Wysłany: 2012-11-01, 18:25 McDevitt Jack Akademia t.3 Chindi
Cytat:
Podczas wyprawy w pobliże gwiazdy neutronowej 1107 ekspedycja Akademii odbiera tajemniczy sygnał, najwyraźniej obcego pochodzenia. Akademia, która w czasach, kiedy odkryto już prawie wszystko, co było do odkrycia, znalazła się w niełatwej sytuacji politycznej i finansowej, obawia się jednak kompromitacji i nie kwapi się do wyłożenia środków na kolejną wyprawę, która może skończyć się fiaskiem.
Z odsieczą przychodzi Stowarzyszenie na rzecz Kontaktu – organizacja zrzeszająca majętnych pasjonatów zajmujących się tropieniem doniesień o odwiedzinach UFO na Ziemi. Kapitan Priscilla Hutchins, która marzy już o emeryturze otrzymuje zadanie dowodzenia wyprawą zapaleńców, którzy chcą na własną rękę zbadać układ, w którym wykryto sygnał.
3 tom cyklu Engines of God - Akademia, historia odrębna od poprzednich tylko Priscilla ciągle ta sama.
Myśląc o tej książce można powiedzieć że jej dewizą jest więcej. O ile w poprzednich tomach mieliśmy jedno- góra dwa spotkania z jakaś ( z reguły dawno wymarłą ) rasą o tyle tutaj jest ich cała masa.
Mamy też większą grupę bohaterów "Stowarzyszenia na rzecz kontaktu" z których pasażerowie Hutch są opisani każdy z własną historią i motywami udziału w misji.
:
Jest milioner ekonomista który chce coś w życie osiągnąć poza pieniędzmi, jest gwiazda filmowa szukająca dreszczyku emocji, przedsiębiorca pogrzebowy zafascynowany UFO, przypadkowy księgowy stowarzyszenia który wcale nie chciał ruszać się z Ziemi, wreszcie malarz kosmicznych pejzaży liczący że odnajdzie swoją dawną miłość
Ilość spotkań z innymi cywilizacjami w porównaniu do poprzednich części wprost przytłacza, przy czym nie każda jest wymarła.
Dodatkowo okazuje się że często pozory mylą.
Tym co odrobinę irytuje w tej książce jest determinacja stowarzyszenia w poszukiwaniu kontaktu i lekkomyślność jego członków.
:
Mimo iż po kolei ginie jakieś 80% z pierwotnej grupy pozostali zamiast wyciągnąć z tego wnioski dalej prowadzą badania zachowując się jak na pikniku. (na pierwsze spotkanie z nowo poznaną rasą nie zabierają broni bo jak ktoś tak piękny mógłby mieć złe zamiary. Ginie masa ludzi a wszyscy myślą tylko o tym co uda się odkryć
Okazuje się też że nie tylko ludzkość
:
ma archeologów kosmicznych, przy czym obcy są niestety zainteresowani tylko tymi którzy nie żyją od dłuższego czasu
McDevitt znowu moim zdaniem pod koniec za bardzo przyśpiesza za mało wyjaśnia. Nie podoba mi się też opis
:
ostatniej akcji ratunkowej w sumie autor mało tłumaczy jak udało się ją przeprowadzić
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach