To będzie wtedy OT, Ene. Chyba, że poprosimy o przeniesienie.
Moi nauczyciele... Hmm... Dużo by o nich było. Ale z tych najciekawszych.
Mój chemik nie lubiał dziewczyn. Znaczy tego... lubiał chłopców. Goście mieli u niego piątki i nazywani byli Misiami, Sebusiami i innymi takimi. A myśmy sie uczyc musiały. Co nam (znaczy mnie) na dobre wyszło, bo chemikiem był naprawdę rewelacyjnym.
W pierwszyj LO polonistka była świeżo upieczoną nauczycielką, więc możecie sobie wyobrazić co się działo na lekcjach. Do czasu, kiedy nie zaczęła dziewczyna wymyślać ciekawych zajęć - rzucalismy jabłkami, gadalismy, siedzielismy tyłem do tablicy, w ramach protestu za "karniaczki" (jedynki za złe zachowanie) - staliśmy przez 45 minut i odmawialiśmy robienia jaichkolwiek notatek.
W drugiej klasie miałam babę, która o polskim wiedziala tyle, co ja o balecie. Przyszła do nas z ginazjum w poszukiwaniu "nowych wrażeń". dostarczyliśmy jej takowych. A awantury przy tym były takie, że książkę można pisać. Efektem naszych działań bylo zabranie wyżej wzmiankowanej polonistki z naszej klasy.
W klasie trzeciej uczyła nas pani, która z polskiego była rewelacyjna i trzeba było się naprawdę brać do nauki. Ale za to rewia mody była za darmo. Perfekcyjna i dopracowana w szczegółach. Jeśli ubrana była na zielono, to wszystko od bielizny (sprawdzaliśmy, jak jej ramiączka od stanika wyłaziły) przez mini, sweterek i spineczki do włosów oraz buty było w tym samym odcieniu zieleni. Przy 40 parze butów - przestałyśmy liczyć
_________________ "Nic łatwiejszego niż zmienić kobietę przeciętną w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać."
Sauvajon
Pomógł: 55 razy Wiek: 41 Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 11315 Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-06-18, 09:29
Myszor napisał/a:
To będzie wtedy OT, Ene. Chyba, że poprosimy o przeniesienie.
Wedle życzenia szanownej Pani
Moje 2 wspomnienia...
Polonistka, która namawiała mnie na studiowanie czegokolwiek tylko nie informatyki Spotkałem ją kiedyś na ulicy i była bardzo zawiedziona, że pracuję w zawodzie informatyka. Jej typ dla mnie to była politologia
Nauczyciel fizyki, którego kiedyś kumpel zaprosił na swoją osiemnastkę (sic!) i próbowałem z nim podjąć dialog... zalany w trupa Na szczęście nie przeszkodziło mi to w zdaniu fizyki. Musiałem mu namalować i opisać wzorami przejście światła przez pryzmat... Rysunek miałem w głowie, a wzory... na kredzie, którą malowałem
Więcej grzechów na razie nie pamiętam
_________________ "Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."
Pomógł: 10 razy Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 2163 Skąd: Toruń
Wysłany: 2007-06-18, 20:29
Nauczyciele z technikum.. z obecnej perspektywy to stwierdzam że to byli świetni ludzie (w znacznej części, i jak sobie przypomne te numery które moja klasa wycinała to mi wstyd..)
_________________ Własna niemoc jest tak niebezpieczna jak cudza przemoc.. Stanisław Jerzy Lec
Pomogła: 9 razy Wiek: 61 Dołączyła: 25 Lut 2007 Posty: 12655 Skąd: z tej samej bajki
Wysłany: 2007-06-18, 21:27
nauczycele z liceum.. hm stare czasy - historii uczyl mnie facet ktory bardzo lubil dziewczyny - jak miala jeszcze ciemne oczy to miala piatke - ja z zielonoszarymi czworke - bez uczenia
polonistka widziala mnie na dziennikarstwie.. fajna baba z niej byla - polskiego nie nauczyla ale tak recytowac wierszy jak ona to nikt nie potrafil - minela sie z powolaniem chyba
biologiczka - nauczyla nas serio biologii tak ze na pierwszym roku wetu nie musialam sie kompletnie niczego uczyc z tego przedmiotu - ja to juz umialam .. serio fajni ludzie byli
za to matematyczka hm... no na piatke umie pan bog, na czworke ona a uczen moze maksymalnie na trojke ja umialam na trzy z dwoma
ale czasy byly fajne to fakt teraz z perspektywy tych minionych 25 lat chetnie wspominam wtedy to byl horror - najlepsze liceum w miescie.. wiekszosc kolegow/kolezanek to dzieci prawnikow, lekarzy itd. itp. i w tym ja ... hm corka tkaczki i majstra na tkalni hihihihi - ale ratowalo mnie poczucie humoru i umiejetnosci robienia na drutach
_________________ kot tez czlowiek tylko ma ogon, futerko i jest madrzejszy...
Pomógł: 55 razy Wiek: 41 Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 11315 Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-06-18, 21:43
Aaa jeszcze moja matematyczka z liceum Kiedy rozwiązywałeś zadanie przy tablicy trzeba było uważać Miała takie wielkie przybory przy tablicy: drewniane kątomierze, linijki, ekierki itp. Kiedy się pomyliłeś lała cię w tyłek taką wielgachną jak deska linijką
Tak w ogóle to bardzo sympatyczna kobieta, dobrze ją wspominam
_________________ "Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."
Pomogła: 5 razy Wiek: 42 Dołączyła: 26 Sty 2007 Posty: 770 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-06-18, 22:18
Ja mam sentyment do pana w liceum od matemtyki .. orłem sokołem nigdy nie byłam, ale maturę na 3 z matmy udało mi się zdać A na studiach z analizy matematycznej byłam lepsza niż piątkowi z innych szkół
I ulubione powiedzonko pana od matmy: "bardzo dobrze - dostateczny" ... do dziś czasem operuję tym stwierdzeniem
Nie ma jak profil mat-inf w LO
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-06-19, 14:46
Ja byłam profil human w LO
moja "ukochana" pani od historii miala bardzo sympatyczny zwyczaj zwracania się do mnie per "Karinko" przez 3 lata nie moglam jej nauczyć, ze mam na imie Kamila
nawet jak sprawdzała obecność, to zawsze jej Karina wychodziło po pół roku przestałam ją nawet poprawiać
Fizyk traktowal moją klasę bardzo ulgowo, to znaczy, robił nam raz na 2 tygodnie kartkówkę, z zadaniami, których nikt z nas nie był w stanie rozwiązać 2 osoby z klasy, ktore mialy troszke ściślejsze umysły, dostawały zwykle 4, pozostali 3 lub 2 w zalezności od sympatii pana i tego czy się było na poprzednich zajęciach... czasami za sam napisany wzór było 3 <lol> na koniec semestru, przy czterech ocenach dostatecznych i jednej jedynce z odpowiedzi, dostałam ocenę dobrą
A ściągi na niektore przedmioty robiłam sporadycznie... zwykle uczyłyśmy się z kumpela materiału po polowie... i potrafiłyśmy od siebie ściagać, nawet siedzac w przeciwnych kątach sali
ja generalnie mialam swietnych wychowawcow przez cale gimnazjum i szkole srednia, to byly czasy, kazdy mial swoja faze, bylo super szkoda, ze juz ich nie zobacze, no moze przypadkowo sie uda - mimo, ze czlowiek meczy sie w tej szkole, ma dosc itp, to jest chyba jeden z najfajniejszych okresow w zyciu czlowieka
zaprowadziłam kiedyś koleżankę, żeby zobaczyła moją nauczycielkę od historii z podstawówki. kobieta miała na sobie od dołu: kozaki na bardzo wysokich szpilkach, czerwoną skórzaną mini, bluzkę która musiała mocno się zbiec w praniu, czerwoną skórzaną kurteczkę.....nie wyglądała jakby pracowała w szkole. fajna nie? (żeby było jaśniej: ani młoda, ani urodziwa, ani zgrabna)
chodziłam do najlepszego gimn w mieście mimo to było mocno anarchistycznie może fotkę szkoły?:
może coś innym razem dopiszę, bo nauczycieli to ja miałam i mam ekstremalnych
_________________ Żyję. To jeszcze nie koniec walki. Walkę kończy śmierć, każda inna rzecz walkę jedynie przerywa. Nauczyli mnie tego w Kaer Morhen.
Jacy ci nauczyciele od historii ciekawi w gimnazjum miałem nauczycielkę która mimo 30 paru lat była cała pomarszczona i chyba jak patyk może ważyła 40 kilo może nie na pierwszej ławce mieli najgorzej(strasznie się pluła a zapach z ust powalający) ale w sumie fajna babka była.
_________________ Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych.
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2007-08-15, 22:29
Moi nauczyciele to w większości dość ciekawi ludzie
Moja wychowawczyni uczy historii i jest to kobieta z takimi jajami jak chyba nikt. Gdy ktoś na lekcji gada, albo robi cos co jej się nie podoba, wtedy rzuca w delikwenta markerem do tablicy, ewentualnie dźga dużą drewnianą ekierką, ewentualnie klepie w łeb dziennikiem/książką. A jak opowiada o historii, to wszyscy leją po nogach ze śmiechu.
Na przykład:
Czy wiedzieliście, że kiedy Mieszko II był w czeskiej niewoli - w ich interesie było aby ten już nigdy nie miał dzieci - owinęli mu pewna ważną dla mężczyzny częśc ciała drutem kolczastym?
Albo że Stefan Batory po ślubie z Anną ("głupie toto było i szpetne jak noc, ale napalone bo pierwszy raz w zyciu dostała chłopa") codziennie wkradał się do swojej sypialni koło 3 nad ranem, by uniknąć swojej żony. A ona i tak czyhała na niego i zapraszała do swojej sypialni w wiadomym celu - on miał dość.
Albo znacie może piosenkę o carze rosyjskim Iwanie Groźnym, która leci mniej więcej tak "To nie z gór biegną krwawe strumyki, nie słoneczko krasne w niebie świeci. To ścinają carskie orpyczniki toporami główki naszych dzieci (...) Sławnie sobie ojczulku poczynasz, sławnie nam, biedakom, główki ścinasz. Skórę darłeś, języki rwałeś, na paliki ostre nawlekałeś, żywym ogniem ciałeczko paliłeś, Własną raczką carską - męczyłeś (...) Hej, bojarskie córy, krasawice pohańbiłeś panny - łabędzice (...) A kto tobie służył najofiarniej, tak i potem ginął jak najmarniej. A za krew i łzy i naszą nędzę my cię wielbić będziem - jeszcze więcej. Wiecznie Ciebie sławić, kochać będziemy, bo nie kochać - to się boimy!" (pisane z pamięci, chociaż mam to gdzieś na kompie, śpiewane przez Przemka Gintrowskiego). to nam śpiewała na lekcji i nie musiała nic więcej mówic dla przybliżenia nam postaci cara Iwana.
Nie wspominając o tym, że Wilhelm Habsburg uciekając z sypialni naszego króla Jadwigi "spuścił sie po sznurze", a Bolesław Krzywousty po łacinie to Boleslavus Curvus.
Moi nauczyciele? Hmm... troche ich bylo patrzac na to, ze zaliczylem 3 podstawowki i co ciekawe wszystkie na tym samym osiedlu
W klasach 1-3 przeszedlem przez 2 podstawowki ale ciagle uczyla mnie ta sama nauczycielka. Z tamtego okresu pamietam tylko tyle, ze byla wredna i lubila mnie gnebic. To chyba to wyrobilo u mnie ta wrazliwosc na kazdy docinek od strony nauczyciela.
W klasach 4-6 przywrocono mnie do starej podstawowki. Maty uczyla mnie nauczycielka, ktora potrafila uczyc. Polskiego nie mialem cala 4 klase bo nauczycielke pobil maz. Przyrody uczyla mnie zyjaca w swoim swiecie nauczycielka. Niemieckiego jakas rastafarianka. W-f i basenu spoko koles (mimo ze i tak sie plywac nie nauczylem )
Gdy poszedlem do mojej 3 podstawowki do klas 5-6. Znowu moja wychowawczynia byla polonistka, przez co Polski byl godzina wychowawcza. Matemy przez te 2 lata nie nauczylem sie nic a nawet cofnolem w rozwoju piszac lisciki i doprowadzajac facetke do mdlosci plywajacym glutem w husteczce. Histori uczyla mnie pozbawiona poczucia humoru nauczycielka ktora wezwala rodzicow gdy zapytalem je czy margaryna Bona jest spokrewniona z krolowa Bona.
Gdy poszedlem do Gimnazjum moja wychowawczynia byla przerazona nami germanistka, ktora zastepowala inna normalna germanistke ktora zaczela uczyc nas w 2 klasie. Wiekszosc nauczycieli byla w porzadku, ale chemicy i geograficy nie zapomne. Sa to kobiety ktorym w zyciu nie powiem dziendobry chocby nie wiem co. Chemie umialem dosc dobrze a i tak zawsze dostawalem dopa, ktory po akcjach u dyrektora stawala sie 5 lub 4. W ostaniej klasie tylko mialem 3, bo rodzice powiedzieli mi, zebym sobie odpuscil bo to i tak punktowany przedmiot nie jest w technikum elektrycznym. Z geografia bylo podobie. O pozostalych nauczycielach moglbym pisac dluugo, zwlaszcza o matematycy, ktora nauczyla mnie liczyc tak, ze uklady rownan liczylem w pamieci.
To w tej szkole najlepiej poznalem pedagoga i dyrekcje, choc w ostaniej podstawowce tez bylem czestym gosciem i kto wie czy nie czestszym
W technikum no coz, czlowiek sie ustatkowal, nie chodzi zbyt czesto do pedagoga (a bynajmniej nie na dywanik) Zaluje tylko tego, ze w tej szkole odpuscilem sobie chemie i na swiadectwo bedzie 3 oraz tego, ze matematyczki w tej szkole nie ucza totalnie nic, przez co moje umiejetnosci liczenia w pamieci zanikly. Ta szkola to w ogole dziwna jest, niby jest to szkola elektryczna, ale elektryki nie ma totalnie kto uczyc i na najwyzszym poziome stoi Polski z facetka, ktora w uczniach widzi chyba same zle strony (choc mnie lubi )
Nie no to nie jest temat do klepania na klawiaturze... moja przeszlosc jest tak bogata, ze jak bym zaczal opowiadac i sobie przypominac to bym chyba z tydzien opowiadal Szkoda, ze pamietnika nie prowadzilem... bo teraz jedyne co mi pozostaje to opowiadac, bo spisywac tego sie nie chce...
_________________ Niejeden woli sie nie jeba... zajeba... i miec.
Aktualnie oddaje się pracy więc bywam tu rzadziej
JEŚLI WAŻNA SPRAWA TO PROSZE O PW, BO PRZEGLĄDAM TYLKO "STAŁE" WĄTKI!
a pamietacie jak kiedys w wydarzeniach pokazali Barbare Dobkowska, ktora chciala wyrzucic z list ksiazek do zakupienia przez biblioteke ksiazke Tomasza Lisa, wyrzucic gazete wyborcza itp? to byla moja wychowawczyni od IV do VI klasy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach