Wysłany: 2016-11-28, 14:49 Szmidt Robert Pola Dawno Zapomnianych bitew
Fabuła
W połowie XXIV wieku ludzkość ma za sobą skok cywilizacyjny. W ciągu piętnastu pokoleń skolonizowano ponad tysiąc planet i zbadano kilkanaście tysięcy układów gwiezdnych. Stoczono też krwawą wojnę domową.
Teraz cywilizacja stoi w obliczu rewolucyjnych zmian. W układzie Xan 4 naukowcy i wojskowi Federacji, w tym zwolniony czasowo z karnej kolonii sierżant Henryan Święcki, obserwują ze stacji orbitalnej tych, których od dawna chcieli spotkać – dwie rasy Obcych. Sierżant ma zidentyfikować ludzi, którzy wbrew procedurom próbują ocalić jedną z ras. Stawką będzie nie tylko przetrwanie Wojowników Kości, ale i życie Henryana.
Tymczasem w odległym układzie New Rouen „Nomada”, okręt Korpusu Utylizacyjnego usuwający zniszczone jednostki, natrafia na tajemniczy wrak. Zaawansowana technologia jest imponująca, ale odnaleziona na pokładzie jednostki istota może wstrząsnąć podstawami ludzkiej cywilizacji…
Dwa odrębne tomy
Fabuła obu tomów, mimo pewnych punktów wspólnych jak bohaterowie i jedna z osi fabuły tworzy dość odrębne całości. Tom pierwszy służy w dużej mierze zapoznaniu z uniwersum i bohaterami, przedstawieniu ich losów i motywacji, tom drugi to już opis wojny z obcymi, walki w której ludzkość jest na przegranej pozycji.
Bohaterowie z krwi i kości
Dwóch głównych bohaterów serii to ludzie z krwi i kości, z ich przywarami i wadami. Autor umiejętnie pokazuje historie zarówno Mike młodego absolwenta akademii, który dostaje wilczy bilet za zbyt bliskie stosunki z córką admirała, jak też Henryana Święckiego idealisty, który zostaje skazany na kolonię karną, za atak na przełożonego.
Z bohaterami Szmidta łatwo się zżyć i polubić, opis pobytu Henryana na karnej asteroidzie przypomina mi wręcz Donaldosna. Czytelnik wręcz kibicuje bohaterowi w jego walce by nie dać się złamać sadystycznemu naczelnikowi więzienia.
Łatwo być bogiem
Autor wciąż przypomina o samej idei boskości i o tym jak człowiek może postrzegać siły nadprzyrodzone.
W tomie pierwszym to ludzie wcielają się w role bogów, gry trafiają na dwie zacofane cywilizacje prowadzące wyniszczajacą wojnę. Jeśli będą tylko obserwować jedna z nich niedługo przestanie istnieć. Heyran jednak nie może stać bezczynnie i patrzeć jak jedna inteligentna rasa wyżyna drugą, postawia interweniować mimo ryzyka powrotu do więzienia.
Trzeba przyznać, iż autor umiejętnie opisuje obcych, tworząc cywilizacje nie tylko odbiegające od utartych humanidalnych schematów, ale posiadające też własną historię, kulturę, nie zapominając również o takich szczegółach jak opis architektury, ubiorów czy narzędzi.
W tomie drugim ludzkość po skolonizowaniu niemal dziesiątej części Ramienia Oriona trafia w końcu na obcą, zaawansowaną cywilizację, która nie wykazując najmniejszej woli kontaktu, rozpoczyna wojnę totalną. Obcy dysponują technologią, przy której cała potęga ludzkości okazuje się mało istotna.
Powoduje to, iż bitwy kosmiczne są dość jednostronne, zaś bohaterowie muszą podejmować niejednokrotnie trudne decyzje, wobec przewagi wroga.
Cytat:
Pancernik i krążowniki posłały w przestrzeń salwę rakiet po salwie. W kierunku celu mknęło już ponad siedemset rdzeni kinetycznych i wszystkie torpedy z głowicami nuklearnymi, a kolejne trzysta rakiet opuści wyrzutnie, zanim do akcji wejdą turbolasery. Co nastąpi już za trzy sekundy, za dwie, za jedną -pomyślał Rutta, odliczając bezgłośnie. Zanim skończył, potężne baterie ożyły. Nie mógł zobaczyć emitowanych z nich promieni, czas trwania impulsów był bowiem niewyobrażalnie krótki. W ciągu trzech mikrosekund światło pokonywało tylko – albo aż -dziewięćset kilometrów, a obie formacje dzieliła w tym momencie sto razy większa odległość. Osiem sekund lotu, jeśli zliczyć składową prędkość okrętów obu stron.
Obcy nie wykonali żadnych manewrów unikowych, jakby nie dbali o to, że lecą prosto na tysiące rakiet. Jakby byli pewni, że poradzą sobie z nimi bez najmniejszego problemu. Ich systemy obronne, podobnie jak na Valis 11, rozpoczęły eliminację celów z ogromną precyzją i efektywnością, choć na miejsce każdego zniszczonego rdzenia nadlatywały trzy nowe.
Wrażenia
Trzeba przyznać, że autor wspaniale przykuwa uwagę czytelnika, umiejętnie opisując nam wykreowaną przez siebie rzeczywistość dwudziestego czwartego wieku, stawiając na szybkie tempo akcji nie zapomina o detalach i szczegółach uniwersum, tworząc w ten sposób bardzo przyjemny klimat książki. Kolejnym plusem są bohaterowie, którzy potrafią zdobyć sympatie czytelnika. Seria Szmidta to nie tylko space opera pełna akcji, ciekawe są też poboczne rozważania o miejscu ludzkości w hierarchii wszechświata. Łyżką dziegciu jest jeden z rozdziałów, zbędnie powtórzony w obu tomach, zwłaszcza iż nie jest on istotny dla fabuły 2 części. Brakuje, też trochę ciekawszych bardziej rozbudowanych opisów stosowanej technologii, choć opisy planet są już zrealizowane poprawniej. Ciekawi mnie też czy seria okaże się jedynie trylogią, gdyż wtedy pewne wątki mogą zostać zbyt szybko zakończone.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach