w koncu to nauczyciel w szkole jest jakims wzorem do nasladowania a dziecko dokładnie wpisalo sie w konwencje zachowania nauczyciela.
I to jest w tym wszystkim najgorsze... że nauczyciel przestał być autorytetem... to tylko jakiś koleś który opowiada najczęściej bez pasji czy jakiegokolwiek zainteresowania własnego o jakiś "dziwnych rzeczach"... a najczęściej nawet nie opowiada a przerabia materiał... No ale nie demonizujmy tak do końca nauczycieli... bo dzieciaczki teraz też niezłe ziółka bywają (to tak abstrahując Nefra od sytuacji z Twoim potomkiem).
Ciekawie też bywa jak ide np na korki z fizyki.. nawet do licealistów.
Pytanie: - O czym mówią zasady dynamiki Newtona?
Uczeń (ze znudzoną miną i wyrazem twarzy czego ta baba ode mnie chce.. ): Pierwsza zasada dynamiki Newtona mówi o tym że jeżeli na ciało nie działają żadne siły lub działają siły równoważące się... (regułka powtarzana niemiłosiernie od podstawówki...)
A jak mu sie przerwie i powie żeby powiedział co to znaczy że "siły równoważą się" odpowiada mi że tego jeszcze nie było w szkole
A jak poproszę żeby powiedział to własnymi słowami, albo pokazał działanie zasad dynamiki Newtona to dopiero szok jest
I dopiero jak uczeń posiłuje się ze mną na rękę. I zobaczy że ciało A odziałuje na ciało B z taką samą siłą jak ciało B na A... To stwierdza rozbrajająco... no no bo pan sie z nami nie siłował (biurka, krzesła czy innego mebla nie przesuwał)...
Konkluzja: wkurza mnie niemiłosiernie w młodych ludziach i dzieciakach podejscie że to co jest w szkole jest nudne, bez sensu i po co sie tego uczyć bo i tak sie nie przyda... a do następnej klasy mnie i tak przepuszczą... echhh.
_________________ Creation. That is why we are here.
Pomogła: 8 razy Wiek: 42 Dołączyła: 29 Sty 2007 Posty: 9908 Skąd: Jaworzno/Petawawa, ON
Wysłany: 2008-04-25, 18:19
Ania napisał/a:
jest w szkole jest nudne, bez sensu i po co sie tego uczyć bo i tak sie nie przyda... a do następnej klasy mnie i tak przepuszczą... echhh.
A dlaczego jest nudne? W większości właśnie dlatego, że wiedza przekazywana jest w taki a nie inny sposób. Bardzo ciężko trafić na nauczyciela, dla którego pasją jest przedmiot, którego uczy. Taki, który robi doświadczenia, czy chociażby takie pokazy, o których mówisz. Zazwyczaj to jest przeczytanie formułki z książki, nauczyciel za biurkiem, uczniowie znudzeni w ławkach. Dobrze jest, jak jeszcze tę formułkę przeczyta nauczyciel i coś spróbuje wytłumaczyć, chociażby bardzo słabo. Bo zdarza sie, że rzuca tekstem: "To sobie przeczytacie na stronie tej i tej" i temat się kończy
_________________ Nie wszystko złoto, co się świeci,
Nie każdy chłop z widłami to Posejdon.
andy [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-25, 19:42
madziaro napisał/a:
Bardzo ciężko trafić na nauczyciela, dla którego pasją jest przedmiot, którego uczy. Taki, który robi doświadczenia, czy chociażby takie pokazy, o których mówisz.
Wiesz, kiedyś dawno temu jeszcze za komuny byłem tzw. nauczycielem metodykiem od fizyki. Jechało się do szkoły z torbą sprzętu i pokazywał innym uczącym co można pokazać prostymi metodami. Teraz to po raz trza realizować taki czy inny program. I ja było pisane wyżej liczą się oceny z testów. To jedynym przyrządem fizyka jest kreda, tablica i zbiorek testów. A zresztą za komuny to fizyki w dawnej podstawówce było 6 godzin w cyklu (przez 3 lata) w LO przynajmniej 8 (przez 4 lata) a teraz to w dżimnazjum 5 + w standardzie 3 lub może 4 jak dyrektor przydzieli. No ale jest za to wiedza o "kultórze", przedsiębiorczość, religia i pewnie jeszcze cuś dołożą. To przepraszam kiedy ku... ma się czas na eksperymenty lub inne doświadczenia, a jeszcze dochodzi to tego to, ż ma się przeciętnie liczącą 38 łebów klasę?
Pomogła: 8 razy Wiek: 42 Dołączyła: 29 Sty 2007 Posty: 9908 Skąd: Jaworzno/Petawawa, ON
Wysłany: 2008-04-25, 19:50
Andy: teraz nie wiem jak to wygląda, jeśli jest tak jak mówisz, a wiesz na pewno lepiej niż ja, to faktycznie nie ma kiedy.
Ale pamiętam, że u mnie w szkole też "nie było" czasu. To było te kilkanaście lat temu, jeszcze przed reformą. Po prostu nikomu się nie chciało...
_________________ Nie wszystko złoto, co się świeci,
Nie każdy chłop z widłami to Posejdon.
andy [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-25, 20:20
Wiesz, w latach 80 tych i 90-tych to się jeszcze chciało. Pewnie, że nie wszystkim. Mnie trochę tak. Ale cóż w tym zawodzie to zawsze była tzw. selekcja negatywna. Komu się nie udało załapać do jakiej innej roboty to szedł do szkoły. Ja w sumie też bo przez zawieruchy w 81 musiałem zrezygnować z pracy w PAN i kariery naukowej. Czyli cholera selekcja zadziałała. Później w sumie zaczęło to mi się nawet podobać . No ale to jeszcze było przed tą słynną reformą. Teraz mi się już nie podoba
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2008-04-25, 20:51
Nefra , no co za typ... ja rozumiem że mógł dziecka nie lubić, albo nie mieć humoru i chcieć dogryźć, ale... no bez przegięć!
To, jak są prowadzone lekcje naprawdę zależy od nauczyciela. Ciągnąc temat fizyki - przez 2 lata gimnazjum miałam z facetem, który naprawdę potrafił tego przedmiotu nauczyć. Tłumaczył, pokzywał na najprostszych przedmiotach (wspomniane zasady dynamiki Newtona na przykładach, każdy wiedział o co chodzi). W tym roku natomiast mam z panią, która prywatnie jest bardzo sympatyczna, ale... lekcja rozpoczyna się słowami 'temat taki i taki, podyktuję Wam teraz pytania, na które mi za tydzień przyniesiecie odpowiedzi na kartkach formatu A4' (tu następuje szereg średnio 7 pytań) 'no, to teraz sobie zacznijcie robić, podręcznik, strona od tej, do tej', koniec jej wkładu w lekcje. Raz jeden w tym roku mieliśmy doświadczenie.
No i jak tu ktoś ma lubić fizykę?
co byscie zrobili jakby wam albo waszemu nieletniemu dziecku ( które do tej pory miało najwyzsze oceny i raz dostało 2 ze sprawdzianu - ale ciagnac 2 szkoły na raz kazdemu moze sie chyba przytrafic) na pytanie czy moze jakos poprawic te ocene , nauczyciel odpowiedział : jak mi zapłacisz 10 tys zł to ja zmienię"?????
Swietny dowcip , prawda???
Spoko... ja znam takiego co chcial Jaguara Problem rysuje sie tylko wtedy jezeli nauczyciel nie potraktuje tego jedynie jako zartu. Jesli juz ma zamiar naprawde ponizyc ucznia, albo bedzie zaskoczony tym ze uczen nie zrozumie zartu i mu odpyskuje to fakt ze ma za maly dystans do pracy albo kompleksy. Mowie powaznie, spotkalem wielu nauczycieli ktorzy mieli rozne kompleksy i szczerze mowiac doszedlem do wniosku ze posiadanie pewnych kompleksow skresla czlowieka z mozliwosci pracy w tym zawodzie.
Ja natomiast jezeli uslyszalbym taki tekst, to jako ze slysze takie co jakisc czas, usmiechnalbym sie i zapytal jeszcze raz i jeszcze raz, i dopiero jak ustalilbym ze nauczyciel permanentnie robi sobie ze mnie jaja albo stara sie jeszcze do tego mnie zniewazyc przeszedlbym do ofensywy. No a ofensywa wiadomo jak wyglada, najpierw proboje sie go sprowadzic na dywanik, jak to nie pomoze jest po kolei wychowawca, pedagog, dyrekcja, kuratorium, ministersto.
W mojej "karierze" ucznia mialem juz takie ekscesy ze tylko do ministerstwa nie zaszedlem, a o kuratorium przekonalem sie ze siedza tam przewaznie ludzie ktorzy kazda sprawe staraja sie tuszowac.... no bo jak to kumplom po fachu pod gore robic.... nistety, ale to prawda, a dlaczego tam bylem i w jakich okolicznosciach to juz inna historia, i sadze ze posta o tym byl chyba 1,5h pisal
_________________ Niejeden woli sie nie jeba... zajeba... i miec.
Aktualnie oddaje się pracy więc bywam tu rzadziej
JEŚLI WAŻNA SPRAWA TO PROSZE O PW, BO PRZEGLĄDAM TYLKO "STAŁE" WĄTKI!
andy [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-25, 21:50
Dora napisał/a:
o, jak są prowadzone lekcje naprawdę zależy od nauczyciela.
Tu się zgodzę
Dora napisał/a:
iągnąc temat fizyki - przez 2 lata gimnazjum miałam z facetem, który naprawdę potrafił tego przedmiotu nauczyć. Tłumaczył, pokzywał na najprostszych przedmiotach (wspomniane zasady dynamiki Newtona na przykładach, każdy wiedział o co chodzi).
To u większości nauczających fizyki już historia. W moim przypadku też. Bo ucząc teraz w LO widzę, że 80% nauczanych fizykę olewa - bo przecie oni "som chumaniści" i jak się np. zapytam o taką Andromedę czy Kasandrę to oczki robią się jak duże talerze. A jak czytam jaki sprawdzian to i na 1 stronniczkę z zeszytu to i z 5 ortów się znajdzie- ale to chyba tera norma. A o gimnazjum to się nawet wypowiadał nie będę bo miałem tą nieprzyjemność uczyć pierwszy rocznik (no tu jeszcze było w miarę normalnie), a teraz zastępuję koleżankę i to ... Nie będę więcej pisał bo by mnie administracja z miejsca zbanowała za wyrażanie się. Bo przecie gimnazjum każdy skończyć musi - ponoć taki obowiązek. Na szczęście LO nie (jeszcze)
Miałem fatalną nauczycielkę od fizyki w Ogólniaku, nie umiała nic myliła się przy zadaniach a jak ktoś się o coś zapytał.... potrafiła skutecznie zniechęcić do nauki, zresztą była mściwym babiszonem za kilka pytań i nie ukrywne poglądy polityczne zarobiłem 2 na świadectwie maturalnym.
Jej przeciwieństwem była facetka od historii potrafiła ciekawię mówić i zainteresować uczniów, chociaż przyznam się że na historii zwykle czytałem jakąś książkę (na szczęście zwykle były to książki szerzej omawiające temat) bo w sumie nie mówiła nic czego już bym nie wiedział.
_________________ Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia
Wypełnić życiem, jakby była wiekiem,
Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia
I - mój synu - będziesz prawdziwym człowiekiem!
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2008-04-25, 22:13
Ja w podstawówce dosłownie nienawidziłam historii, bo nauczycielkę miałam beznadziejną. Natomiast teraz jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów, bo kobita niesamowicie ciekawie opowiada i anegdoty są obłędne (typu kto z kim i dlaczego, dla przykłądu - jak to Mieszkowi II owinięto drutem kolczastym to, co nie trzeba, albo jak Wilhelm Habsburg 'spuścił się po sznurze' uciekając z apartamentu karólowej Jadwigi, albo... mogłbym tak długo wymianiać )
Więc od nauczyciela zależy wszystko.
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2008-04-25, 22:56
Tytułem informacji: to nie o moje dziecko chodzi. Ale doskonale znam te dziewczynkę - jest super zdolna , fajna i bardzo dobrze wychowana. A ze ciagnie na raz dwie szkoły i wszedzie jest dobra - nie tylko w nauce ale i w sporcie i innych dyscyplinach - to chyba nauczyciel zdawał sobie sprawe, ze tego typu ocena musiała wynikac z czegos innego,niż brak wiedzy. Szczegolnie ze mowimy o przedmiocie pt "technika"
Pomógł: 55 razy Wiek: 41 Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 11315 Skąd: Tai chi
Wysłany: 2008-04-26, 20:23
bercik_w napisał/a:
Nalezy miec tylko nadzieje ze coraz wiecej ludzi bedzie uczyc z powolania
Ja jakoś nie czuje powołania do pracy informatyka, co nie przeszkadza mi jej wykonywać całkiem dobrze. Bez przesadyzmu. Nauczyciel do zawód jak każdy inny. Świadczy usługi określonego typu, a że się mu za to płaci - ma je świadczyć dobrze. Powołanie to można mieć do kapłaństwa
_________________ "Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach