Jakiś czas temu wśród moich koleżanek wybuchł szał. Każda nagle zaczęła wszędzie nosić ze sobą "Zmierzch" Stephenie Meyer. Gdzie się nie obróciłam, tam ta okładka, czerwone jabłko w dłoniach, na czarnym tle. Kogo nie posłuchałam - "Och! Ach! Jakie to wspaniałe!". Na święta sobie pożyczyłam, przeczytałam, by wiedzieć, czym one się tak zachwycają, opinię już wyraziłam. Więc czemu piszę o tym teraz? Dlatego, że już u drugiej znajomej polonistki zobaczyłam niedawno tą książkę, co trochę mnie zadziwiło. W dodatku żadna z nich nie powiedziała, że jej się to nie podoba... toteż czuję potrzebę wyrażenia na piśmie tego, co ja o tym myślę
Cóż, powieść zaczyna się bardzo prozaicznie. Bella Swan przeprowadza się do małego miasteczka, by zamieszkać z ojcem. Idzie do nowej szkoły - wiadomo, nowe otoczenie, nowi znajomi. Od samego początku intryguje ją rodzeństwo Cullen, zawsze trzymające się razem i raczej stroniące od reszty uczniów. Szczególnie interesuje ją zabójczo przystojny Edward, w którym, jak można się domyślić, zakochuje się na zabój. Co jednak jest pewną przeszkodą w owocnym rozwijaniu się tego uczucia? Ano to, że Edward jest wampirem.
Taki wstęp dla jednych brzmi ciekawie, dla innych nie. Dla mnie brzmiał nijako, chociaż od początku byłam do tej lektury sceptycznie nastawiona. Przyznać muszę, że fabułę toto ma, mimo, że przewidywalną i naiwną, to nie najgorszą. "Zmierzch" nie nudzi. Nie jest to też strasznie porywające, ale ja się nie nudziłam.
Natomiast to, jakim językiem powieść jest pisana, mnie zwaliło z nóg. I to bynajmniej nie pozytywnie. Dlatego też tak się dziwię, że polonistki nie odkładają "Zmierzchu" po pierwszych kilku(nastu) stronach... Coś koszmarnie prymitywnego. Pomijając perełki typu "wybuchł śmiechem", zamiast wybuchnął. Ten przykład to ewidentna wina tłumacza i pewnie cała porażka tego języka to wina nie tylko autorki, ale też tego właśnie tłumaczenia. Po pewnym czasie, gdy już przestał mnie ten język w oczy razić, przyplątało się coś innego, by mnie denerwować. Znaczy powtórzenia. Mam wrażenie, że bohaterka myśli o góra trzech rzeczach w swoim życiu: Edward, szkoła, rodzice, szkoła, Edward, Edward, Edward, rodzice, Edward... i to często to samo, tylko napisane innymi słowami. Ileż można?!
A krew nagła chciała mnie zalać, gdy Edward, wampir wielki, tłumaczył, że jemu światło słoneczne, czosnek itp nie szkodzą, że "to mit". Poza tym o ile mi wiadomo, wampiry to stworzenia bez duszy. Więc i bez sumienia. Dlatego żaden wampir nie piłby zwierzęcej krwi, w celu 'nie krzywdzenia ludzi', bo by w ten sposób nie myślał - to byłby dla niego łup. No i nie zakochałby się w człowieku. Bo przecież żaden wilk nie zakocha się w owcy, prawda?
No ale to już prywatna wizja pani Meyer. Mnie się nie podobała, ale uznałam ją na czas czytania.
Podsumowując: czytadło. Ma fabułę, którą da się zaakceptować, która nie jest nudna. Mimo to nie zamierzam sięgać po kolejne tomy - szkoda czasu. Poza tą znośną fabułą, wszystko w tej książce leży i kwiczy. Nie polecam, 2/6
Niepomiernie nudzą mnie filmy, po obejrzeniu których wychodzę z kina i już na etapie opuszczania swojego rzędu i krzesełka, nie pamiętam co oglądałam.
To samo dotyczy książek.
Nie oglądam adaptacji, dopóki nie przeczytam książki. Znalazłam, zaczęłam czytać i niezmiennie usypiałam po kilku zdaniach. Potem obejrzałam film i tu znowu kolejne rozczarowanie.
Książkę polecam wielbicielkom romansów, miłosnych klimatów, otoczki tajemnicy, mrocznych bohaterów ze spojrzeniami spod byka i uległych dziewic.
Ja się "śmiertelnie" wynudziłam i zarówno film jak i książka "wyssały" ze mną całą wolę czytania i oglądania czegokolwiek na okres 3 dni.
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2009-03-04, 20:49
Do filmu się nie zabieram, bo nawet od fanek książki słyszałam, że gorszy jest... także podejrzewam że dla nie mnie do przejścia
tygryska napisał/a:
dorcia dwa razy probowalam to przeczytac.. i dwa razy poleglam
Ja miałam wolne, jak to czytałam i akurat nie miałam nic ciekawszego pod ręką. Więc siadłam i w półtora dnia przeczytałam na raz. Może to tak trzeba, by nie przysypiać
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2009-03-06, 23:55
Też jakiś czas temu próbowałam przeczytać i po 1/3 się poddałam.
Romansidełko dla nastolatek z wampirami w tle. Tragedyja nie do przełknięcia
Jeżyk faktycznie mało ambitny
Pomogła: 5 razy Wiek: 105 Dołączyła: 23 Cze 2007 Posty: 5593 Skąd: z co piątej kinderniespodzianki
Wysłany: 2009-12-13, 21:16
Dostałam to do przeczytania filmu nie oglądałam recki nie czytałam ,tylko jedna osoba powiedziała mi opinie o książce że ''ujowa'' jest
zawziełam sie i przeczytałam bo czyta sie mimo wszystko lekko ,pomysl na książkę jest ,akcja od biedy też, nawet zaciekawia co tam dalej będzie ale na boga cały czas miałam wrażenie ze to pisze 10letnie dziecko ,co za styl co za slownictwo nie wiem czy to takie kiepskie tłumaczenie czy w oryginale ta ksiązka tak pisana
_________________ .. kobieta jest tym bardziej anielska im ma więcej diabła w sobie .....
ja też wlasnie kończę toto, i mam już dwie kolejne naszykowane
a głowne skojarzenie, ktore sie za mną ciągnie, to to że a najgorszym harlekinie by byla lepsza akcja ile można glaskac po plecach i dotykac obojczyka juz nawet te nastolatki dla ktorych to bylo pisane wiedza ze facet pierwsze o czym mysli i co lapie z przodu sie znajduje
_________________
Wciąż niepewni siebie, siebie niewiadomi
Pytać wciąż będziemy, pytać po kryjomu
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2009-12-13, 22:23
jesli to to co tzw Patison gra we filmie - czyli cherlawe, mlode, sine w zasadzie i zupelnie bez wyrazu...bo o sexie juz nie wspomne... to ja nawet nie probuje tknac czy ksiazki czy filma- ale dzieki ze sie podjelas to tylko utwierdza mnie w przekonaniu by nawet kijem...
wiem - stara jestem, ale ten gosc jest aseksualny- wymoczek
i chyba tylko panienki ktorych tez nikt ... za nim tęsknia
Pomogła: 1 raz Wiek: 30 Dołączyła: 16 Lip 2009 Posty: 666 Skąd: Augustowskie pola
Wysłany: 2009-12-14, 05:52
Nie cierpię Zmierzchu.Przeczytałam wszystkie części bo zawsze kończę sagę jak zacznę.Ale przynajmniej mogłam się sobie pośmiać. Ta autorka chyba jakaś niedopieszczona bardzo musiała być, że takie ,,dziełko'' napisała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach