Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
VanderMeer, Jeff - Miasto szaleńców i świętych
Autor Wiadomość
MadMill 
Bajarz
Bucek


Pomógł: 1 raz
Wiek: 37
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 1881
Skąd: Wawa
Wysłany: 2008-07-05, 16:44   VanderMeer, Jeff - Miasto szaleńców i świętych

Miasto szaleńców i świętych - Jeff VanderMeer

„Miasto szaleńców i świętych” ukazało się jakiś czas temu wydane przez Solaris i promowane hasłem new weird. Jeff VanderMeer stworzył na potrzeby swojej twórczości nowy świat i wielkie wspaniałe miasto położone wzdłuż Bulwaru Albumuth – Ambergris. Nowe, dziwne nazwy czasami odstraszają czytelników, a czasami intrygują. W tym wypadku ciężko stwierdzić na pierwszy rzut oka co VanderMeer chciał przekazać konstruując swój świat. Zbiór zaczyna się od wstępu Michaela Moorcoka, który potraktować można jako ciekawostkę. Ta prawdziwa treść zaczyna się opowiadaniem już autorstwa Jeffa VanderMeera pod tytułem „Zakochany Dradin”

„Zakochany Dradin” jest opowiadaniem o kapłanie, który wrócił z misji i zakochuje się w kobiecie z okna. Miłość od pierwszego wejrzenia, marzenia, rozmyślanie o wybrance serca, próba dotarcia do niej i jej zdobycia. Niby nic oryginalnego, ale napisane jest to bardzo dobrze. Fabuła zawiła nie jest, ale podczas historii autor odkrywa przed czytelnikiem aspekty życia i kultury Ambergris. Mamy pierwsze spotkania z grzybianami czy też opis Festiwalu Słodkowodnych Kałamarnic. U VanderMeera nie znajdziemy wielu dialogów, czy też oszołamiającej akcji, dużo jest za to opisów miejsc i osób, historia jest snuta powoli, bez pośpiechu, a obraz tworzący się w głowie czytelnika jest naprawdę oryginalny i ciekawy. Jednego autorowi zarzucić nie można, tego że nie posiada wyobraźni. Posiada ją i to bardzo rozwiniętą.

„Hoegbottoński przewodnik po wczesnej historii miasta Ambergris” to opis historii Ambergris, a raczej historii założenia miasta i pierwszych jego władców. Bogaty w przypisy, których dokładnie na niecałych 100 stronach eseju – jak go nazywa narrator – jest 137 i zajmują znaczną jego część. W nich podane są dygresję narratora i wiele ciekawszych rzeczy związanych z historią, kulturą i tradycją niż w samym głównym tekście. Czyta się to bardzo ciężko, ze względu właśnie na tą formę – przypisy, cytaty, wtrącenia. Autor zdecydował się na taki zabieg, aby wyjaśnić wiele zagadnień i odpowiedzieć na pytania które powstają w głowach czytelników po przeczytaniu pierwszego opowiadania. Większość robi to powoli w kolejnych utworach odkrywając powoli karty historii, VanderMeer zdecydował się na taki zabieg. Jak wyszło to już każdy oceni sam.

Kolejnym utworem jest chyba najlepsze opowiadanie w tym zbiorze, czyli „Przemiana Martina Lake’a”. Świetny pomysł, bardzo dobre wykonanie, czegóż więcej potrzeba? „Niezwykły przypadek Iksa” niewiele poprzedniemu utworowi ustępuje. Trzyma w napięciu czytelnika od początku do końca, a w zakończeniu jeszcze zaskakuje.

Po tych opowiadaniach następuje część książki którą można uznać za totalną wariację formy i pomysłów autora. Mamy tutaj notatki, historie rodzinne, broszurki, książki w książce, przypisy pod głównymi opowieściami stanowiące dialog z czytelnikiem, a całość zakończona została glosariuszem.

Czy warto sięgnąć po Miasto szaleńców i świętych? Odpowiedź taka prosta nie jest, bo wiele osób będzie narzekać na styl autora, na jego toporność i ciężkość. Dużo opisów może spowodować znużenie, a forma niektórych utworów zagubienie. Niemniej jednak jak czytelnik nie boi się czegoś nowego, jak szuka świeżości to powinien zaryzykować i spróbować. Sam też patrzyłem na tę pozycję z dystansem, ale nie żałuję poświęconego jej czasu. Fanem VanderMeera nie zostałem i to się raczej nie zmieni, ale samo Ambergris mnie urzekło swoim wyglądem – oj tak, właśnie wyglądem, ponieważ opisy VanderMeera działają na wyobraźnię – Ambergris to miasto gdzie po ulicach obok prawdziwych szaleńców chodzą żywi święci.

MadBlog 24/08/08
Ostatnio zmieniony przez MadMill 2009-12-07, 12:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2008-07-05, 19:40   

Kurcze... W Krokach w nieznane 2006 jest to opowiadanie, które najbardziej Ci się podobało - „Przemiana Martina Lake’a”. Ja powoli kompletuję te nowe antologie i tę z 2006 roku też i tak kupię. Miasto szaleńców i świętych kosztuje z 40 Zł pewnie... Ale chyba jednak się skuszę po tym co napisałeś, bo zabawy pisarza z formą raczej mnie wciągają niż odpychają. Welin przeżyłem to i z tym sobie poradzę ;-)
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
MadMill 
Bajarz
Bucek


Pomógł: 1 raz
Wiek: 37
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 1881
Skąd: Wawa
Wysłany: 2008-07-05, 20:03   

batou napisał/a:
Miasto szaleńców i świętych kosztuje z 40 Zł pewnie...

Okładkowa 45 zł. Drogo, ale pracy mieli od groma nad ta książką - tyle detali, i pewnie "zabawy" z tymi przypisami, adnotacjami, dopiskami, a i grafikami i obrazkami które trzeba było także przetłumaczyć - plakaty, obrazy z tekstem itd.
batou napisał/a:
Kurcze... W Krokach w nieznane 2006 jest to opowiadanie, które najbardziej Ci się podobało - „Przemiana Martina Lake’a”. Ja powoli kompletuję te nowe antologie i tę z 2006 roku też i tak kupię.

To jak i tak kupisz to kup i spróbuj VanderMeera, jak Ci się spodoba powinno być dobrze, ale także „Niezwykły przypadek Iksa” jest bardzo dobre.
batou napisał/a:
Ale chyba jednak się skuszę po tym co napisałeś, bo zabawy pisarza z formą raczej mnie wciągają niż odpychają. Welin przeżyłem to i z tym sobie poradzę ;-)

Jest to inny rodzaj zabawy formą, raczej ten bardziej techniczny, od strony wizualnej, ale wyobraźnie VanderMeera ma także wielką. ;)
_________________
 
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2008-11-25, 20:59   

Jeff VanderMeer Miasto szaleńców i świętych

Książka, której nie polecam. Nie polecam jej konserwatystom, ludziom, których drażnią eksperymenty z formą i ludziom rozsmakowanym w prostych, jednoznacznych, zamkniętych, spójnych i takich cacy cacy fabułach. VanderMeer ich odrzuci szybko i na kilometry. Mnie zassało.

Książka jest zlepkiem opowiadań, esejów i tworów nieklasyfikowalnych, których osią jest miejsce akcji, czyli miasto Ambergris. Po otwierającym książkę opowiadaniu "Zakochany Dradin" (które dla mnie jest najsłabszym) dostajemy wyczerpujący wykład z historii metropolii okraszony chyba większą ilością przypisów niż właściwego tekstu. Tu po raz pierwszy odpadną niecierpliwi, bo VanderMeer ewidentnie złośliwie zastosował taką formę i udało mu się mnie wnerwić ;-) Z tym, że sam tekst jest tak ciekawy, że to nie przeszkadza aż tak bardzo a świadomość celowego zabiegu autora raczej wywołuje uśmiech niż złość.
Później mamy m. in. dwa, dla mnie rewelacyjne opowiadania: "Przemiana Martina Lake’a” i „Niezwykły przypadek Iksa”, których klimat przywołuje jedno nazwisko - David Lynch. Prawdziwe cudeńka. Reszta książki to głównie zabawy z formą, bo historie są nam opowiadane przy pomocy ulotek, rysunków, broszurek, odręcznych notatek, czy fragmentów innych utworów spisanych równolegle z komentarzami do nich. Pełna spontaniczność w tworzeniu książki. Coś takiego wymagało masy pracy po stronie wydawnictwa i tu Solaris spisał się naprawdę na medal. Wystarczy przekartkować tę książkę, żeby mieć pojęcie o ogromie pracy jaki w nią trzeba było włożyć. Szacunek, tym bardziej, że książka raczej do bestsellerów się nie zaliczy i została wydana dla nielicznej grupy osób napalonych na takie new weird.
Książkę oceniam bardzo wysoko, chociaż zdecydowanie wyżej cenię sobie Mieville'a i jego Nowe Crobuzon. Tylko, że Mieville wzorował się w pewnej mierze na Ambergris właśnie. Polecam, ale jak pisałem nie każdemu.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Nefra
Znikopis


Pomógł: 16 razy
Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 10914
Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2008-11-27, 16:18   

batou napisał/a:
Jeff VanderMeer Miasto szaleńców i świętych

Książka, której nie polecam. Nie polecam jej konserwatystom, ludziom, których drażnią eksperymenty z formą i ludziom rozsmakowanym w prostych, jednoznacznych, zamkniętych, spójnych i takich cacy cacy fabułach. VanderMeer ich odrzuci szybko i na kilometry. Mnie zassało.


ciekawe, dlaczego mnie sie zdaje ze mnie prowokujesz do czytania? :mysli:
_________________
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2008-11-27, 19:06   

Nie tym razem. Nie spodoba Ci się na pewno. I to nie jest prowokacja, tylko poważnie piszę teraz :)
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Hadrianka 
Znikopis


Pomogła: 18 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 07 Wrz 2006
Posty: 7364
Skąd: Poznań
Wysłany: 2008-11-27, 19:08   

A jakiego rodzaju to są eksperymenty z formą? Tj. mamy powieść jako zbiór ulotek itp., czy bełkot w stylu Gombrowicza?
_________________
Silva hevsum
 
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2008-11-27, 19:20   

Np. Pół strony zajmuje opowiadanie, drugie pół równolegle prowadzony komentarz do niego, a co 2-3 strony rysunek związany z tekstem. Zresztą co się będę rozpisywał...

_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Hadrianka 
Znikopis


Pomogła: 18 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 07 Wrz 2006
Posty: 7364
Skąd: Poznań
Wysłany: 2008-11-27, 21:28   

a... coś takiego jestem wstanie znieść, a może nawet przeczytać z zainteresowaniem ;)
_________________
Silva hevsum
 
 
 
Dora 
Znikopis


Pomogła: 7 razy
Wiek: 31
Dołączyła: 14 Sie 2007
Posty: 5405
Skąd: Katowice
Wysłany: 2010-06-24, 13:40   

Skończyłam dziś i powiem tak: jest to zdecydowanie najlepsza książka bez ciągłej i spójnej fabuły, jaką miałam przyjemność czytać. Podeszłam do niej trochę z dystansem, bo generalnie nie mam zaufania do grubych książek, w których nawet nie mogę sprawdzić ile mają dokładnie stron, bo w pewnych momentach numeracja się urywa i zaczyna inna ;) Ale już w pierwszym opowiadaniu, "Zakochany Dradin", VanderMeer mnie co najmniej zainteresował, bo sama historia była ciekawa, a język po prostu cudny. Po niej następuje część zatytułowana "Hoegbottoński przewodnik po wczesnej historii miasta Ambergris", która, jak już napisali i Mad i Batou, jest pełna przypisów, przez co czyta się ją ciężko. VanderMeer zrobił to złośliwie, żeby się czytelnik przy lekturze nie rozleniwił, do czego się otwarcie przyznaje w "przypisie dotyczącym celu niniejszych przypisów"... i za tą złośliwość go z miejsca pokochałam :D Z radością i przekorą (na zasadzie "ożeż ty autorze, nie dam ci się odstraszyć!") podjęłam tą zabawę i była to dla mnie wieeelka radocha. Wydaje mi się, że gdyby VanderMeer wszystkie informacje znajdujące się w przypisach wsadził normalnie w tekst - opowieść straciłaby wiele ze swojego uroku i mogłaby faktycznie rozleniwiać, jak nie usypiać. No więc już rozkochana w autorze z rozdziawioną buźką czytałam "Przemianę Martina Lake'a" i "Niezwykły przypadek Iksa" - świetne dwa opowiadania.
A potem dopiero zaczyna się jazda bez trzymanki. Zbiory różnych tekstów, nie wiadomo do czego to ma prowadzić, nie wiadomo o co chodzi... każdy z nich był ciekawy, a ja siedziałam i zastanawiałam się, co z tego wyniknie modląc się jednocześnie, żeby VanderMeer nie spieprzył mojego bardzobardzo pozytywnego odczucia co do książki. Nie zrobił tego... ale w zdecydowanie dziwny sposób, bo... no... te wszystkie opowieści służyły tylko kreacji miasta Ambergris. I stąd nasuwa się mój wniosek, za który zaraz mnie tu pewnie zbanują: że kreacja świata VanderMeera jest lepsza, niż w "Diunie". Albo po prostu zdecydowanie bardziej do mnie trafiała, w każdym razie oceniam wyżej, niż Herberta. Obraz Diuny miałam od początku dość mglisty, poza niektórymi wyraźnymi fragmentami. Za to Ambergris byłabym w stanie narysować (gdybym umiała rysować :P ), potrafiłabym opowiedzieć jego historię... no wszystko.
Podumowując, panie VanderMeer, odwalił pan kawał dobrej, niekonwencjonalnej i wymagającej roboty. Mnie ta książka po prostu rozłożyła na łopatki wszystkim. Każdą historią z osobna i całością jednocześnie. 6/6 :kocham:
Ale zdecydowanie nie każdemu będzie się podobać.
_________________
:dora:
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2010-06-24, 20:08   

No kreacja świata nie jest tu moim zdaniem lepsza niż w Diunie ;-) Ja sobie Arrakis po lekturze książki Herberta potrafiłem ze szczegółami w głowie narysować. Z tym, że to może być wtórne wrażenie, bo książkę czytałem ładnych kilka razy. W ogóle wizja Herberta jest dla mnie bardziej rozbudowana i w zasadzie opisuje on wszystko co dotyczy Diuny i jej ludności - religia, ekosystem, polityka, ekonomia.

VanderMeer jest świetny. Wychował już spore grono pisarzy nie tylko przez inspirację, ale pomoc w wydaniu książek. Do wzorowania się Ambergriss przyznawał się np. China Mieville. Poczytaj kiedyś Dworzec Perdido. Dla mnie Bas Lag to jeszcze ciekawszy świat niż ten z Miasta szaleńców i świętych ;-)
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Dora 
Znikopis


Pomogła: 7 razy
Wiek: 31
Dołączyła: 14 Sie 2007
Posty: 5405
Skąd: Katowice
Wysłany: 2010-06-24, 20:21   

Ja nie mam ochoty czytać "Diuny" jeszcze raz, przynajmniej na razie, bo po tych wszystkich zachwytach, które słyszałam, myślałam że mnie powali, a tak zdecydowanie nie było :P Poza tym sam świat to jedno, a drugie to sposób jego prezentacji. I tutaj jak dla mnie VanderMeer wybił się sporo wyżej. Nie wiem jak to zrobił Mieville, może się kiedyś do niego zabiorę :)
_________________
:dora:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group