Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: batou
2007-10-13, 12:33
Koja Kathe, "Zero"
Autor Wiadomość
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-04-06, 13:14   Koja Kathe, "Zero"



Kathe Koja - Zero
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania - 2000


Nicholas jest poetą piszącym już tylko dla siebie. Przestał wierzyć, że jego wiersze zainteresują szersze grono odbiorców, przestał wierzyć, że poezja może być dla niego źródłem utrzymania i sposobem na życie. Pracuje w wypożyczalni kaset video, a jego życie śmiało można nazwać prostą wegetacją.
Nakota to najlepsza i w zasadzie jedyna przyjaciółka Nicholasa. Pracuje jako kelnerka i barmanka w pobliskiej knajpie. Jest przyjaciółką i czasem kochanką. Dziewczyna fascynuje Nicholasa, jest w zasadzie jego idealnym przeciwieństwem. On – spokojny, opanowany i nieskłonny do ryzyka, ona – szalona, dzika, kochająca wszelkiego rodzaju eksperymenty i wydająca się nie dbać o własne życie.
Spędzają czas w zrujnowanym, brudnym mieszkaniu Nicholasa rozmawiając i pijąc. Pewnego wieczora znajdują w składziku, obok mieszkania coś dziwnego. W podłodze, w kącie pomieszczenia jest dziura. Nie zniszczona podłoga i wyłamane deski, ale czarna, bezdenna dziura.
Skąd się tu wzięła i co najważniejsze czym jest? Czy powstała sama czy coś ją stworzyło? Co jest w jej wnętrzu? Nakota oczywiście musi znaleźć odpowiedzi na te pytania. Następnego dnia przynosi słoik wypełniony owadami i stawia go obok czegoś co nazywają Nibydziurą…

Cytat:
Czekaliśmy dość długo w ciemnościach, ja oparty plecami o drzwi, Nakota po raz pierwszy tuż obok mnie. Jej zapach przybrał na sile, oddech ani na chwilę nie zwalniał, próbowała zapalić, ale powiedziałem, by tego nie robiła, nie tu, w tej ciasnej klitce, pułapce pożarowej, wyszeptałem to z takim zdecydowaniem i determinacją, że usłuchała. Owady miotały się w górę i w dół, walcząc z niewidzialną barierą.
- Spójrz – jej ostry szept, ale ja już patrzyłem, gapiłem się, obserwowałem owady, które jeden po drugim zaczynały spadać martwe na dno słoika, by wijąc się w lekkich, konwulsyjnych skurczach ulec...
- Boże, o Boże – PRZEMIANIE, zaczęły wyrastać im dodatkowe pary skrzydeł i jedna czasem dwie głowy, ich barwy zmieniały się, stawały się nierzeczywiste, niesamowite. Nakota dyszała jak silnik parowy, zionęła mi ciepłym powietrzem prosto w ucho, słyszałem ten ochrypły dźwięk, czułem gorące, przesycone wonią papierosowego dymu tchnienie, widziałem, jak karaluchowi wyrastają kolejne, wielkie jak u pająka odnóża, jak jedna z ważek pęka na pół, stając się czymś innym, istotą niepodobną i zapewne nie będącą żadnym ze znanych nauce owadów.


Nicholas jest przerażony, Nakota zachwycona…

Cytat:
- Nigdy dotąd – mruknąłem półgłosem – nie miałem pojęcia, co znaczy słowo „makabryczne”.
- To nie jest takie straszne.


Od tej pory życie Nicholasa będzie zajmowała głównie próba ochrony Nakoty przed nią samą i tym co wyzwala w niej obecność Nibydziury. Sam będzie przez to cierpiał.

„Zero” to debiutancka powieść Koji, książka wyróżniona najbardziej prestiżowymi nagrodami dla twórców horrorów i nie tylko (Bram Stoker Award i Locus Award za najlepszy debiut). Klasyfikowana jako horror, dla mnie horrorem nie jest.
„Zero” przeraża, wywołuje nieprzyjemne uczucia podczas czytania, jest trudna i rozumiem wszystkich, których skutecznie odstraszyła od kolejnych książek Koji. Opisy takie jak ten, który zacytowałem to tylko niewielki wycinek, którym chciałem wprowadzić w klimat książki. Potem mniej jest opisów wydarzeń, za to więcej opisów tego co te wydarzenia wywołują w bohaterach książki. Dla mnie cenne jest w niej zupełnie nowe podejście do literatury grozy. Autorka nie straszy nas wampirami, zombie, czy innymi potworami, straszy nas tym co wszyscy wydajemy się mieć w sobie. Pokazuje, że pod wpływem odpowiedniego katalizatora każdy może popaść w obłęd, pokazuje jak niewiele dzieli normalność od szaleństwa. Tym właśnie jest dla mnie ta książka, fascynującym, zapierającym dech studium szaleństwa.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

Ostatnio zmieniony przez Ania 2007-10-27, 21:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Kamila 
Dziejopis


Pomogła: 6 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 3959
Wysłany: 2007-05-10, 19:01   

Przeczytałam K. Koji - Zero... to na pewno nie jest horror w zwyczajnym tego słowa znaczeniu... jakoś tak mało mi pasuje do klasycznej definicji tego gatunku ...
bardzo spodobał mi się sugestywny styl pisania Koji- tak plastycznie opisywała wszelkie przemiany zarówno przedmiotow przy Nibydziurze, jak i samych bohaterów, szczególnie Nicholasa... - nie wiem, czy ja się taka wrażliwa zrobilam, czy przez to, ze czytałam to przy prawie 39 stopniowej goraczce ;) były takie momenty, ze książka mnie wręcz obrzydzała... niektóre opisy sprawiały, ze mialam ochotę zostawić tą książkę w połowie i nie doczytywać do końca... ale z drugiej strony coś mnie ciągnęło (jak Nakotę do Nibydziury? ;) ) żeby przeczytać ... fabuła wciągała, a szaleństwo głównego bohatera robiło sie zaraźliwe ;)
_________________

 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-05-10, 19:27   

Zdecydowanie jest to jedna z moich ulubionych autorek, a "Zero" to jedna z moich ulubionych książek.
Kamila napisał/a:
bardzo spodobał mi się sugestywny styl pisania Koji

Wszystkie jej powieści są takie. Chyba właśnie za ten styl tak ją polubiłem. "Zero" faktycznie wciąga. Myślę, że ten sposób pisania to taka gra z czytelnikiem. Z jednej strony niektóre opisy są odrażające, ale chyba Koja miała świadomość tego, że i tak czytelnicy się przez to "przebiją" kierowani ciekawością tego co za chwilę może się stać. Trzeba mieć talent, żeby tak pisać.
Co do szaleństwa to mamy tu jego różne oblicza. Nicholas cierpi okropnie i to bynajmniej nie tylko fizycznie. Zachowuje dużo zdrowego rozsądku, ale sytuacja go przerasta. Każdego by przerosła... Nakota i jej "paczka" to z kolei kompletny obłęd pachnący fanatyzmem. Za różnorodność bohaterów Koja ma ogromnego plusa. Nakota i Nicholas to tylko dwie postaci, ale jest tam więcej ciekawych osobowości.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Kamila 
Dziejopis


Pomogła: 6 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 3959
Wysłany: 2007-05-10, 19:41   

batou napisał/a:
Nicholas cierpi okropnie i to bynajmniej nie tylko fizycznie.


Bo Nicholas jest z natury slabym facetem, może i rozsądnym, ale slabym... niektóre sceny z jego raną, jak on ją strasznie przeżywał, były troszeczke groteskowe... tym bardziej, jak się do tego zestawialo reakcje Nakoty.... może i Nicholas niby do konca nie oszalał, ale Nakota na pewno od samego poczatku była szalona, a po odkryciu Nibydziury popadla wręcz w fanatyzm religijny i zaczęła ją czcić...Nakota mimo wszystko zrobila na mnie lepsze wrażenie.. była silna od samego poczatku
_________________

 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-05-10, 19:55   

Kamila napisał/a:
Nakota mimo wszystko zrobila na mnie lepsze wrażenie.. była silna od samego poczatku

Na mnie też zrobiła duże wrażenie, ale czy człowiek rzucający się pod pociąg jest silny? Widziała co się dzieje z Nicholasem. Jasne, że był słaby, był słaby już wcześniej i dlatego tak właśnie wyglądało jego życie, ale chyba jednak niczego sobie nie roił. Cierpiał, przeżywał to i wcale mu się nie dziwię... Nakota widziała to cierpienie. Jasne, że je ignorowała, ale nie była świadoma tego z czym ma do czynienia. Przegrałaby konfrontację z Nibydziurą.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Kamila 
Dziejopis


Pomogła: 6 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 3959
Wysłany: 2007-05-10, 21:00   

Pewnie zacznę powtarzać argumenty z naszej dyskujsji z gg... Wg Ciebie Nicholas był silny dzięki swojej słabości? On też nie wiedział, z czym ma do czynienia, i mam wrażenie, ze poczatkowo w ogole nie był zainteresowany poznaniem czym to w ogóle jest, dopóki to go osobiście nie "dotknęło"... a potem zresztą też nie chciał się tym interesować, to przyciągało go samo, wbrew woli... Oczywiście, że slabiej niż Nakotę, bo ona chetnie by się temu poddała, on natomiast probowal to trochę zwalczyć... co prawda jak dla mnie prymitywnymi metodami, bo np bandażowanie i udawanie że czegoś nie ma to nie jest zbyt dobry sposob...Nakota na mnie mimo wszystko wywarła lepsze wrażenie niz Nicholas... ta jego slabość była chyba dla mnie zbyt przejaskrawiona
_________________

 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-05-10, 21:18   

Kamila napisał/a:
Wg Ciebie Nicholas był silny dzięki swojej słabości?

Był na tyle silny by chronić Nakotę i był na tyle silny, żeby zrobić to co zrobił, a o czym nie napiszę, bo popsuję "zabawę" wszystkim, którzy tą książkę przeczytają.
Strasznie ciężko go jednoznacznie oceniać, ale może "siła w słabości" to trafne podsumowanie.
Kamila napisał/a:
probowal to trochę zwalczyć... co prawda jak dla mnie prymitywnymi metodami, bo np bandażowanie i udawanie że czegoś nie ma to nie jest zbyt dobry sposob

Bał się tego co się z nim dzieje, a w przeciwieństwie do Nakoty do końca zachował tego świadomość. Strach wyjaśnia wiele. Dziwię się, że tylko zabandażował... czekałem aż ją odrąbię.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group