Urodziło mi się to wczoraj, nie wiem, gdzie wrzucić to robię nowy temacik ^^' Generalnie chciałabym "rozpętać" dyskusję o silnych, wyrazistych bohaterach w kinie popularnym Zaczynam rzecz jasno od moich ulubieńców, których tak wiele łączy i tak wiele dzieli
__________________________
Rocky to mój ulubiony typ bohatera – upada, by podnieść się i powrócić w chwale. Jest prosty i przez to autentyczny. Jest w nim siła – silne są jego radości, silne, nawet silniejsze – dramaty. Głupcem jest ten, kto sądzi, że chodzi o bokserską walkę. To historia prostego chłopaka, który wychodzi ze slumsów, osiąga coś wielkiego. I ta droga z dna na szczyt towarzyszyła mu będzie nieustannie (za każdym razem Rocky walczy by coś ochronić!). Niewiele jest postaci zwycięzców, którzy tyle razy upadali.
Zabieg jest prosty. Po pierwsze Rocky jest zwykłym chłopakiem, niezbyt bystrym na dodatek. Po drugie porażka zbliża go do odbiorcy, czyni realniejszym. No a droga na szczyt z samego dna wygląda o wiele lepiej niż z trzeciego piętra na czwarte. O ile zwycięstwa są spektakularne, tak płaci za nie nasz bohater ciężką pracą, walką z własnymi słabościami, poświęceniem i garstką osobistych dramatów. Przysłowiowe krew, pot i łzy. Do tego nie jest owładnięty manią zwycięstwa, a może raczej walczy fair, wygrywa i przegrywa wtedy, kiedy na to zasługuje. Zdaje sobie sprawę, że aby się zrewanżować (nie zemścić!) musi ciężko popracować, tak aby następnym razem być tym lepszym.
„Wtedy się nie bałem, ale teraz mam żonę i dziecko” – te chwile „słabości” nie czynią go mdłym i słabym, odpowiedzialność za rodzinę i strach przed skazaniem ich na życie w nędzy, czyni Rocky’ego jeszcze bardziej ludzkim. Rocky to postać, którą się nie tylko li lubi. Rocky’ego się szanuje. To nie Rambo, który swoim histeryzmem budzi w widzu histeryczne uczucia. Rambo jest przegranym, nie wie, nie rozumie, jest samotny, zagubiony, zaszczuty. Rocky jest na to zbyt prosty, kiedy upada to tylko po to, żeby wstać. Rambo upada, by spojrzeć na oprawcę tym wzrokiem kopniętego szczeniaczka i zapytać „ale dlaczego? Przecież nie zrobiłem nic złego!” Paradoksalnie to Rocky wie, że życie nie jest sprawiedliwe. Rambo nie staje do walki. Rambo ucieka i broni się. Skala tej obrony (w efekcie mini-wojna) wynika ze skali jego niezrozumienia. Ktos go zaatakował („To wy przelaliście pierwszą krew”), więc się broni. Rocky nie ucieka, staje do otwartej walki na jasno określonych zasadach, bo świat Rocky’ego jest prosty jak on sam. Postawiony wobec trudnego wyboru, zmarszczy brwi, przemyśli sprawę i podejmie decyzję. Rambo spojrzy zaskoczony i powie „nie mogę dla was poświęcić niczego więcej, po prostu już nic nie mam, chciałem tylko zjeść obiad.”
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2008-07-26, 15:17
uuu...moze cos jutro napisze, bo to niełatwo tak z biegu... nie lubie boksu i ten film (filmy) z premedytacja omijałam (tak, nie ogladalam i nadal nie zamierzam, chyba ze uda Ci sie mnie przekonac) - natomiast lubie Sylwka S. i Rambo bardziej mnie pasuje
I wczoraj byl film z nim i Badziorasem, ktorego to Antonia, generalnie nie lubie (byc moze z powodu jego zwiazku z Melania ), ale to jeden z filmow, ktore super se oglada i Sylwek i Bandzioras sa w nim świetni.
Własnie mamy tu do czynienia z tego tybu bohaterem - z tym ze jeden jest silny i dobry a drugi moglby byc - gdyby jego psychika mogla to przeskoczyc. dązenie do bycia tym najlepszym, rywalizacja - czesto niestety prowadza do dewiacji psychicznych. A szkoada tego Bandziorasa z filmu, szkoda.
Na dzis tyle bo czasu na myslenie brak
A "Zabójcy". Fakt, podobał mi się. I też Bandziorasa nie lubię, a w tym filmie był przekonujący
A co do Rocky'ego - to nie jest film o boksie (w szczególności pierwszy). Tak naprawdę jest to kawał dobrego dramatu. Boks to tylko sposób na wydostanie się z bardzo nieciekawej sytuacji osobistej (bieda i związana z nią beznadzieja) i nacisk położył Stallone (scenariusz i to nieomal oskarowy, ogółem trzy Oscary, siedem nominacji) na bohatera. Zmuszała nie będę ( ), ale uważam ten film za naprawdę godzien uwagi. Po prostu kawał dobrego kina, kompletnie nie rozumiem podejścia niektórych do "Rocky'ego"... (nie piszę o Tobie). Dla mnie to ważny film (dla mnie osobiście), jeden z moich ulubionych i najlepszych jakie oglądałam. Przez swą prostotę robi duże wrażenie. Nie jest wydumany i przesadzony (mówię o "jedynce", choć pozostałe filmy też nie zaskakiwały przekomplikowanymi problemami). Trochę wzruszeń, trochę śmiechu przez łzy, trochę słynnych cytatów (mój ulubiony to "nie wiem, co mam ci powiedzieć, nigdy nie rozmawiałem z drzwiami"), dobra muzyka... po prostu dobre kino
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach