Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2012-04-02, 20:50 Llosa Mario Vargas "Miasto i psy"
"Miasto i psy" to powieściowy debiut peruwiańskiego noblisty, a także pierwsza jego książka, jaką miałam przyjemność czytać. I z pewnością nie ostatnia.
"Miasto i psy" to opowieść o szkole wojskowej w Limie, o tym, jak każdy z kadetów na swój sposób przystosowuje się do panujących tam zasad. Wojsko wszystkim kojarzy się z żelazną dyscypliną - i tego w szkole im. Leoncia Prado nie brakuje. Porucznik Gamboa, kapitan Garrido, oficerowie - oni wszyscy dbają o to, żeby kadeci byli punktualni, aby mundury były zadbane, aby ćwiczenia były wykonywane poprawnie. Jednak kiedy żaden z wymienionych nie patrzy, kadeci wprowadzają własne zasady. Wtedy zaczyna się picie, palenie, gra w karty, wymykanie się do miasta "na dziwki", a przede wszystkim wzajemne gnębienie się. Przyzwyczajenie się do rygoru wojskowego nie jest dla kadetów takim problemem, jak odnalezienie się właśnie w tym czasie, kiedy go nie ma. Każdy stara się znaleźć własny sposób - Jaguar jest brutalny, Poeta jest cwany, Boa trzyma się z Jaguarem, a Niewolnik... cóż, Niewolnik jest sobą, wrażliwym, spokojnym człowiekiem. Jaguar zastrasza, Poeta handluje listami i erotycznymi nowelkami, Boa wyżywa się na Niewygrzanej, a Niewolnik... cóż, Niewolnik staje się ofiarą.
Samej fabule powieści nie mam nic do zarzucenia. Jest ciekawa, wciągająca, dobrze przedstawia nam bohaterów, ich życie w szkole i poza nią, przedstawia przyczyny, dla których znaleźli się w szkole. Wierzę, że powieść wywołała wiele kontrowersji. Ujawnia trochę haniebnych faktów na temat sposobu podchodzenia do tematu sprawiedliwości w peruwiańskiej armii, porusza temat konfliktu jednostki z wojskowym reżimem.
Największym plusem jest jednak według mnie sposób prowadzenia narracji. Otóż podczas czytania pierwszych kilkudziesięciu stron, kawałki układanki nam do siebie nie pasują, historie z przeszłości się nie zazębiają. W końcu wpadamy na to, że mamy więcej niż jednego narratora, jednak przez długi czas nie jesteśmy pewni ilu ich jest, nie mówiąc już o identyfikacji ich wszystkich. Granica pomiędzy jedną narracją, a drugą jest tak cienka, że prawie niewidoczna i trzeba się "wgryźć" w powieść, żeby powoli zacząć ją wyczuwać. Dla mnie właśnie to wyczuwanie było największą przyjemnością z lektury. Co jest też cenne, w tej powieści czytelnika zaskakuje coś innego niż fabuła. Od połowy powieści byłam przekonana, że już przejrzałam Llosę, że już wiem kto mówi i kiedy - które to przekonanie niespodziewanie runęło w gruzy na ostatnich stronach, a ja poczułam się bardziej zaskoczona niż przy niejednym kryminale, kiedy dowiadywałam się "kto zabił".
Minusy? Szczerze pisząc nie widzę żadnych.
Podsumowując, cieszę się, że zabrałam się za tego autora. Jest to jedna z niewielu książek, które prawdopodobnie przeczytam kiedyś jeszcze raz, żeby sobie poukładać historie poszczególnych bohaterów od początku. Polecam!
A ja w ramach przyklaśnięcia Dorze dodam, że to właśnie książka "Miasto i psy" w 1963 roku otworzyła drogę literaturze iberoamerykańskiej do Europy. Zjawisko i fenomen literatury z Ameryki Południowej szybko przekształcił się w niewyobrażalny boom. Co ciekawe książka "Miasto i psy" nie jest łatwą książką, bo zawiera wiele odniesień kulturowych i politycznych, a nie zapominajmy, że wiele wtedy się w Peru działo. Lewoskrętne Peru miało zaciągi komunistyczne, szalała maoistowska partyzantka z której wykrystalizował się Świetlisty Szlak, co jakiś czas władzę przejmowali wojskowi by w rezultacie po 68 na kilkadziesiąt lat nie dopuścić nikogo innego do rządzenia krajem.
_________________
pajk napisał/a:
Bez rymów wszystko sie robi poważne smiertelnie i tragiczne bufoniasto nadente jak zurmik
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2012-04-04, 19:20
zurmik napisał/a:
Co ciekawe książka "Miasto i psy" nie jest łatwą książką, bo zawiera wiele odniesień kulturowych i politycznych, a nie zapominajmy, że wiele wtedy się w Peru działo.
Z tych odniesień kulturowo-politycznych pewnie wiele nie wyłapałam, bo zielonego pojęcia nie mam, co się w Peru działo poza tym, co przeczytałam na okładce książki. Zresztą było tam też napisane coś w stylu, że fabułę można traktować jako metaforę, gdzie szkoła kadetów jest symbolem całego totalitarnego państwa. Ja bym nie wpadła na to, żeby tak tą książkę odebrać, chociaż faktycznie - można Mimo niewidzenia "drugiego dna" podczas czytania, podobało się bardzo
Zurmik, jeśli czytałeś Llosy więcej, co polecasz jako następne?
Dora i w tym tkwi potęga Llosy. Jego książki są wielopłaszczyznowe - można je odbierać na wielu poziomach i każdy czytelnik będzie zadowolony, bo Llosa opowiadać potrafi. Co następne? to zależy co lubisz bo Llosa w swych książkach zmienny jest
Rozmowa w katedrze - jest uznawana za jego najwybitniejsze dzieło i faktycznie Llosa pokazuje swój niebywały kunszt i warsztat pisarski. Ciekawa zarówno od strony literackiej jak i technicznej, ale też trudna, bo z licznymi odniesieniami politycznymi.
Gawędziarz - zbiór mitów Indian peruwiańskich, pisana tak, że legendy przeplatają się i czasem zaciera się granica pomiędzy jednym, a drugim mitem. Czytelnik zasłuchuje się w głos gawędziarza, najstarszego mędrca, podtrzymującego tradycję istnienia. Onirycznie staje się elementem opowieści. Niezwykle ciekawa, ale czytało mi się ciężko.
Ciotka Julia i skryba - nie wiem czemu, ale to moja ulubiona książka. Jest jakaś taka kiczowata Zresztą nawiązuje tym samym do oper mydlanych, które tworzy główny bohater. Ciekawa i przewrotna. Jak przeczytasz polecam też ekranizację z Keanu Reevesem w roli głównej.
Pochwała macochy dobra, ale bardzo przejaskrawiona. Świetnie napisana, barokowo rzekłbym nawet. Llosa z premedytacją prowokuje, burzy sacrum i łamie tabu.
No trochę on tego napisał, a ja o literaturze ibero mogę długo
_________________
pajk napisał/a:
Bez rymów wszystko sie robi poważne smiertelnie i tragiczne bufoniasto nadente jak zurmik
Pomogła: 7 razy Wiek: 31 Dołączyła: 14 Sie 2007 Posty: 5405 Skąd: Katowice
Wysłany: 2012-04-04, 19:56
zurmik napisał/a:
Ciotka Julia i skryba - nie wiem czemu, ale to moja ulubiona książka. Jest jakaś taka kiczowata Zresztą nawiązuje tym samym do oper mydlanych, które tworzy główny bohater.
Natknęłam się na to ostatnio w bibliotece i przez to się dowiedziałam, że Llosa dość ciekawe miał życie miłosne - najpierw małżeństwo z ciotką, a potem z kuzynką To na pewno przeczytam Te inne zresztą też, mity peruwiańskich Indian mnie się podobają, jak trochę kiedyś czytałam w necie o północnoamerykańskich Indiańcach, tak o południowych nie wiem nic
Pomógł: 16 razy Dołączył: 23 Lis 2006 Posty: 10914 Skąd: z Matrixa
Wysłany: 2012-04-20, 01:06
ja bym poleciła w tematyce wojennej Pantaleon i wizytantki Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki w tematyce lużniejszej, ale przeciekawie napisane, albo w tematyce zupełnie nie luźnej - cegłę "Wojna końca świata" która mnie powaliła zupełnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach