Autorka książek takch jak:
Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie
Władca Lewawu
Córka Czarownic
W Krainie Kota
Lustro pana Grymsa
Samotność Bogów
Tam gdzie spadają Anioły
Poczwarka
Ono
Pisała troche dla dzieci (np. Władca Lewawu, Lustro pana Grymsa).
Pisała baśnie, ale baśnie inne niż wszyskie (np. Samotność Bogów)
Pisała krótkie, cięte acz zwykle dające do myślenia felietony (np. Dobry adres to człowiek)
Pisała z niezwykłą wrażliwością książki o sprawach trudnych takich jak aborcja czy dzieci z zespołem Downa (Ono i Poczwarka).
Lubię czytać książki pani Doroty. (Tak ona zawsze będzie "Panią" ).
Lubię poznawać ludzi mądrych i inteligentnych (tak właśnie w tej kolejności bo do bycia mądrym nie zawsze trzeba być inteligentnym)
A teraz zostało mi czytać i poznawać to co miała do powiedzenia pani Terakowska.
B. szanuję tą Autorkę.
_________________ Creation. That is why we are here.
Ostatnio zmieniony przez jacek 2007-10-27, 11:52, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-06-10, 12:54
Czytałam większość książek tej autorki... najbardziej w pamięć zapadły mi
"Poczwarka" i "Ono"
"Poczwarka" to wg mnie ksiązka trudna, przedstawienie takiego wizerunku chorej dziewczynki może być trochę ciężkie w odbiorze, bo realcje między nią a rodzicami są ukazane w sposob trochę brutalnie szczery...obraz niechcianego dziecka, które ze względu na swoją chorobę jest odrzucane przez swoich opiekunow na pewno wywołuje wiele emocji i troszeczkę daje do myślenia, ale też budzi wiele kontrowersji...
"Ono" to historia dziewczyny, ktora zachodzi w ciążę, w dodatku nie bardzo jest pewna, kto jest ojcem.... na pozor fabuła trochę banalna, ale sposob, w jakim przestawiła ją Terakowska, bardzo nietypowy...
ale ta ksiażka była dla mnie... dziwna, jakoś tak nadmiernie "nasączona" metafizyką i za bardzo uderzał mnie kontrast między tym, jaka ta dziewczyna była, a tymi jej późniejszymy "rozmyslaniami" czy "rozmowami" z "Onem"....
Powiem Ci że mi np Samotność bogów się średnio podobała bo zaczęłam ją czytać bezpośrednio po Ono. I nie skończyłam Samotności. Wrócę do niej. W każdym razie Ono podobało mi się bardzo. Urzekło mnie. Jakiś czas po przeczytaniu tej książki bardzo zwracałam uwagę na dźwięki. Usłyszałam dźwięki które pomijałam, które zlewały się z hałasem codzienności. Książka uwrażliwia. Wrócę do niej i to najprawdopodobniej wtedy gdy ja będę pod sercem nosić małą istotkę. Ale na pewno wrócę.
"Poczwarkę" aktualnie czytam. Kamila powiedziałaś że sposób ukazania relacji jest brutalnie szczery. Myślę że taki właśnie miał być w zamyśle swoim i bardzo dobrze. Świetna jest narracja z różnych punktów widzenia, pokazanie jak to widzi Myszka jak Adam a jak Ewa.
Aktualnie książkę czytam i podoba mi się bardzo. Więcej powiem jak skończe.
Kamila a czytałaś felietony autorki?
_________________ Creation. That is why we are here.
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-06-10, 13:42
Ania napisał/a:
"Poczwarkę" aktualnie czytam. Kamila powiedziałaś że sposób ukazania relacji jest brutalnie szczery. Myślę że taki właśnie miał być w zamyśle swoim i bardzo dobrze. Świetna jest narracja z różnych punktów widzenia, pokazanie jak to widzi Myszka jak Adam a jak Ewa.
też myślę, że taki mial być... dzięki tej brutalności, lepiej "dociera" do czytelnika
na mnie największe wrażenie zrobiły opisy rzeczywistości z punktu widzenia Myszki i sposob ukazania rodzicow... na pozor inteligentni, wykształceni... ale pojawienie się chorego dziecka ich przerosło....
Aniu, jak przeczytasz do końca, to napisz jak odebrałaś zakończenie. Ja się na nim troszeczkę zawiodlam.
Samotności Bogow akurat nie czytałam, tak jak "Babci Brygidy ".... felietonów pani Terakowskiej też niestety nie, a ponoć były tego warte.
Gdy byłam osobą nieletnią, ojciec i mama torturowali mnie psychicznie, usiłując przekazać cząstkę swojego doświadczenia, które uważałam za zbędne i kretyńskie. Mama uczyła mnie prasować męskie koszule, twierdząc, że kiedyś będę mieć męża, który nigdy nie ogarnie tej sztuki rozumem - i demonstrowała, że najpierw prasuje się kołnierzyk, potem karczek, rękawy, tył i na końcu to, co najważniejsze, czyli oba przody. Przysięgałam, że nie chcę mieć męża, byle nie prasować. Na szczęście w tym samym czasie moja przyszła teściowa uczyła prasować mojego przyszłego, też nieletniego wtedy męża, tłumacząc, że niewątpliwie pozna kiedyś idiotkę, która zostanie jego żoną i nigdy nie ogarnie rozumem trudnej sztuki prasowania męskich koszul. W efekcie dzisiaj, na widok żelazka i koszuli, mój mąż rzuca się z okrzykiem: "Ja to zrobię lepiej!", a gdy go nie ma w pobliżu, prasuję szybciutko kołnierzyk i oba przody, a potem mówię ostrzegawczo: "Pamiętaj, żeby nie zdejmować marynarki!". Nauki nie poszły w las, zapamiętałam co w męskiej koszuli jest najważniejsze i oszczędzam masę czasu.
Drugim narzędziem tortur były skarpetki. Większość młodych czytelniczek "Elle" nie wie, że cerowanie skarpet w PRL było nie tyle obowiązkiem, ile koniecznością. Przy sporym szczęściu udawało się zdobyć dwie pary na rok, głównie spod lady. Cerowanie polegało na precyzyjnym przeplataniu niteczek i czyniłam to z płaczem, powtarzając, że jak będę duża i bogata, to dziurawe skarpetki będę wyrzucać do śmieci. W PRL brzmiało to jak bajka, tymczasem dziś faktycznie je wyrzucamy, nie tyle z powodu bogactwa, ile z ich nadmiaru i niskich cen (po cholerę wam skarpety za 150 złotych?! I tak pójdą do zsypu, a tylko idiota wpatruje się komuś w stopy!). Za to "skarpetkowym" ściegiem, potrafię tak zaszyć dziurę w ulubionym ciuchu, że nikt nie wie, gdzie była.
Trzecim narzędziem tortur były druty do robienia swetrów. Oczka ślizgały się na metalu (plastikowych drutów nikt jeszcze nie wymyślił), w każdym rzędzie gubiłam oczka i lałam łzy nad tą głupią robotą. Ale gdy w stanie wojennym wyrzucono mnie z dwóch redakcji ("Przekrój" i "Gazeta Krakowska"), okazało się, że umiem robić swetry kolorowe, jak anielskie skrzydła i że zarabiam lepiej, niż jako dziennikarka. Pamiętam do dziś Korę z Manaamu, jak siedzi na moim pniu do ostrzenia kocich pazurów i z ekspresją opowiada co słychać w stolicy i w ogóle (zrobiłam jej 3 swetry), albo Martę Meszaros, reżyserkę filmową, żonę Janka Nowickiego (dwanaście swetrów! Marta...? Tapetowałaś nimi ściany...?!). I tak to narzędzie tortur uratowało mnie i moją rodzinę przed śmiercią głodową, bo pracy w zawodzie nikt nie chciał mi dać - a i ja jej nie chciałam - a o trzech powieściach wydawcy mówili, że są "fatalne" (dziś znajdują się w lekturach szkolnych i w kanonie książek dla młodzieży. Bo to ja byłam "fatalna", a nie powieści).
Dla odmiany ojciec torturował mnie stopkami i przyrządami elektrycznymi. Stopek też nie było, a wszystkie lampy były do siebie podobne. Mamrotałam pod nosem przekleństwa, bo byłam złą dziewczynką, a rękami przeplatałam cierpliwie cienki, miedziany drucik. Ja wiem, że jest to sposób niedozwolony w czasach, gdy stopek jest mnóstwo, ale uwierzcie, że gdy się tkwi na mazurskiej wsi, w odległości 30 kilometrów od sklepu, to umiejętność naprawienia stopki jest lepsza, niż siedzenie w ciemnościach. Nauczyłam się też naprawiać zepsute żelazka i lampy - drucik do drucika i zaizolować. Z pierwszą w życiu naprawioną lampą poszłam do sąsiada, prosząc by włożył wtyczkę do kontaktu, bo uznałam, że lepiej gdy jego kopnie, niż mnie (ze złej dziewczynki wyrosłam na osobę o względnej miłości do bliźnich). Wybrałam sąsiada nie lubianego, który miał wobec mnie nieczyste sumienie. I wyobraźcie sobie: nie kopnął go prąd, bo lampa była naprawiona z nieludzką precyzją!
Piszę to wszystko, bo myślę, że z racji wieku - a jestem od was o wiele starsza - mam obowiązek podzielić się doświadczeniem. Więc przekazuję wam radę drogocenną: choćby wasze nieletnie córki miały płakać, nauczcie je jakiejś kretyńskiej, pozornie zbędnej umiejętności. Nie wiem co by to mogło być, wyboru dokonajcie wedle własnego uznania i na miarę czasu, w jakim żyjecie - a jest to całkiem inny czas. Przysięgam, że po wielu latach okaże się, że będzie ta umiejętność bezcenna dla waszych córek i to w najmniej spodziewanym momencie.
Aha...Moje dwie córki nauczyłam między innymi mocnego uścisku dłoni. "Podawajcie rękę do powitania ze stanowczą energią, a nie jak zdechłego karpia" - powtarzałam cierpliwie przy kolejnych, nieudanych próbach, a one wrzeszczały: "A czy to ważne?! Co ty z tą ręką...!" Dziś, już przy powitaniu, wielu mężczyzn mówi im z zaciekawieniem: "Pani to musi mieć charakter. Co za siła w tej drobnej dłoni...". No i o to chodzi. O kretyński, z pozoru mało praktyczny dar. Pamiętajcie.
Czytałam kilka jej ksiażek i również bardzo cenię i szanuję twórczość tej Pani
Trzy, moim zdaniem najlepsze to: "Ono", "Poczwarka" i "Samotność bogów".
Z dwóch pierwszych nie muszę się chyba "tłumaczyć". Ale dlaczego "Samotność bogów"? Najczęściej słyszę, że wlaśnie ta książka jest nudna i nieciekawa. A mnie się wydaje, ze wszystko zależy od tego, pod jakim kątem się na nią popatrzy. Jeśli widzimy w niej tylko baśń - to faktycznie może być nudnawa. Ale ja sama znalazłam w tej powieści dokładny obraz naszych czasów: dylematów moralnych, losów współczesnych religii, życia i zachowania "szamanów" a więc osób duchownych... Wiele jeszcze bym mogła wymienić, ale wymieniać nie będę. Może sami sie przekonacie
_________________ "Nic łatwiejszego niż zmienić kobietę przeciętną w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać."
Sauvajon
Myszor, zerknij na pw.
Nefra, a może chcesz felietony? nie są one o smutnych dzieciach itp. Często prezentują spojrzenie na codzienne sprawy z trochę innego kąta niż powszechnie się patrzy. Poza tym ja osobiście lubię styl Autorki, ale on nie każdemu musi odpowiadać
_________________ Creation. That is why we are here.
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2007-06-11, 20:00
Spróbuje ich tedy, jesli nie ma w nich tragedii i dramatów
Jakoś mam dosc takiej tematyki i ładowania sie dekadenckimi nastrojami. Tyle cierpienia człowiek w zyciu napotyka wśród ludzi, ze nie mam ochoty się nim fascynowac w literaturze.
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-06-12, 19:10
Aniu, czytałam te felietony Terakowskiej, ktore mi podeslalaś są świetne tak lekko i z humorem ukazuje np różne aspekty naszego codziennego życia, realiów, które dotyczą każdego z nas przeczytałam je jednym tchem
---- będą spojlery dotyczące treści książki pt. Poczwarka ------
Kamila napisał/a:
Aniu, jak przeczytasz do końca, to napisz jak odebrałaś zakończenie. Ja się na nim troszeczkę zawiodlam.
No i skończyłam wczoraj wieczorem.
Podobnie jak w "Ono" w "Poczwarce" zakończenie wg. mnie jest troche takie mętnawe (nie wiem jak to ładnie napsiać ). W każdym razie na pewno jest zakończenie zamknięte, wiadomo co sie stało itp. Naciąganym jednak wydawało mi się troche historia ze starszym bratem Adama którego on nie pamięta. Ja rozumiem szok, może mechanizm jakiś wyparcia czy coś ale żeby brata z psem pomylić.... naciągane. Śmierci Myszki w sumie się spodziewałam - było to IMO jedno z dwóch w miare rozsądnych rozwiązań (jak nie jedyne tka naprawde) - jako drubie myślałam o tym że Adam zrozumie swój błąd i bedzie kochająca sie rodzinka bla bla bla ale to by nie było pełne zakończenie. Nie byłoby skończone Myszkowe "stwarzanie".
Lubie książki w których jest wprowadzona alternatywna linia czasowa jeśli można to tak nazwać. Czyli np. czas rzeczywisty w którym żyją rodzice Myszki + czas stwarzania (bycia na strychu), albo jak w "Oskar i pani Róża" czas rzeczywisty i "wiek" Oskara.
Podobały mi się również opisy ogrodu stwarzanego przez Myszkę (a zwłaszcza to że autorka sie w nich nie pomyliła), niezły był też opis "Ogrodu" do którego udała się Myszka na końcu (choć było w nim wyraźnie widać poglądy autorki na sprawy takie jak np aborcja).
Zakończenie poza naciąganą historią z bratem Adama (ale jakoś to jego zachowanie trzeba było uzasadnić) w sumie było ok, nie narzekam aż tak bardzo. A jak się Tobie, Kamilo podobało?
-------- koniec fragmentu postu w którym mogły występować spojlery --------
Kamila napisał/a:
Aniu, czytałam te felietony Terakowskiej, ktore mi podeslalaś są świetne tak lekko i z humorem ukazuje np różne aspekty naszego codziennego życia, realiów, które dotyczą każdego z nas przeczytałam je jednym tchem
tygryska napisał/a:
fakt nawet bardziej felietony mi sie podobaja niz ksiazki tej autorki chociaz ksiazki sa cieakwe i "myslace"
Cieszę się że felietony się podobają. Tygryska wiem że nie wszyscy lubią książki Autorki dlatego zazwyczaj staram się zaznajamiać ludzi z felietonami bo je sie po prostu dobrze i lekko czyta , a fajnie jak potem ktoś zachęcony felietonami sięga po książki
_________________ Creation. That is why we are here.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach