Wysłany: 2011-03-06, 21:44 Serie których nie chciało się doczytać
Hmm dziś z serii moich dziwnych przemyśleń o seriach książkach do jakich straciliście cierpliwość. Z reguły mam tak że jak coś zacznę robić to pragnę to skończyć nie ważne czy to książka, film ,serial czy coś innego. Od czasu do czasu jednak natrafiam na coś co prostu po pewnym czasie mnie do siebie zniechęca i odrzuca. Może chodzi o "przejedzenie" znużenie tematem.
Dobrze pamiętam książkę Ryby śpiewają w Ukajali w której dobrnąłem jakoś tak do 20 strony i odpuściłem po prostu nużyły mnie te rozbudowane opisy przyrody itp. Ale dużo ciekawiej jest w przypadku serii ostatnio zabrałem się do Stena Chrisa Buncha i Cole Alana i przyznam że o ile na początku fajnie się czytało o tyle z każdym kolejnym tomem rosło zniechęcenie. W końcu poddałem się w połowie 7 tomu. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Dirigent Mercenary Korps tam poległem na 3 tomie. Takie rosnące zniechęcenie to danego pisarza pojawia się chyba wtedy gdy autor ciągle stosuje te same zabiegi te same schematy które po pewnym czasie po prostu nużą.
A może po prostu większe serie trzeba czytać po jednej książce albo po 2 bo każda staje się nużąca? Wszystko jednak zależy od pisarza od tego jak często wprowadza jakieś urozmaicenie do akcji.
Ciekawi mnie czy ktoś też czytając jakaś seria książkę nagle się nią znużył i po prostu odpuścił i dlaczego?
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2011-03-06, 22:34
Norton - seria świata czarownic - miałam w domu chyba ze 3 książeczki, ale tak zupełnie nie po kolei z serii - i wydawało się super ciekawe i wciągające- wzięłam więc z biblioteki po kolei i... rozczarowanie zupełne- na trzecim tomiku już nie dałam rady i normalnie usnęłam z głową na książce
A co do zniechęcenia do pisarza- mam taki stosunek do Rotha- ten kompleks nie Portnoya, ale Żyda mnie już po prostu brzydzi. I w każdej książce to samo- choćby pisał o rybach w Ukajali- to będzie analizował jak on- Żyd je postrzega, a jak goje czy gojki - i najgorsze, że te ryby dla niego - Zyda będą śpiewały gorzej i będa te mnej kolorowe. Wrrr....
Pomógł: 20 razy Dołączył: 11 Sie 2006 Posty: 3224 Skąd: P-w
Wysłany: 2011-03-07, 00:30
Tanatos napisał/a:
Dobrze pamiętam książkę Ryby śpiewają w Ukajali...
a to mi przypomniałeś, że kiedyś się zaczytywałem przyrodniczo-przygodowymi książkami Arkadego Fiedlera .
Z niedokończonych serii to Pratchetta 'Świat Dysku' skończyłem w połowie pierwszego tomu, podobnie Glena Cooka 'Imperium Grozy'. Powód: te jakoś nie wciągały, a akurat znalazły się pod ręką ciekawsze książki, ale chciałbym kiedyś spróbować jeszcze raz te serie.
Wiek: 51 Dołączył: 20 Sie 2007 Posty: 795 Skąd: stąd dotąd
Wysłany: 2011-03-07, 02:49
Zaliczonych kilka podejść i rozbicie o ... no właśnie nie wiem o co :
Terry Goodkind - cykl Miecz Prawdy - przyhamowało przy 4 czy 5 tomie, nie mogę dalej... Pierwszy mogę czytać ponownie.
Piers Anthony - cykl Xanth - chyba przełknięte całe ale w kilku podejściach po 3-5 tomów na raz
Pan Samochodzik- cykl podstawowy w te i wewte na wyrywki, późniejsze tomy siakoś nie smakują...
Clive Cussler - NUMA - niby przeczytane w większości - swoją drogą całkiem sympatyczne czytadło, zdecydowanie nie polecam więcej niż 2-3 tomy pod rząd.
Więcej chwilowo nie pamiętam, ale pewnie coś jeszcze pomnę
Pomogła: 8 razy Wiek: 42 Dołączyła: 29 Sty 2007 Posty: 9908 Skąd: Jaworzno/Petawawa, ON
Wysłany: 2011-03-07, 03:49
J.D. Robb - cykl "In Death", doszłam chyba do 7 tomu, a później dopadł mnie kryzys czytelniczy trzymający do dzisiaj, i chociaż książki się dobrze czytało, to jednak zaczynały męczyć te same schematy
_________________ Nie wszystko złoto, co się świeci,
Nie każdy chłop z widłami to Posejdon.
Terry Goodkind - cykl Miecz Prawdy - przyhamowało przy 4 czy 5 tomie, nie mogę dalej... Pierwszy mogę czytać ponownie.
A właśnie wtedy zaczyna się robić fajnie, bo wchodzą watki polityczne. Niestety goodkindyzmy są nadal (goodkindyzm - tłumaczenie całkiem logicznych rzeczy magią, demonami /które są na wolności/, absurdalnie przepakowane postacie itp. itd. ), więc jedną rocznie czytam (w większym stężeniu się nie da). A z tego co piszecie, to odpadliście gdzieś w okolicy "Świątyni Wichru", która jest chałą potworną, to prawda Ale już taka "Nadzieja pokonanych" jest bardzo fajna.
Ja odpadłam na Księdze Nowego Słońca. Kompleksy autora przesłoniły mu wszystko inne i po drugim tomie przestałam się katować (pierwszy był całkiem-całkiem). I to chyba jedyny taki przypadek
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2011-03-07, 21:14
Jeśli dylogię można nazwać serią, to nie doczytałam "Czystopisu" Łukianienki, bo "Brudnopis" mnie zawiódł
Poza tym teraz nie mam zamiaru doczytywać drugiego tomu "Wiedźmy Opiekunki" Olgi Gromyko (czyli czwartego tomu serii o W.Rednej ), bo jakieś to takie nudne się zrobiło.
I to chyba tyle, rzadko się w ogóle biorę za jakieś serie
Pomógł: 2 razy Wiek: 35 Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 2817
Wysłany: 2011-03-07, 21:35
Hadrianka napisał/a:
Cytat:
Terry Goodkind - cykl Miecz Prawdy - przyhamowało przy 4 czy 5 tomie, nie mogę dalej... Pierwszy mogę czytać ponownie.
A właśnie wtedy zaczyna się robić fajnie, bo wchodzą watki polityczne. Niestety goodkindyzmy są nadal (goodkindyzm - tłumaczenie całkiem logicznych rzeczy magią, demonami /które są na wolności/, absurdalnie przepakowane postacie itp. itd. ), więc jedną rocznie czytam (w większym stężeniu się nie da). A z tego co piszecie, to odpadliście gdzieś w okolicy "Świątyni Wichru", która jest chałą potworną, to prawda Ale już taka "Nadzieja pokonanych" jest bardzo fajna.
Ja odpadłam na Księdze Nowego Słońca. Kompleksy autora przesłoniły mu wszystko inne i po drugim tomie przestałam się katować (pierwszy był całkiem-całkiem). I to chyba jedyny taki przypadek
Najgorsza jest Dusza ognia, a zaraz potem ostatni tom . Nadzieja pokonanych jest najlepsza zaraz po pierwszym tomie
_________________ Marzenia, które nigdy się nie spełniły… I nigdy się nie spełnią. Obraz powoli blednie lecz nie znika. Oczy powoli zaczynają dostrzegać świat. Ociężały umysł budzi się. Światełko w tunelu… Śmierć?
Dusza ognia miała właśnie fajne wątki z polityką dworska, natomiast nagromadzenie goodkindyzmów straszeczne (dwmony na wolności, tłumaczenie czegoś całkiem logicznego MAGIĄ i inne takie kwiatki. W akompaniamencie MILIRDOWEJ armii Ładu, która nigdy nie słyszała o liniach zaopatrzenia).
Ale najgorsza jest bezsprzecznie "Świątynia..." Streszczanie jej w pociągu rozbawiło do łez cały przedział. Telenowele są jakieś takie sensowniejsze mimo, ze to ten sam poziom fabularny I boże to zakończenie "Tylko nie mów Ryszardowi" jest po prostu wtopą tysiąclecia
Seria, którą skończyłam wprawdzie, ale dwa ostatnie tomy były męczarnią - Harry Potter oczywiście.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach