Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum!
Autor Wiadomość
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-12, 06:05   

Tomasz Drozdowski recenzuje tom czwarty serii "Venom":



Cytat:
Tom otwiera nieco przykurzona postać zwana Zjawą. Kree z mroczną stylówką okazuje się w pewien sposób powiązany z Knullem, co nie kończy się dla niego dobrze. Dalej autor serwuje nam konsekwencje ostatniej potyczki z Carnagem. Czerwony symbiont ponownie pokazuje, że niezły z niego skurczybyk, ale stanowi on jedynie zapowiedź znacznie większych kłopotów. Tymczasem Eddie i jego syn trafiają do miejsca, które pokazuje pewną alternatywę ich losów, ale pozwala na rozwinięcie ich relacji. I jakby z pomniejszych spraw – Knull wciąż zmierza ku Ziemi i nie zwalnia ani na chwilę.

Cytat:
Donny Cates nie zapomina o historii Venoma. Mamy tu nawiązanie do Agenta Venoma, jest Mac Gargan i wreszcie jest wyspa, na której Eddie i jego drugi urządzili sobie wczasy, gdy rzekomo ukatrupili Spider-Mana. To ostatnie wykorzystane zostaje przez scenarzystę w celu ukazania kolejnej potyczki z czerwonym symbiontem, ale do albumu dorzucona zostaje historia Davida Micheliniego w stylów robinsonowskim, przypominająca, że Brock był niegdyś mocno pokręconym człowiekiem. To wszystko sprawia, że pomimo kilku zmian w życiu Venoma, całość nie pachnie tanią próbą resetu, jak to bywa czasem w Marvelu.

Wyobraźnia to niezbędny element, by rysować symbionty. Zmiennokształtne stwory, których istotną częścią jest pełna zębów gęba, to z jednej strony realne wyzwanie dla rysowników, a z drugiej pole do popisu. Donny Cates miał szczęście pracować ze zdolnymi artystami, doskonale rozumiejącymi, że jego wizja to nie do końca szablonowa superbohaterska opowieść. Jak poprzednio, pojawiają się elementy grozy, ale też odpowiednie stopniowanie napięcia. Dylan i jego zdolności, Eddie i jego konfrontacje z różnymi wyzwaniami i oczywiście niezmiennie przerażający Knull.


:-D

"Venom" tom czwarty
Dwie poprzednie wypowiedzi
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-13, 04:24   

Tomasz Drozdowski recenzuje tom drugi komiksu "Elecboy":



Cytat:
Autor dzieli fabułę na dwie części. Mamy narastające napięcie między Klanem i Czerpaczami, gdzie zdrada i podstęp są ważniejszymi składowymi niż czysta bitka. To kolejna wizja ludzkości po upadku cywilizacji, jaką znamy. I choć ludzkość głównie konsumuje jej resztki, to na tym etapie pojawia się nadzieja na lepszą przyszłość, choć nie wszystko na to wskazuje. Znacznie bardziej moje zainteresowanie wzbudził jednak wątek Joshuy.

Cytat:
Droga Joshuy to ścieżka bohatera. Z pustynnego bezimiennego chłopaka z nizin staje się kluczowy dla świata. Przechodzi kolejne etapy wzorcowo. Marsz przez pustynie i odludzia. Utopijna społeczność niejakiej Wielkiej Inicjatorki, która od początku trąci syntetycznym szczęściem. I wreszcie spotkanie z kolejnym Dalajlamą i ostateczne starcie z wrogimi ludzkości w jej pierwotnej formie siłami. Salaun wykręcił naprawdę kawał dobrej historii, choć miejscami nader skromnej, jakby twórca niesłusznie nie wierzył we własne umiejętności. Nie stworzył wprawdzie czegoś nowatorskiego, ale sięgnął po sprawdzone wzorce, sprawniej niż robią to pomniejsi twórcy popkultury.

Połączenie mitologii i technologii to zawsze smaczne danie dla miłośników futuryzmu i transhumanizmu. Salaun posługuje się tu głównie retrospekcjami wyjaśniającymi przyczyny upadku cywilizacji człowieka.

Cytat:
Autor nie szczędzi nam epickich, komiksowych momentów, ale sens tego wszystkiego ma zupełnie inny wymiar. A dodając do tego prostotę życia w dawnej społeczności Joshuy udowadnia, że droga człowieka po apokalipsie nie wiedzie tylko w dół.

Cytat:
Rysunki są niezmiennie na wysokim poziomie, a nawet jest ciekawiej niż poprzednio.

Cytat:
Retrospekcje i rozwinięcie akcji sprawiły, że pustynna mieścina kontrastuje z technologią rodem z SF. I pasuje to do siebie doskonale.


:-D

"Elecboy" tom drugi
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-18, 12:31   

Tomasz Drozdowski jako drugi dzisiaj omawia komiks "Junkyard Joe":



Cytat:
Wietnam, rok 1972. Muddy Davis jest członkiem oddziału, do którego zostaje przydzielony milczący rekrut imieniem Joe. Na wojnie nie jest jednak ważna erudycja, a umiejętności bitewne. A te Joe ma na nienaturalnie zabójczym poziomie i szybko okazuje się, że poczciwiec to maszyna ścinająca bojowników Wietkongu jak trzcinę. Mimo to z oddziału ostaje się tylko on i Davis. Lata później ten drugi staje się legendarnym twórcą komiksów, a blaszak znika. Gdy Davis zmierza ku zakończeniu kariery, Joe powraca, wlokąc za sobą stare demony… Do tego dochodzą losy rodziny wprowadzającej się po sąsiedzku i próbującej odnaleźć na nowo swoje miejsce na ziemi.

Cytat:
Wojna wietnamska nie jest ocenzurowana i autorzy prezentują jej całą brutalność, ale bez tego byłaby to opowieść żałośnie naiwna. Świetnie kontrastuje ona z wyalienowanym żywotem starszego już Daviesa i kłopotami rodzinnymi jego sąsiadów, gdzie czuć pewną nutę minionej epoki telewizji.

Cytat:
Nie jest nachalny, nie hamuje tempa akcji, a buduje całe tło opowieści i nadaje jej barw. Bez tego byłaby to jedynie spiskowa opowieść z Wietnamem i zabójczym robotem w tle, do tego takim, który wcale nie chce być zabójczy. Komiks ma znakomite tempo. Wojna w Wietnamie to pełen akcji wstęp, ale dalej napięcie wcale nie spada.

Cytat:
Podoba mi się ukazanie Joego. Nie jest to Terminator ze swoją zabójczą mordą, bliżej mu do zaginionego brata C3PO, który poszedł do woja, zamiast na lingwistykę. Jest poczciwy i nawet w hełmie i mundurze wygląda niepozornie. Niepozorne za to nie są jego czyny, bo nawet Arnold mógłby poczuć się tu zagrożony. Potyczki wychodzą Frankowi znakomicie i niewielu autorów tak spektakularnie pokazuje obijane gęby łotrów.


:-D

"Junkyard Joe"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-19, 03:28   

Tomasz Drozdowski recenzuje księgę pierwszą komiksu "Król rozpustników":



Cytat:
Brugeas tworzy pełen splątanych intryg świat, gdzie sprawy państwowe są powiązane z tym, co dzieje się wśród gminu. Ot powrót Ryszarda Lwie Serca powiązany jest z wejściem na zakulisową arenę postaci, które zagrażają Smutnemu Panu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że „wieki ciemne” wcale nie są tak ciemne. To czasy odległe od naszych, ale rządzą się podobnymi prawami – kuluarowe, niekoniecznie legalne interesy wypływają na szczyty. Autorzy łamią też pewne historyczne stereotypy. Lwie Serce, przez legendę o Robin Hoodzie, znany jest jako dobry, prawy i sprawiedliwy władca, a tymczasem to jedynie kolejny polityk z własnymi ambicjami i celami. Podobnie idealizowany Filip August. Dotyczy to również ogólnych realiów epoki.

Cytat:
Paryż wieku XII to już spora metropolia, gdzie z jednej strony pyszni się dumna katedra Notre Dame, dumna i jakby wyjęta z boskiego wymiaru, a z drugiej w wąskich, zabłoconych zaułkach kryje się mrok. Cienie, jakie kreślą Brugeas i Toulhoat, to jednak nie domena grozy, kryminału czy innego noir, a realizm ówczesnej epoki. Nie ma tu brudu tak wielkiego, jak myślą współcześni, ale to epoka, w której raczej nie było ubitych wielu traktów czy oświetlenia ulicznego na masową skalę. I to mi się podoba, bo duch epoki występuje, ale nie ma historycznych kretynizmów.

Cytat:
Toulhoat jest mistrzem gry cieniem, a projekty jego postaci zasługują na ukłon godny króla. Ponury niczym kruk Smutny Pan, wyniosły Filip August czy wielki jak niedźwiedź Glaber doskonale odgrywają swe role właśnie dzięki temu, jak wyglądają. Pośród cieni rysownik znajduje też miejsce na bardziej doniosłe momenty. Sala tronowa Króla Żebraków czy całostronicowy kadr z aktem łaski Filipa jaśnieją majestatem, przełamując karczemno-uliczny nastrój reszty historii.


:brawo:

"Król rozpustników" księga pierwsza
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-20, 05:08   

Tomasz Drozdowski recenzuje tom pierwszy "Marvel Zombies":



Cytat:
Dla ortodoksów dobrych herosów rzeczy tu ukazane mogą okazać się lekkim szokiem, ale to alternatywny świat i wydawca dał autorowi pozwolenie na czynienie swej woli bez szkody dla Ziemi-616. Zamiast Kapitana mamy więc Pułkownika Amerykę, a niektóre wydarzenia chronologicznie ułożone są inaczej. To pozwoliło Kirkmanowi na uczynienie z Magneto ostatniego sprawiedliwego, a pojawienie się Galactusa nieco odwlekło się w czasie. I wreszcie dzięki temu alternatywny posmaczek jest widoczny nie tylko w postaci zombie, ale i uniwersum jako takiego.

Cytat:
Kirkman nie pudruje trupów i ukazuje pełnię ich zgnilizny bez cenzury. Rozkład jest tu widoczny od pierwszych stron – zarówno ten fizyczny, jak i moralny. Pułkownik Ameryka czy Spider-Man nie cofają się przed niczym, by napchać sobie bebechy świeżym mięchem.

Cytat:
Seana Phillipsa cenię, choć raczej z dzieł tworzonych we współpracy z Edem Brubakerem. Widać jednak, że w świecie zombie radzi sobie niemal równie dobrze, co w kryminałach. To właśnie on przełamuje superbohaterskie konwenanse, ukazując Steve’a Rogersa w mało chwalebnej wersji bez istotnej części czaszki czy Wolverine’a tracącego to i owo. Również przybycie Galactusa nie jest tak niepokojące dla byłych herosów, jak było to w oryginale. Choć najlepiej wypadają dla mnie prace Grega Landa w historii z ultymatywną Fantastyczną Czwórką. Osobną kwestią są alternatywne kultowe marvelowskie okładki przetworzone przez Arthura Suydama, ukazujące całą zgniliznę tego świata. Dodatków w tym tomie jest całkiem sporo.


:-D

"Marvel Zombies" tom 1
Przemyśleń nam przybywa
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-24, 10:17   

Tomasz Drozdowski będąc drugim dzisiaj opiniuje album "Ghost Rider: Danny Ketch":



Cytat:
Wszystko zaczyna się od halloweenowej przechadzki po cmentarzu Cypress Hills. Danny Ketch i jego siostra Barb mają jednak pecha. Trafiają na gangsterski meeting i szybko ponoszą tego konsekwencje. Barb zostaje ciężko ranna, a sam Danny również niemal ociera się o śmierć. Niemal, bo wśród stert złomu trafia na tajemniczy motocykl, a ten zmienia go w Ghost Ridera. Geneza jak u herosa kategorii C, ale Duch Zemsty zdecydowanie nim nie jest. Howard Mackie serwuje nasyconą grozą opowieść, gdzie wątek superbohaterski co prawda się przewija, ale współdzieli scenę ze znacznie mroczniejszą stylistyką.

Cytat:
Jakim Ghost Riderem jest Danny Ketch? To chłopak z przyzwoitej rodziny. Kochający brat i syn, posiadający dobrego kumpla i wpatrzoną w niego dziewczynę. Na dodatek nie jest to narcyz chełpiący się nabytą mocą, a stąpający twardo po ziemie osobnik. Jako Ghost Rider nie może być harcerzykiem, ale w metodach działania jest gdzieś pomiędzy Batmanem a Punisherem. Przyfasoli mocno, a czasem i odeśle kogoś w zaświaty, ale nie za często. I na pewno jest kimś adekwatnym do swojej epoki, co widać chociażby w momencie pojawienia się Johnny’ego Blaze’a. Jest jak metalowa kapela, ale nie klasyczna i bezkompromisowa, a raczej taka, której członkowie mają rodziny i widzą swe muzykowanie jako pracę, a nie sposób na przygodę. Jego ogień może poparzyć, ale tylko jeśli ktoś stanie w palenisku na dłużej.

Lata 90. to epoka, w której powstał niniejszy komiks, miała swe niepisane prawa dotyczące ilustrowania komiksów. Było ostrzej i brutalniej niż kiedykolwiek wcześniej. Jednocześnie bywało też kiczowato i VHS-owo. W historii Ketcha pojawia się jednak coś innego. Patrząc na prace Javiera Saltaresa i spółki przez chwilę można zwątpić, że to nadal świat Marvela.

Cytat:
Nie jest to czysty horror, ale na pewno też nie zwykła opowieść superbohaterska. Howard Mackie pozwala sobie na wiele. Od kreacji brutalniejszych, skrzywionych antagonistów, poprzez sposób działania antybohatera, aż do zarysu świata przedstawionego. Nowy Jork to tutaj mroczna metropolia, do której lepiej pasuje antybohater jak Ghost Rider niż Kapitan Ameryka. Album ten to dzieło dla dojrzalszego odbiorcy, gdzieś tam zbliżający się nawet do poziomu Vertigo, ale mimo to zacumowany w świecie Domu Pomysłów.


:-D

"Ghost Rider: Danny Ketch"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-31, 05:11   

Tomasz Drozdowski recenzuje zatytułowany „Zaćmienie” drugi tom „Flasha”:



Cytat:
Jeremy Adams ma swoją receptę na scenariusz. Dostajemy trochę flashowej klasyki przemieszanej z sielskimi widoczkami z życia prywatnego familii West. Oba aspekty są klasyczne w tej formie i nie spodziewajcie się czegoś odkrywczego. Speedster walczy ze swoim wieloletnim wrogiem Heat Wave’em lub dołącza do Mrocznej Ligi Sprawiedliwości. Relacje rodzinne są pozytywne, otwarte i bliskie ideałowi, a jakby tego było mało, wpływ superbohaterskiego życia Westa jest dla nich pozytywnie stymulujący. A, no i nie mogło zabraknąć zagrożenia na wielką skalę.

Glewia. Sama nazwa tego oręża wzbudza komiksowe skojarzenia. Bo gdyby był to taki sobie miecz czy inna włócznia, ziewnąłbym i mlasnął, po czym wziął się za krytykę pomysłu Adamsa. Ale jest glewia. Na dodatek wywołująca dość ponure uczucia i jedynie ktoś taki jak Flash zdaje się być poza jej zasięgiem. Scenarzysta przywołuje tu już wspomnianą Mroczną Ligę Sprawiedliwości z Constantinem i Etriganem w składzie.

Cytat:
Adams w sferze obyczajowej ociera się niemal o ckliwość i widoki niczym z amerykańskiego snu, ostatecznie jednak opierając rodzinną sferę na normalności. Choć sam wolę nieco bardziej przybrudzone opowieści, to w zestawie z flashową akcją wchłania się to nieźle. Zwłaszcza, że jedno często łączy się jakoś z drugim, bez wzajemnej szkody.

Cytat:
Jest szybkonoga zabawa superbohaterska, podbudowana odpowiednim tłem cywilnym, bez niepotrzebnych tu zjawisk, które czynią takiego Batmana czy Daredevila wybitnymi. Egmont słusznie kontynuuje serię o obrońcy Central City, oferując tym samym polskiemu czytelnikowi coś więcej z repertuaru DC niż Liga Sprawiedliwości i Trójca.


:-D

„Flash” tom drugi „Zaćmienie”
Dotychczasowe wypowiedzi
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-04, 03:54   

Tomasz Drozdowski ocenia "Luther Strode":



Cytat:
Pierwsza część historii to klasyczna geneza, niekonieczne tajna. Schemat zmienia się w chwilach osobistych strat bohatera. Luther nie wyciąga altruistycznych wniosków, nie dołącza do grona mu podobnych, bo ci okazują się przyczyną jego cierpień. W wizji świata Justina Jordana superludzie to istoty w większości podłe, korzystające ze swych darów w sposób egoistyczny i destrukcyjny. Autor zaczął z przytupem, wykorzystując nowy sposób na ukazanie bohatera/antybohatera, bez uciekania się do znanych wcześniej motywów popkulturowych. Kolejne części wpadają jednak w pułapkę swej efektowności.

Cytat:
Historia nie byłaby tym samym, gdyby nie miłość Luthera. Alternatywna dziewczyna imieniem Petra przez lata u boku swego siłacza zmieniła się w kogoś, przy kim Ellen Ripley i Sarah Connor to bojaźliwe panienki. To dobra, mocna kobieca postać, stanowiąca też papierek lakmusowy jakości komiksu. Im bardziej staje się ona lwicą, tym akcja wokół Strode’a nabiera znamion absurdu. Kolejni przeciwnicy, kolejne potyczki, kolejne zgony. I gdzieś tam jest jeszcze sens opowieści, ale jak wspominałem, wytracony na rzecz piąch, posoki i łubudu. Na szczęście za rysunki odpowiada ktoś, kto zapewne dorobi się za jakiś czas statusu legendy branży.

Cytat:
Opowieść wiele by straciła bez plansz Tradda Moore’a. Od czasu, gdy zaprojektował nowe wcielenie Ghost Ridera, jestem jego fanem. Artysta ten łączy tu ze sobą cartoonową plastyczność ze sporą dawką eskapistycznej przemocy i epickością kadrów godnych samego Supermana. Krew leje się tu w przemysłowych wręcz ilościach. Obrażenia, jakie zadają sobie strony walczące, są boleśnie odczuwalne, a wszystko przy tym świetnie wspomaga narrację Jordana. Moore nie zdołał zatuszować słabizn scenariusza, ale przynajmniej wyglądają one lepiej. I jeśli pojawi się kontynuacja, to nie wyobrażam sobie kogokolwiek na jego miejscu.


:-D

"Luther Strode"
To co było do tej pory
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-06, 05:53   

Tomasz Drozdowski omawia zatytułowany "Goldenbrowneye" trzeci tom serii "Szumowina":



Cytat:
Ernie przesadził. Jego słaba natura sprawiła, że skumał się z kim nie trzeba, na czego skutki nie trzeba było długo czekać. Scorpionus modeluje świat na swoją modłę. Otrzymujemy Amerykę lat 50., skrzywioną przez faszystowską wizję, gdzie najgorsze aspekty tamtej dekady są wyniesione na piedestał. Pan Clementine ciężko jednak znosi próby ukarania go za grzechy, a jego tchórzliwa natura daje się tu jeszcze bardziej we znaki… Do tego dochodzi Moonflower i jej księżycowe bataliony, które stoją w naturalnej opozycji do Scorpionusa. Czy jest nadzieja dla ludzkości, zwłaszcza, że jej zbawca wcale nie chce nim być, a na dodatek znajduje się na celowniku dawnej partnerki?

Cytat:
Rick Remender ma zdecydowanie liberalne poglądy, dlatego i lata 50. w jego oczach są czymś innym, niż w rzeczywistości były. Od turbo-mizoginizmu, poprzez standardowy na tamte czasy rasizm, aż po absurdalną pochwałę palenia tytoniu. Wszystko jest wręcz karykaturalne, ale mimo to autor nie jest tu bezmyślnym ideologiem lewej strony, o czym przekonujemy się w finalnym popisie oratorskim Clementine’a.

Mocarne pijaczki to solidna podstawa pod dobrą fabułę. Ot nasz rodzimy Wędrowycz, który jest jednak innym rodzajem postaci niż Clementine. Każdy ruch Erniego Raya i niemal każda wypowiedź sugerują, że to nihilista absolutny. I to spod znaku butelki, strzykawki i wolnej miłości.

Cytat:
Całe szaleństwo serii i jej dekadencja nagle znikają na rzecz poważniejszych treści i to wypowiadanych przez pokręconego głównego bohatera.


:-D

"Szumowina" tom trzeci "Goldenbrowneye"
Opinii mamy coraz więcej
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-16, 02:44   

Piotr Pocztarek i Jego tekst o pierwszym tomie "Ladies with Guns":



Cytat:
Dziki Zachód to bardzo (nie)wdzięczne miejsce do osadzenia dzieł popkultury: filmów, seriali, książek, gier czy oczywiście komiksów. Brudny, brutalny świat zdominowany przez przemoc, rasizm, występek i przekupstwo, a w tym wszystkim rozwarstwienie społeczne i brutalna walka o przetrwanie. Kobiety nie miały wtedy lekko, trzymane krótko pod butem wiecznie zapijaczonych i nerwowych mężczyzn.

Cytat:
Z początku bardzo przeszkadzał mi czarno-biały podział na złych, brutalnych, dzikich i prostackich facetów oraz pokrzywdzone, dzielne, wspierające się panie.

Cytat:
Jednak już sama siermiężna stereotypowość bohaterek stanowi dowód, że mamy tu do czynienia z produktem czysto rozrywkowym, przyjmującym pewną konwencję i mającym w jej ramach się poruszać. Z takim założeniem zaczniemy dostrzegać zalety tego komiksu.

Cytat:
A są one niewątpliwe, bo chociaż archetypiczne postacie mogą dzisiaj wydawać się niewystarczające, to Bocquet zadbał o to, by bohaterki były wyraziste, charakterne i żeby chciało się im kibicować na każdym kroku, a francuska rysowniczka Anlor na każdym kroku stara się, by akcja była dynamiczna, a postacie wyjątkowo ekspresyjne.


:-D

"Ladies with Guns" tom pierwszy
Niedawne przemyślenia
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-19, 03:50   

Tomasz Drozdowski recenzuje pierwszą część komiksu "Critical Role. Vox Machina: Początek":



Cytat:
Postaci nie muszą być skomplikowanymi psychologicznie konstrukcjami, by dało się je lubić. Kluczem jest ta nieuchwytna iskra, która rozpala fabułę. Colville i Mercer ukazują początki znanych z serialu bohaterów, którym na starcie wcale nie było po drodze, ale chemia już wtedy była wyczuwalna. Zawadiacki bard-gnom Scanlan Shorthalt, silnoręki Grog Strongjaw czy półelfie rodzeństwo to ledwie część formującej się grupy. Każdy z nich jest antytezą heroicznego bohatera fantasy i ma to logiczne uzasadnienie. Wszystko bowiem jest tu przesiąknięte duchem RPG. Dlatego bohaterowie są niedoskonali, w ten bardziej fajtłapowaty sposób. Dlatego popełniają błędy, których nie dokonałby taki wiedźmin Geralt czy inny Gandalf. I wreszcie – dlatego przygoda, humor i charakterek świetnie ze sobą współgrają.

Cytat:
Olivia Samson przeniosła animację na komiksowe kadry, co widać na pierwszy rzut oka. Rzecz jasna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bohaterowie są tu mniej doświadczeni, co objawia się między innymi odmiennymi i uboższymi szatami. To wciąż jednak ta sama grupa, no może z wyjątkiem tych bohaterów, na których rekrutację przyjdzie jeszcze czas.

Cytat:
Sama historia to nie tylko coś dla miłośników serialu czy gatunku, a rzecz, która spodoba się fanom nieszablonowej komedii fantasy. Tytułowy team nie formuje się w podniosły sposób, jak tolkienowska Drużyna Pierścienia, ale też nie jest do końca teatrem osobliwości.


:-D

"Critical Role. Vox Machina: Początek" część pierwsza
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-21, 03:25   

Tomasz Drozdowski opiniuje komiks "New Mutants":



Cytat:
New Mutants to kolejna generacja mutantów, która trafiła do szkoły Xaviera, lecz już nie takiej, jaką pamiętaliśmy z czasów Cyclopsa i spółki.

Cytat:
Danielle Moonstar nawiedzają koszmary o miśkowatej bestii, a punktem kulminacyjnym jest walka z tym duchowym bytem. Dziewczyna wychodzi z niej mocno pokiereszowana i co gorsza, mroczna siła nie zamierza na tym poprzestać. New Mutants stają naprzeciwko przeciwnika, którego nie da się po prostu zdzielić w czerep, a i on sam nie jest tak zły, na jakiego wygląda. A to ledwie pierwsza opowieść w tym albumie.

Dalej jest równie emocjonująco. Przybysz z kosmosu, niestabilny syn Xaviera i para ulicznych bohaterów, a wszystko to w ciemniejszych barwach niż klasyczne superhero. Sporo w tym wkładu Sienkiewicza, ale to Claremont tworzy scenariusz. New Mutants to nie taka sobie kolejna generacja Dzieci Atomu w jaskrawych kostiumach, a grupa zagubionych dzieciaków, które stanowią zagrożenie głównie dla samych siebie. Wychowana w ultrakatolickim środowisku Wolfsbane czy demoniczna Magik to postaci zupełnie różne od oryginalnej piątki X-Men. Jaka epoka, tacy mutanci, chciałoby się rzec…

Cytat:
Bill Sienkiewicz to artysta przełamujący standardy taśmowych rysowników superbohaterów, choć jego portfolio to w sporej mierze właśnie trykociarze.

Cytat:
Twarze potrafią być perfekcyjne warsztatowo, a w kolejnej chwili zmienić się w groteskowe oblicza. Zło przybiera postać demonicznego niedźwiedzia, ale nie jest to po prostu wielki groźny misiek. Mocno zaakcentowane są osobiste przeżycia bohaterów i targające nimi emocje. Dużo tu cienia i kontrastów, jakby część rysunków była wręcz wydrapywana. New Mutants to dzieciaki, ale przedwcześnie rzucone w wir dorosłości i wcale nie było do tego potrzebne wcielanie ich do superbohaterskiej służby.

Cytat:
Akcja ma w sobie jakiś procent superbohaterstwa, ale nawet jak ono już się pojawia, to ma charakter nakreślony mrocznymi barwami.


:-D

"New Mutants"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-28, 01:26   

Tomasz Drozdowski jest następnym, który analizuje album "Fukushima. Kronika wypadku bez końca":



Cytat:
Komiks ma charakter kronikarski, z fabularyzowanymi elementami. Wszystko zaczyna się od przesłuchania dyrektora tytułowej placówki Masao Yoshidy przez komisję badającą przyczyny katastrofy. Brzmi to jak poważny program w poważnej telewizji informacyjnej, ale Bertrand Galic ma swój pomysł na opowieść.

Bądźmy szczerzy – tragedia w Fukushimie była konsekwencją przede wszystkim katastrofy naturalnej. Dochodzenia wykazały pewne niedociągnięcia, jednak Japończycy mogliby uczyć się niekompetencji od swych rosyjskich sąsiadów. Brak tu gargantuicznych zaniedbań czy nacisku władz. Każdą historię można jednak odpowiednio sfabularyzować. I tu pojawia się mały problem. Lektura komiksu była ciekawa, ale niezbyt płynna. Zwłaszcza, gdy Galic przeskakiwał z historycznego tonu, na ten fabularny. Zwykle nie mam z tym problemu, jednak w obu elementach zabrakło kropki nad i. Jest jednocześnie za mało kronikarsko i fabularnie. I przez to całość jest letnia, przezroczysta i przyznam, że lepiej pamiętam wątki z czytanej już spory czas temu mangi Kazuto Tetsuta niż z powyższego dzieła, bez zaglądania do niego w czasie pisania tych słów.

Cytat:
Rysownik Roger Vidal idzie drogą Galica i nie sili się na wizualną sensację.

Cytat:
Zero mutantów czy nawet kaiju wychodzącego z morza. Z drugiej strony nie ma jednak nudy. Vidalowi udało się ująć napięcie tamtych wydarzeń, skalę zniszczeń i to chyba najważniejsze. Na każdym kadrze krajobrazowym widać, co się stało, a te bardziej kameralne kadry również pełne są napięcia.




"Fukushima. Kronika wypadku bez końca"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-29, 02:52   

Tomasz Drozdowski ocenia tom drugi "Pewnego razu we Francji":



Cytat:
Osią fabularną pozostaje główny bohater. Joseph Joanovici jest wystarczający podły, by nie można go nazwać dobrym człowiekiem, ale wystarczająco ludzki, by nie określić go mianem zdziczałej bestii. Taka postawa ma swoje konsekwencje, ale to właśnie te moralne akrobacje i życiowe lawirowanie w jego wykonaniu napędzają ten komiks.

Cytat:
Katastrofa gdzieś tam majaczy na horyzoncie, ale Joseph stara się uratować co może, a jednocześnie gdzieś tam cicho brzęczy jego człowieczeństwo, tak bardzo niepotrzebne, gdy jest się bogatym, ustawionym i gotowym do ucieczki przed kłopotami…

Lubię estetykę świata tamtych lat. Była to epoka przeplatająca piękno okresu międzywojennego i tego, co już zdążyła zniszczyć wojna. Sylvain Vallée w tym wszystkim nie jest typowym realistą, a pozwala sobie na artystyczne spojrzenie na tamten czas. Paryż to nie rozświetlona stolica kultury, a naznaczona bliznami swastyk metropolia, może nie aż tak wzięta na łańcuch jak Warszawa, ale odczuwalnie zmieniona przez okupanta. Najbardziej szokuje znów główny bohater. Joseph to wizualnie podła jednostka, posiadacz gęby, a nie twarzy.


:mrgreen:

"Pewnego razu we Francji" tom drugi
Pierwsza wypowiedź
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-12-01, 01:52   

Tomasz Drozdowski recenzuje tom pierwszy komiksu "Scott Pilgrim i jego cudowne życie":



Cytat:
Może i byłaby to historia o chłopaku zakochującym się w ślicznej alternatywce, ale O’Malley posługuje się sztuczkami rodem z komiksu superhero. Senne wizje mieszające się z rzeczywistością czy pojedynek z pierwszym z siedmiu byłych jasno pokazują, co czyta i lubi autor. Sama koncepcja złych ex to coś jednocześnie pokręconego i ekscytującego. Jakimś cudem współgra to z undergroundowym żywotem Scotta. A może i nawet go w pewnym sensie tworzy?

Cytat:
Właściwie niniejszy komiks to opowieść romantyczna. Akcja kręci się wokół miłosnych uniesień Scotta, a wszystkie muzyczno-fantastyczne wydarzenia stanowią tło do jego zalotów do panny Flowers. Trochę to w stylu fan-fiction pisanego w zeszycie w kratę, ale przez zdolnego autora, którego dzieła dawno opuściły tajemną szufladę na młodociane zapiski. O’Malley gra tu pewnym rodzajem nostalgii, nie dosłownej, trochę przekrzywionej humorem i jego wyobraźnią. Dzięki niej wszystko jest znacznie lepsze niż w innych opowieściach tego formatu. Choć sam komiks ciężko zaszufladkować gdziekolwiek.

Bryan Lee O’Malley tworzy w czerni i bieli, choć kolor akurat tej historii by nie zaszkodził. I to mój jedyny zarzut wobec tego komiksu. Wszystko inne jest perfekcyjnie zgrane z historią. Dobrze się dzieje, gdy artysta odpowiada za całość swego dzieła, bo żywy i brzmiący jak przesterowane gitary scenariusz współgra z prostymi, niemal zinowymi rysunkami, tworząc dzieło wizualnie niezwykłe. Na pierwszy rzut oka bardzo proste, mocno kreskówkowe, ale o to tu chodzi. To opowieść o młodzieńczej miłości, a każdy, kto takową przeżył wie, że to prosty żywioł.


:-D

"Scott Pilgrim i jego cudowne życie" tom pierwszy
Pierwszy tekst
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group