Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-12-03, 13:16 Gaiman Neil "Amerykańscy bogowie"
Amerykańscy Bogowie to historia o bogach, przywiezionych ze sobą przez wszelkiej maści imigrantów i przybyszów do Ameryki, swoistej Ziemi Obiecanej dla wielu... Przywiezionych z krajów rodzinnych, początkowo czczonych jeszcze ale... Bogów, o których z czasem przestano pamiętać, pozostawionych samym sobie... Bogowie Gaimana- indyjscy, egipscy, skandynawscy, irlandzcy, jakoś zaaklimatyzowują się w Ameryce, prowadzą taksówki, pracują w zakładach pogrzebowych, siedzą w więzieniach, popełniają samobójstwo, grają w warcaby, zajadają się frytkami... I tworzą pewnego rodzaju małą społeczność, luźno ze sobą powiązaną.
Odyn, Loki i pozostali muszą przecież szukać sposobów, by jakoś żyć, a życie zapomnianego bóstwa do łatwych nie należy... Tym bardziej kiedy amerykańska współczesna „konkurencja”- bóg miasta, techniki itp. opływają w dostatek... i nie za bardzo żywią przyjazne uczucia w stosunku do starych bóstw. Narasta konflikt...
W to wszystko zostaje wplatany Cień- trzedziestoparoletni mężczyzna, świeżo zwolniony z więzienia za dobre sprawowanie.
Czytałam tzw wydanie autorskie,
ale widziałam tez wersję opatrzoną nagłówkiem „Andrzej Sapkowski przedstawia”... Wg mnie twórczość Sapkowskiego nijak się ma do tego co napisał Gaiman, i to może jedynie zniechęcać potencjalnych czytelników.
Szczerze mówiąc, pomysł niezły (choć nie jakoś specjalnie oryginalny), ale jakoś mnie ta książka wymęczyła. Na początku było nieźle, a potem coś jakby... Nie wiem.
Kamila napisał/a:
ale widziałam tez wersję opatrzoną nagłówkiem ?Andrzej Sapkowski przedstawia?... Wg mnie twórczość Sapkowskiego nijak się ma do tego co napisał Gaiman, i to może jedynie zniechęcać potencjalnych czytelników.
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-12-03, 19:55
Hadrianka napisał/a:
Na początku było nieźle, a potem coś jakby... Nie wiem.
Mi się gdzieś od środka przestało podobać, czytałam raczej po to, żeby się dowiedzieć jak to się niby skończy...
Najbardziej mi się podobało to, ze akcja rozgrywała się współcześnie i Ci dawni bogowie byli tak w miarę wpasowani w teraźniejszość
Cytat:
Zapiszcie się na FiR, albo ZB to za taki tekst to może nie ban ale ekskomunika na pewno
Jestem zarejestrowana na ZB ( pod innym nickiem), ale rzadko tam piszę. Za ten tekst, a zwłaszcza za uwagę na temat Sapkowskiego pewnie by mnie stamtąd wygnali.
Pomógł: 10 razy Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 2163 Skąd: Toruń
Wysłany: 2007-12-03, 23:22
A wiecie, że na dobrą sprawę miałem podobnie..
Początek mnie wciągnął, ale jak się zaczęli Ci bogowie pojawiać itp. to coraz trudniej mi było czytać, i tylko siłą rozpędu doczytałem do końca.
Ale wydana ładnie (wersja autorska)
_________________ Własna niemoc jest tak niebezpieczna jak cudza przemoc.. Stanisław Jerzy Lec
Pomogła: 6 razy Wiek: 37 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 3959
Wysłany: 2007-12-04, 19:17
Cytat:
ale widziałam tez wersję opatrzoną nagłówkiem „Andrzej Sapkowski przedstawia”... Wg mnie twórczość Sapkowskiego nijak się ma do tego co napisał Gaiman, i to może jedynie zniechęcać potencjalnych czytelników.
Poprawka, większość książek Gaimana jest wydana "podwójnie" w wersji autorskiej i w wersji sygnowanej Sapkowskim.... Przecież to bez sensu...
Jedna jest dla czytelników otwartych na nowości, zaznajomionych z wieloma tytułami a druga dla ignorantów, co to tylko Sapka na oczy widzieli (nie twierdzę, przy tym, ze każdy fan Sapka jest ograniczony, bynajmniej, w obie strony to nie działa).
andy napisał/a:
za taki tekst to może nie ban ale ekskomunika na pewno
To raczej nie świadczy zbyt dobrze o FiR i ZB... a nie o nas.
Za pierwszym razem, kiedy czytałem „Amerykańskich Bogów” byłem iście oczarowany. Styl, i życiowe porady płynące z ust bohaterów z niemalże co drugiej strony zapewniały mnie, że czas z tym dziełem nie będzie można uznać za stracony. Może nie były to dosłowne sugestie, ale na pewno co bardziej uważny czytelnik wśród tego całego pesymizmu i sarkazmu zalewającego książkę dostrzeże je. W końcu rozważania na przykład na temat tego, czym jest dla świata uzależnienie od tworzącej się kultury konsumpcjonizmu jest tym, co tygryski lubią najbardziej. Przynajmniej mają one co robić, kiedy reszta – ubolewam, że niestety ta większa reszta naszego społeczeństwa – dojrzewa na skrzyżowaniach ulic i jedyne co robi to narzeka na wszystko, tylko nie na siebie. Przynajmniej te nieliczne tygryski mają czym zając swoje myśli, odpędzić je od gorzkich zgadywanek z cyklu „Czy moja żona nie powinna być już w domu?”.
Gaiman zorganizował dla mnie czas, zmusił do zamyślenia się. Podobało mi się, gdyż miałem dość na jakiś czas płytkich fabuł, jakich w ostatnich czasach pojawia się zdecydowanie za wiele.
Lubię baśnie, legendy no i oczywiście bajki. Przypominają mi o tych momentach, które są najistotniejsze w życiu każdego człowieka. Mówią o ważnych rzeczach w prosty sposób, tak by każdy mógł je zrozumieć. Dzięki Gaimanowi i podobnym do niego (jakkolwiek dziwnie to brzmi) pisarzom możemy czytać o bajkach dziejących się w czasach współczesnych. Są one zdeformowane i z lekka inaczej stylizowane, ale to ciągle bajka. Czyż „urban fantasy” nie można by nazwać bajką dla dorosłych, bajką dziejącą się na wyciągnięcie ręki od nas?
Elżbieta Żukowska pisała:
„Akcja baśni miejskich rozgrywa się we współczesnych wielkich miastach, które okazują się zawierać w sobie krainy czarodziejskie i tajemnicze (...) oba światy przenikają się i wpływają na siebie”.
Wstaję rano, idę do pracy, wstępuję na pyszne pierożki do Mabel i wychodząc potykam się o białego króliczka zmierzającego do swojej nory (to dawniej) bądź też strzela do mnie wampir z precyzją iście fantastyczną (to dziś).
Czyż nie jest to piękne? Gaiman trafił w bardzo dobry czas. W okres, kiedy choć nie czyta się już bajek to wciąż się za nimi tęskni. Nie wiem, czy wstydzimy się bajek, ale jeżeli „tak” to uważam, że staramy się to zatuszować właśnie poprzez czytanie takich książek, jak „Amerykańcy Bogowie”.
Jakiś czas temu wszedłem do księgarni, przejrzałem półki, zniesmaczyłem się widząc, ile drzew ucierpiało przez pewną słów fabrykę i sięgnąłem po nowe wydanie „Amerykańskich Bogów”.
Zerkam na okładkę i czytam:
„Amerykańscy Bogowie to prawdziwy cud. Gaiman opowiada w nich całkowicie niewiarygodną historię, historię iście mityczną w sposób przejmujący i wiarygodny. To bardzo ważne książka. Pablo Neruda powiedział coś podobnego o innej klasycznej powieści: nie przeczytać jej, to tak jak nigdy nie skosztować pomarańczy”.
Może ktoś mi wyjaśnić dlaczego jest ona taka ważna? Przeczytałem tą wersję rozszerzoną i jakoś sam nie umiem na to pytanie odpowiedzieć a przynajmniej nie do końca. Owszem niesie ta książka pewne ostrzeżenia dla społeczeństwa i to nie tylko amerykańskiego, ale tak naprawdę znam wiele pozycji literackich, które w jeszcze większym stopniu wtłaczają nam do głów pouczenia o zmianach w codzienności naszego świata. O tym, że zapominamy o ważnych rzeczach a coraz bardziej zaplątujemy się w pętla konsumpcjonizmu pisał między innymi Cezary Michalski i wielu innych.
Uważam, że książka jest oryginalna, to chyba jest najlepsze jej określenie. Jest indywidualnością, gdyż Gaiman potrafił powiedzieć o sprawach trudnych w prosty, dość zabawny sposób. Wybija się na tle innych pozycji, ale tylko pod wpływem stylu. Problemy poruszane w „Amerykańskich Bogach” nie są już oryginalne. Nie powiem, że są oklepane, ale przynajmniej coraz bardziej popularne w ostatnich czasach. Przecież coraz więcej powstaje pisarzy, którzy nie widzą już siebie w roli rzemieślników pióra, ale w pozach artystów słowa, którzy niczym romantycy, mają stanąć przed społeczeństwem i wytykać mu grzechy.
O jej „ważności” można było by mówić, gdyby to Gaiman powiedział pierwszy o zagrożeniach wynikających ze zbytniego zapatrzenia w sukces, w dzień codzienny. Tak jednak nie jest.
Podsumowując swoje wywody powiem, że Gaimana lubię i szanuję głównie za to, że po prostu jest. Dokładne analizowanie jest wad i zalet zostawiam krytykom. Dla mnie ważne jest to, co do mnie dociera i co ja mam szansę przekazać innym.
Miłą, przyjemną, pouczającą książkę.
Mnie też się Nigdziebądź podobało Dużo lepsze moim zdaniem od "Amerykańskich bogów", którzy maja niezły początek (no bo jak nie lubić Cienia), ale potem co kawałek coraz gorzej.
Pomógł: 55 razy Wiek: 41 Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 11315 Skąd: Tai chi
Wysłany: 2009-02-25, 21:02
Dorcia, nie słuchaj Aśki Amerykańscy bogowie są super! Właśnie kończę i absolutnie się nie zgadzam, że to się w złym kierunku rozwija, czy też cokolwiek traci. Książka jak dla mnie duuuużo lepsza i dojrzalsza niż Nigdziebądź.
_________________ "Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."
Byłaby świetna, gdyby nie te wszystkie metafizyczne pierdy (czyli nie byłaby wcale, bo one stanowią ważny element fabuły) A to kim okazuje się Cień = fail. No i przewidywalna do bólu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach