Pomógł: 3 razy Wiek: 49 Dołączył: 22 Sie 2007 Posty: 912 Skąd: Nieznany Świat
Wysłany: 2012-12-16, 21:45 King Stephen "Ręka Mistrza"
Coś za coś.
Edgar Freemantle, spełniony w swej pracy i życiu biznesmen i ojciec dwój dorosłych córek, przeżywa wypadek, w którym powinien zginąć - na samochód, w którym się znajduje, zawala się dźwig. Jak to jest? "Najpierw boisz się, że umrzesz a potem, że przeżyjesz". Tak mawia Wireman. Jednak Edgar przeżywa, ale traci rękę i ogólnie jest w dość ciężkim stanie fizycznym i psychicznym, musi przejść długą rehabilitację i sporo czasu zajmie, zanim ogarnie swoje ciało i umysł, któremu nie do końca może ufać - nie dość, że zapomina słowa, to w przypływie szału próbuje zabić własną żonę, Pam (choć nawet przekląć jej nie potrafi, myląc słowa: "ty ciapo!"). Życie ocala, ale żona odchodzi.
Coś za coś.
Psychiatra i przyjaciel głównego bohatera radzi mu, żeby wyjechał gdzieś, odpoczął od wszystkiego. W ten sposób ląduje on na Duma Key, jednej z wysp archipelagu Florida Keys. Tu znajduje spokój, a w dodatku ożywa w nim nagle talent malarski, tworzy nowe obrazy w tempie niemal ekspresowym i powoli zaczyna dochodzić do siebie. Jednak Duma kryje w sobie tajemnicę… Wiedzieć coś może o niej jego sąsiadka i właścicielka niemal całej wyspy, Elizabeth Eastlake, chora na Alzheimera staruszka, którą opiekuje się kolejny mężczyzna z przeszłością - Jerome Wireman. Edgar powoli odkrywa tajemnice wyspy i jej mieszkańców, ale również samego siebie. Czuje się na wyspie coraz lepiej, ale nic za darmo, nie przybył na Dumę przypadkiem, wyspa czegoś od niego chce...
Coś za coś.
Co mają wspólnego z malarstwem Edgara starsza pani Eastlake i jej zmarłe siostry? Jakie wydarzenia przywiodły tu Wiremana? I dlaczego wyspa nie jest dobra dla córek? King powoli tka gobelin swej powieści strona po stronie w taki sposób, że choć wcześniej zdaje nam się, że wiemy już sporo, to na kolejnych stronach znów szeroko otwieramy oczy, zadziwieni doskonałością splotu wydarzeń, domysłów i odpowiedzi na pytania. I kolejnych pytań, aż do samego końca. Łatwo jest zacząć czytać książkę Stephena Kinga, Czytelniku, ale nie licz na to, że równie łatwo jest się od niej oderwać. Strona po stronie a godziny mijają...
Tak. Już wiesz. Coś za coś.
Bardzo dobra książka, świetnie napisana i dobrze przetłumaczona. Warto! A ocena? "Dziewięć na dziesięć", jak mawia Wireman.
_________________ "- Jesteś szczęśliwy z wygranej? - zapytałem. [...]
- To nie to zwycięstwo, co dawniej, panie. Dawniej, to się zwyciężało. Sto lat temu zwycięzcy pozwalano ściąć głowę pokonanego. Wtedy sztuka cieszyła się prawdziwym szacunkiem."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach