Wysłany: 2015-07-22, 23:03 Niedźwiedź ryczy, ale zapomina o smoku
Taka mała ciekawostka
Cytat:
Rosyjski niedźwiedź lubi, kiedy ogarną go emocje, ryknąć na małych sąsiadów na zachodzie i postraszyć ich swymi pretensjami terytorialnymi. Zapomina przy tym, że sam na wschodzie graniczy ze smokiem, który mało ryczy, ale pamięta o "czasowo opuszczonych" obszarach.
Cytat:
W pobliżu miasta Heihe w prowincji Heilongjiang, nad graniczną rzeką Amur, Chińczycy mają również zamknięte przed obcymi muzeum hańby narodowej. Jego dewiza brzmi: "Nie zapominać o poniżeniu narodu, ożywiać ducha narodu chińskiego".
Ekspozycje w muzeum hańby są poświęcone międzynarodowym, niesprawiedliwym, zdaniem Chińczyków, umowom, w wyniku których ich kraj kiedyś stracił swoje ziemie.
A najboleśniejszych krzywd, jak dowiadują się zwiedzający, Chiny doznały w wyniku umów: ajguńskiej zawartej w 1857 r. i podpisanej dwa lata później - pekińskiej. Na ich mocy carska Rosja zawładnęła 1,5 mln km kw. ziem przyłączonych do dzisiejszego rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Syberii.
Jeszcze w latach 90. Deng Xiaoping, duchowy przywódca Chin, nazywał te traktaty niesprawiedliwymi, argumentując, że półtora wieku wcześniej Moskwa cynicznie wykorzystała słabość wschodniego sąsiada.
To przypomina anszlus Krymu, który też stał się łatwym do wzięcia łupem, kiedy Ukraina pogrążyła się w zamęcie.
Wydawane dziś mapy, atlasy, chińskie podręczniki szkolne zawierają opisy ziem "czasowo opuszczonych przez Chiny". Na tych obszarach znajdują się takie miasta jak Chabarowsk, Nachodka, Władywostok i Błagowieszczeńsk.
Autorzy podręczników wyjaśniają, że dzięki umowom ajguńskiej i pekińskiej "Rosja carska odcięła" od Chin takie prowincje jak Kraj Nadmorski, obwód amurski, Buriację i wyspę Sachalin.
Chińczycy w przeciwieństwie do Rosjan nie wszczynają głośnych sporów w kwestiach terytorialnych. Ich politycy nie przychodzą do swojej prokuratury generalnej z wnioskami o uznanie traktatu pekińskiego za bezprawny.
Ale po cichu, powoli, konsekwentnie sięgają po to, co uważają za swoje. Jak pisze "Nowaja Gazieta", w ciągu ostatnich 25 lat odzyskali 600 wysp i w sumie 1,5 tys. km kw. przygranicznych terytoriów.
Tam, gdzie można, dogadują się z Rosjanami, gdzie się da - stawiają ich przed faktami dokonanymi. Udało im się to choćby w przypadku wyspy Tarabarowa i części wyspy Bolszoj Ussuryjski na granicznym Amurze. Tam Chińczycy, zatopiwszy barkę z kamieniami, mozolnie budowali tamy i zatkali jedną z odnóg rzeki, blokując przebiegający tamtędy farwater. A skoro umowy rosyjsko-chińskie przewidują, że granica przebiega środkiem rzecznego szlaku żeglugowego, Moskwa w 2008 r. musiała się zgodzić na oddanie sąsiadom 174 km kw.
A i bez przejmowania terytoriów Chińczycy dzielnie sobie poczynają na spornych, według nich, obszarach. Ich firmy wydzierżawiły na 49 lat prawie 2 mln ha tajgi w okolicach miasta Mogocza w Kraju Zabajkalskim, bo miały tam uruchomić kombinat celulozowy. Niczego nie uruchomiły, a tylko rąbią las i wywożą do Chin dłużycę, czyli ociosane z gałęzi pnie.
Ich rząd, jak przypomina "Nowaja", zakazał importować z Rosji drewno przerobione, zezwala na przywożenie jedynie nieobrobionego surowca.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach