. „Kłamstwa Locke’a Lamory”.
Bardzo często młodych autorów przecenia się, robi się wokół nich wielki szum medialny, promuje się ich utwory aby trafić do jak największej grupy czytelników, co za tym idzie – osiągnąć sukces komercyjny. W wielu przypadkach takie zabiegi nie idą w parze z jakością książek i czytelnicy dostają słabiutką powieść, która miała być arcydziełem. W przypadku Scotta Lyncha sytuacja wygląda podobnie, już w okładki krzyczy do nas wielkimi literami napis „Najgłośniejszy debiut w historii”. Mocne słowa, ale czy mają coś wspólnego z rzeczywistością?
Głównym bohaterem jest tytułowy Locke Lamora, najlepszy złodziej w przestępczej społeczności Camorry, której to specyfika zostaje bardzo dokładnie oddana w powieści. Locke zanim stał się sławny, trafił jako sierota pod skrzydła kapłana Perelandra, ojca Łańcucha, który pod przykrywką świątyni szkoli młodych, najzdolniejszych przestępców. Sam Locke jest świetnym aktorem i kłamcą, co czyni go najlepszym złodziejem spośród podopiecznych ojca Łańcucha. Jest po prostu wspaniały… chociaż i najwspanialszym zdarza się wpadać w kłopoty i pozwalać prowadzić się jak małe dziecko za nos.
W powieści przeplatają się dwa wątki – pierwszy, główny, traktuje o aktualnych wydarzeniach w mieście, drugi natomiast jest cofnięciem się do przeszłości, opowiada o dzieciństwie Locke’a i jego przyjaciół, stanowi uzupełnienie dla tego pierwszego. Tak właśnie zostaje opowiedziane w jaki sposób odbywało się ich złodziejskie szkolenie i próby, jak tworzyła się grupa Niecnych Dżentelmenów, która w przyszłości miała siać spustoszenie w skarbcach arystokracji Camorry. Przeskoki między tymi dwoma wątkami są doskonale zgrane – każde kolejne interludium tłumaczy wydarzenie, które właśnie toczy się w bieżącej fabule. Zabieg ciekawy i wykonany po mistrzowsku, zdecydowanie jedna z największych zalet książki.
Lynch posługuje się bardzo sprawnie językiem, wypowiedzi bohaterów kipią od ostentacyjnego humoru, śmieszą czytelnika nawet jeśli na pozór są to banalne żarty na poziomie ordynarnych tekstów gimnazjalistów. Tym większe uznanie dla autora, że potrafił wkomponować je w powieść w taki sposób, że mają bardzo sympatyczny wydźwięk. Dodatkowo przez lekkość opisywania losów bohaterów czytelnikowi zdaje się, że płynie przez strony, nie odczuwa upływającego czasu spędzonego nad książką.
W „Kłamstwach Locke’a Lamory” nie ma czasu na nudę – akcja gna jak szalona, ciągle coś się dzieje, dzięki czemu książkę pochłania się niemal jednym tchem. Jednak narzucenie za szybkiego tempa rozwoju fabuły w końcu mści się na Lynchu – akcja znacząco zwalnia, zaczyna brakować płynności między kolejnymi wydarzeniami jakby opowiadający historię nagle dostał czkawki. Na szczęście zostaje nam to w pełni zrekompensowane w samym finale powieści, gdzie po prostu nie można się od niej oderwać.
Świat Niecnych Dżentelmenów jest bardzo sprawnie wykreowany przez autora. Wiele ciekawych miejsc i każda ze swoją historią, a wszystko to barwnie przedstawione i zaserwowane w niesamowitym klimacie, który utrzymuje się przez całą historię.
Jak na debiut to powieść prezentuje się naprawdę bardzo dobrze, za to jako książka rozrywkowa wypada wręcz wspaniale. Czyta się świetnie, w wielu momentach wybucha się radosnym rechotem, czuje się emocje bohaterów oraz oddech akcji na karku, a po ostatniej stronie powieści czytelnik ma poczucie dobrze spędzonego czasu. To wszystko tylko dowodzi, że powieść nie została przereklamowana, co czyni ją chlubnym wyjątkiem w naszych czasach. Scott Lynch posiada wszystkie cechy aby stać się wielkim pisarzem, ale czy to potwierdzi swoimi kolejnymi książkami? Przekonamy się w przyszłości. Wszystkim którzy jeszcze nie czytali radzę czym prędzej zapoznać się z pierwszą powieścią ze świata Niecnych Dżentelmenów.
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2009-12-07, 18:58
Fatkycznie- zgodze sie ze pieknie sie powiesc zaczela- jest jakies zagmatwanie, konflikt, cos sie dzieje... jest jakis swiat , ktory poznajemy i to calkiem ciekawym sie zdaje... a potem troche zaczyna byc nudne.
Dowcipow jakos nie dostrzeglam ale moze mam insze poczucie humoru
Przyznaję się bez bicia, że nie zmogłam . Chyba znowu się okazuje, że mam wiele wspólnego z Nefrą : humor mnie nie zachwycił, jakoś nie zostałam wciągnięta w wir akcji. Jeśli książka czysto rozrywkowa tak bardzo mnie rozczarowuje, daję sobie z nią spokój, jest tyle innych.
_________________ Uwaga na niewypały literackie. Ich autorzy niebezpieczni są jeszcze po latach. [S. J. Lec]
Wiek: 51 Dołączył: 20 Sie 2007 Posty: 795 Skąd: stąd dotąd
Wysłany: 2009-12-08, 20:24
Jako chłop z natury prosty, czasem wręcz prostacki, czułem się usatysfakcjonowany poziomem humoru w Kłamstwach. Coś w klimatach Stalowego Szczura tyle ze w innych realiach i innym czasie obsadzone. Oba tomy oceniam ( w kategorii czytadło ) wysoko. Nie wymagają gimnastyki umysłowej, za to są o wiele ambitniejsze niż dajmy na to Eragorn i jego ćmok.
Edit: doczytawszy przedpiszczynie ( przedmówczynie w piśmie )czuje sie zobligowany do wtrącenia jeszcze o samej akcji. Szybka, zwarta czasem karkołomna ale niestety momentami przewidywalna niczym Boski James zerro zerro sette. Jedno też trzeba przyznać - czytelnik moze się przywiązać do bohatera - co IMO in plus mozna zaliczyc.
Tysia - łap w pazurki, bo to całkiem zgrabne czytadło. Co do pochwał nad talentem autora z okładki to się nie zgodzę, ale w ogólności poprawnie napisane. Za dużo humoru też tu nie dostrzegłam, co nie znaczy, ze nie było rozrywki
Pomogła: 9 razy Wiek: 61 Dołączyła: 25 Lut 2007 Posty: 12655 Skąd: z tej samej bajki
Wysłany: 2009-12-08, 20:50
powiem szczerze ze odstraszylo mnie to ze batus sie zachwycal troche zartuje a troche wiem ze z batou mamy odmienne gusty - no i ogolnie nie uwielbiam mocno reklamowanych ksiazek ale wezme w łapki i sama ocenie
_________________ kot tez czlowiek tylko ma ogon, futerko i jest madrzejszy...
Akurat tym razem nie ma się co bać, przetestowałam sama Bardzo przyjemne
ja sama swego czasu napisał/a:
"Kłamstwa Locke'a Lamory" Scotta Lyncha. No i powiedzieć mogę jedynie tyle, ze z waszych opisów i opowieści wnioskowałam, ze to cosik śmiesznego będzie... a tu z każdą chwilą poważniej... chyba, ze coś znowu przegapiłam Ale generalnie się podobało. Początek ma słaby, ale potem się rozkręca. Napisane przeciętnie (choć tu w grę wchodzą tłumacze), postacie tez raczej papierowe, ale intryga fajna i czyta się to może nie z piorunującą lekkością, ale na pewno z zainteresowaniem i przyjemnością. Teraz zabrałam się za drugi tom, zdaje się, ze czyta się szybciej niż pierwszy, jakoś kolo setnej strony jestem. Tylko znowu - papierowe postacie i dialogi, w których piasek zgrzyta między zębami Aha - ale mnie się te książki podobają, żeby nie było. Po prostu okrzyknięto autora niezwykle utalentowanym... ja bym się wahała powiedzieć, czy on w ogóle jest utalentowany literacko... knuje nieźle, opisuje zrozumiale. Ale talent to ma dla mnie ktoś, kto porywa. Cóż. "Kłamstwa..." nie porywają, ale, jak już pisano przede mną, czyta się nieźle No i bohaterowie są złodziejami a ja mam słabość do takich Polecam
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2009-12-09, 02:39
ja te dwie czesci w jeden kosz wrzucilam i mam o nich identyczne zdanie- czyli akcja jest, bohater jest i niby wciaga- ale- moglam sie od tego spokojnie oderwac i nocy nie przewalic... duzo sie dzieje, choc na drugi dzien trudno przyomniec o co k'wa chodzi...
Ja wlasnie mlodemu probuje wcisnac bo jak przebrnal przez caly dziennik norweski pilipiuka to to tez targnie
z tego co widze Asiek ma podobne zdanie do mojego- jakos jakby fajnie ale ... no cos ale i tyle... a dowcipy jakos akurat widac nam umknely
Asia- niby fajnie i ok- ale jaj autorowi brakuje i tyle
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach