Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Culture.pl
Autor Wiadomość
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-26, 03:24   

"7 kotów polskich" - przedstawia je Patryk Zakrzewski:



Cytat:
Kto był pierwszym polskim kotem–aeronautą? Jakie zdolności nadprzyrodzone miał Iwan, kot Konwickich? Poczet kotów polskich – od Filusia do Mitusi.

Cytat:
Znamy ze światowej literatury wielkie postaci kotów – wspomnijmy choćby Kota z Cheshire czy Behemota. Polska literatura wypada na tym tle nieco blado, podobnie jest zresztą z innymi dyscyplinami sztuki. W kreowaniu zwierzęcych bohaterów rodzima kultura wydaje się być bardziej psocentryczna, te czworonogi doczekały się całej gamy wyrazistych bohaterów – od Saby i Lampo po Cywila i Szarika. Koty zaś przemykały raczej gdzieś na drugim planie. Wyjątkiem zdaje się być poezja: o kotach pisała Wisława Szymborska, Julia Hartwig, Jarosław Marek Rymkiewicz.

Cytat:
Poniżej poczet kotów polskich – w zestawieniu znalazły się koty zarówno fikcyjne, jak i te historyczne, które zapisały się większymi lub mniejszymi zgłoskami w dziejach relacji kocio-ludzkich.


:-D

7 kotów polskich
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-27, 05:59   

"Cztery łapy, para uszu, oczy, nos i ogon – czyli pisarze i psy" - opowiada Janusz R. Kowalczyk:



Cytat:
Pies jest to zwierzę domowe, ze wszystkich zwierząt domowych najmniej znające się na człowieku – pisał Adolf Nowaczyński. Postanowiliśmy sprawdzić, czy pisarze znali się na psach, zainspirowani hasłem "Człowiek nie pies i czytać musi".

Trudno zliczyć psy, które otrzymały literackie portrety. "Czuj! Stary pies szczeka", ostrzegał Wacław Potocki z końcem XVII wieku; on też napisał satyrę "Golono, strzyżono", której fabułę o psi motyw małżeńskiego sporu twórczo wzbogacił Adam Mickiewicz. Wśród literackich czworonogów jest Saba z powieści "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza ­ i wiele innych, wartych przypomnienia.


:-D

"Cztery łapy, para uszu, oczy, nos i ogon – czyli pisarze i psy"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-28, 22:56   

"Od pszczoły po słonia – architektura dla zwierząt" - zaciekawia nas Anna Cymer:



Cytat:
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu obecność zwierząt w mieście uważano za coś niewłaściwego, kłopot, a nawet zagrożenie. Przestrzenie zurbanizowane miały chronić przed "naporem natury", a budynki czy małą architekturę projektowano wyłącznie z myślą o dwunożnych użytkownikach. Od kiedy jednak uświadomiliśmy sobie, że nasza planeta przestaje sobie radzić z ludzką obecnością, łaskawszym okiem zaczęliśmy traktować przyrodę doceniając na nowo jej wartość, znaczenie, a przede wszystkim pozytywny wpływ na życie człowieka.

Cytat:
Szacunek do zwierząt, akceptacja ich obecności w naszym bezpośrednim sąsiedztwie może przejawiać się na wiele sposobów. Jednym z nich, o którym mówi się ostatnio szczególnie dużo, jest uzupełnianie miejskiej zabudowy o niewielkie obiekty, pomagające zwierzętom żyć w "miejskiej dżungli". To budki dla ptaków, hotele dla owadów, domki dla jeży, poprowadzone pod szerokimi ulicami bezpieczne tunele dla płazów. Ich projektanci starając się zrozumieć potrzeby małych stworzeń projektują obiekty przede wszystkim funkcjonalne, ale i estetyczne.

Cytat:
Czasem naprawdę niewiele trzeba, żeby projekt stworzony dla ludzi był zarazem przyjazny innym gatunkom stworzeń.


:brawo:

"Od pszczoły po słonia – architektura dla zwierząt"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-29, 07:27   

"W obsadzie: Omar, Puk i Kolo. Psy na scenie teatru" - intryguje nas Marcelina Obarska:



Cytat:
Mówi się czasem, że zwierzęta (i dzieci) na scenie najskuteczniej odwracają uwagę od aktorów i aktorek. "Przebić aktorstwem psa to straszna mordęga", pisała niegdyś Bożena Winnicka. Wprowadzając w ramy sztucznie wykreowanego świata element nieprzewidywalności i ruchliwości, zwierzęta stają się bowiem niejako posłańcami "prawdziwego życia".

Cytat:
Z podobnej przyczyny olbrzymią popularność zdobywają filmiki, na których pies wbiega nagle na piłkarską murawę w pogoni za piłką, zakłócając ramy sportowego spektaklu. W historii widowisk zwierzęta zawsze odgrywały istotną rolę, jednak współcześnie na ich obecność na scenie patrzymy zwykle już nie jako podległe człowiekowi i uprzedmiotowione (warto w tym miejscu wspomnieć o działaniach na rzecz całkowitego zakazu wykorzystywania zwierząt w cyrkach). Zwierzę w przestrzeni sztuk performatywnych jest zazwyczaj przyczynkiem do namysłu nad relacjami ludzko-nieludzkimi, czego szczególnym przypadkiem jest relacja człowieka i zwierząt towarzyszących, w tym udomowionego kilkanaście tysięcy lat temu psa.


:-D

"W obsadzie: Omar, Puk i Kolo. Psy na scenie teatru"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-01, 07:17   

"Nim narodził się kot Ali. Dawne polskie elementarze" - wspomnienia budzi w nas Patryk Zakrzewski:



Cytat:
Opowieść o czytankach, które kształtowały umysły młodych Polaków przez stulecia.

Cytat:
Najdawniejszy drukowany elementarz polski, który przetrwał do naszych czasów, to wydany w Królewcu w 1547 roku "Catechismus, to jest nauka naprzedniejsza i potrzebniejsza ku zbawieniu, o wierze krześciańskiej" Jana Seklucjana. Autor był działaczem reformacyjnym i pastorem luterańskim, toteż jego elementarz miał wyraźnie ideologiczny charakter – umiejętność czytania miała umożliwić ludowi poznawanie Pisma Świętego bez pośredników. W odpowiedzi na rozwój oświaty protestanckiej rozwijał się także system szkół parafialnych. Rolą tych szkół była nie tylko nauka czytania i pisania, ale też wychowanie religijne – istniały w ponad 90% parafii katolickich. Pierwsze polskie elementarze łączyły zatem naukę czytania z treściami religijnymi: dzieci wraz z literami poznawały katechizm, uczyły się pacierza. U progu nowoczesności treści religijne zaczęły znikać z elementarzy. W zależności od epoki zastępowały je treści patriotyczne czy socjalistyczne, ale założenie, że elementarz ma nie tylko uczyć, ale też wychowywać i być moralnym drogowskazem, pozostało w zasadzie bez zmian do czasów współczesnych.

Cytat:
Po raz pierwszy słowo "elementarz" pojawiło się w tytule wydanego w połowie XVII wieku we Wrocławiu podręcznika "Elementarz Szkoły Wrocławskiej świeżo wystawiony z nabożeństwem rannym, południowym i wieczornym…". W XVII wieku ukazał się też pierwszy elementarz adresowany do dziewcząt: "Nauka ku czytaniu pisma polskiego dla młodych panienek" (niestety żadna kopia nie zachowała się do dziś).

Cytat:
Burzliwy wiek XVII przyniósł także kolejny przełom: pojawiły się po raz pierwszy w polskojęzycznym elementarzu ilustracje, ułatwiające dzieciom zapamiętywanie nowopoznanych wyrazów.

Cytat:
Z czasem zmieniały się też same metody nauki czytania. Najstarszą była metoda alfabetyczna: dzieci pierwszy rok nauki poświęcały na abecadłowanie – naukę recytowania alfabetu od A do Z i od Z do A, w kolejnym roku uczyły się rozpoznawać litery w druku, a po trzech latach – składać sylaby. Do nauki czytania przechodziły, gdy nauczyły się sylabizować dłuższe teksty.

Cytat:
Pierwszym elementarzem, w którym do nauki czytania wykorzystywano treści świeckie (praktyczne wiadomości i ciekawostki) był "Elementarz dla płci męskiej nowym sposobem a użytecznym ułożony", który ukazał się w 1777 roku nakładem Drukarni Prymasowskiej w Łowiczu. W elementarzu dały znać o sobie popularne wówczas idee fizjokratyczne, wiążące państwowy dobrobyt z rozwojem oświaty rolniczej. Znalazły się tam także informacje na temat powinności dobrego gospodarza, zasiewów czy leczenia zwierząt.

Cytat:
Problemem tego typu elementarzy była jednak nieumiejętność przystosowania treści do zdolności poznawczych dziecka. Pojawiały się już jednak wówczas także teksty lżejsze. Wydana we Wrocławiu w latach 90. XVIII wieku "Książeczka do sylabizowania i czytania dla polskiej klassy Gimnazjum św. Elżbiety we Wrocławiu" wzbogacona została o króciutkie historyjki z morałem o perypetiach kilkorga dzieci (Pilnego Karolka czy Robotnej Zosi), jak i "Materyę do rozmowy".

Cytat:
Idee oświecenia i próby reformy szkolnictwa podjęte u kresu I Rzeczpospolitej wpłynęły także na rozwój elementarzy. Komisja Edukacji Narodowej powołała wówczas Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych, mające zaopatrzyć w podręczniki szkoły ludowe. Z jej inicjatywy ukazał się "Elementarz dla szkół parafialnych narodowych" (1785). Składał się on z czterech części: nauki pisania i czytania, katechizmu, nauki obyczajowej i nauki rachunków. Za interesującą nas część elementarza odpowiadał Onufry Kopczyński. Po raz pierwszy zastosowana została w nim nowoczesna metoda łącząca czytanie i pisanie oraz stosująca rozbiór wyrazów na głoski i litery, a następnie składanie z tych elementów innych wyrazów – w elementarzach zachodnich metodę tę zastosowano dopiero w XIX wieku.

Cytat:
W tymże elementarzu Kopczyńskiego czytamy: "zawczasu naucz się być kontent ze stanu twego. Bóg cię w nim postawił, tę ci drogę do twojej szczęśliwości doczesnej i wiecznej naznaczył". Przez cały wiek XIX podręczniki wzmacniały różnice społeczne – wydawano osobne elementarze dla dzieci wiejskich, miejskich czy pochodzących z klas wyższych. I tak jak w powyższym cytacie, czytanki przekonywały dzieci z klas niższych, że powinny pogodzić się ze swym losem (zachęty do poprawy swojego położenia poprzez zdobywanie wiedzy i pracę zaczynają pojawiać się w drugiej połowie XIX wieku).

Cytat:
Zalecanym wówczas przez Izbę Edukacji Publicznej elementarzem był tzw. "elementarz Wolskiego" – napisany przez pijara Konstantego Wolskiego pełniącego funkcję dyrektora Redakcji Ksiąg Elementarnych. Elementarz ten opracowany według nowej fonetycznej (głoskowej) metody nauki czytania wydany został po raz pierwszy w 1811 roku w Warszawie i przez kolejne dwie dekady wznawiano go drukiem ośmiokrotnie. Właściwą naukę poprzedzały pogadanki, których celem było ośmielenie dziecka do nauki oraz rozbudzenie jego ciekawości. Za punkt wyjścia w nauczaniu elementarz brał całe zdania, a dzieci uczyły się na początku rozpoznawać wyrazy, potem zgłoski, a wreszcie samogłoski oraz spółgłoski – tę samą metodę zastosował później Marian Falski w najsłynniejszym polskim elementarzu.

Cytat:
Były jednak i takie broszurowe wydawnictwa, które wyciągnęły z analfabetyzmu setki tysięcy dziatek i dorosłych. Wielkie zasługi na tym polu miał aktywny w zaborze rosyjskim pedagog i działacz ludowy Konrad Prószyński. Pierwowzór swojego elementarza namalował na ścianie stodoły w podwarszawskim Kałuszynie, gdzie uczył czytać chłopów. Niedługo później (pod pseudonimem Kazimierz Promyk) wydał własnym sumptem "Elementarz, na którym nauczysz się czytać w 5 lub 8 tygodni" (1875). Podręcznik był skromnie wydany i przez to tani (kosztował 5 groszy) – przez kolejne trzy dekady sprzedano go w ponad milionie egzemplarzy.

Cytat:
Po 1795 roku treści elementarzy podlegały cenzurze, która, co prawda, wówczas raczej usuwała niepożądane treści niż narzucała tematy, ale część podręczników wpisywała się w ideologię edukacyjną państw zaborczych.

Cytat:
Z pewnością elementarze odnosiły się do tradycyjnego modelu rodziny, jak i odgrywały znaczną rolę w utrwalaniu stereotypów płciowych. W elementarzach z pierwszej połowy XIX wieku opisywane w czytankach rodziny są wielopokoleniowe, a do domowników wlicza się także czeladź i służbę (z biegiem lat rodziny coraz bardziej się kurczą).

Cytat:
W XIX-wiecznych elementarzach często rodzice kochają dzieci "za coś" (za to, że są grzeczne, posłuszne, pilnie się uczą), a same dzieci zdają się być raczej ciężarem niż pociechą. Dzieci za to mają kochać rodziców bezwarunkowo, "mają być uległe i posłuszne, wyręczać w pracy, pielęgnować w chorobie, dzielić się z rodzicami w niedostatku własnym mieniem, a broń Boże od zuchwalstwa i poniewierki", jak czytamy u Seweryny Duchińskiej. Na ojcowską miłość nieraz nie ma zwyczajnie czasu, gdy ojciec jest zbyt zajęty rolą żywiciela rodziny. W czytankach dla dzieci górników wydanych już w latach 30. XX wieku w Bytomiu jeden z uczniów zapytany przez nauczycielkę, kto go bardziej kocha, odpowiada, że "mamusia, bo tatuś robi w nocy na sybie, a w dzień śpi i nie ma casu mnie tyle kochać".

Cytat:
Elementarze z XIX wieku, a także z początków XX wieku, wiele uwagi poświęcają dziecięcym powinnościom względem rodziców. Do dziecięcych obowiązków należała m.in. opieka nad młodszym rodzeństwem: "Hania została sama z małą Zosią. Hania ma już osiem lat. Umie pilnować domu i dziecka" (czytanka z 1937 roku).

Cytat:
Do roku 1918 znaczna część dzieci pozostawała poza jakimkolwiek systemem nauczania. Na początku XX wieku do szkół ludowych w Królestwie Polskim uczęszczało zaledwie 15% dzieci, a naukę w domu otrzymywały tylko dzieci zamożniejszych rodziców (domowe nauczanie przez cały XIX wiek – z wyjątkiem Galicji, gdzie większość dzieci chodziła do publicznych szkół – było uważane za skuteczniejsze i lepsze dla rozwoju dziecka). Jeszcze w 1918 roku 90% dzieci kończyło naukę na pierwszych trzech klasach. Poradzenie sobie z olbrzymimi dysproporcjami, jeśli chodzi o rozwój oświaty w różnych częściach kraju, było ogromnym wyzwaniem dla odradzającej się Rzeczpospolitej. Na Sejmie Nauczycielskim 1919 roku wprowadzono siedmioletni obowiązek szkolny i bezpłatny dostęp do szkolnictwa podstawowego.

Cytat:
Dzięki tym zmianom elementarze przestały być zbiorem losowych ciekawostek dobranych wedle widzimisię autora – mogły służyć wyłącznie nauce czytania. W dwudziestoleciu międzywojennym wzmocniła się także pozycja ilustratorów, którzy stawali się współautorami elementarzy. Wszystkie elementarze wydane w tym okresie były ilustrowane, a za ich oprawę graficzną często odpowiadali uznani plastycy, tacy jak Zofia Stryjeńska, Władysław Skoczylas, Wacław Borowski czy Konstanty Maria Sopoćko.

Cytat:
Przełomowy elementarz tej epoki ukazał się zresztą na osiem lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości – mowa o elementarzu Mariana Falskiego, na którym wychowało się kilka pokoleń Polaków i który w aktualizowanych wersjach był wykorzystywany w szkołach jeszcze po śmierci autora, aż do lat 80. XX wieku (a jego reprinty są dostępne na rynku i dziś). Pierwsze wydanie pod tytułem "Nauka czytania i pisania dla dzieci" z ilustracjami Jana Rembowskiego ukazało się w roku 1910 w Krakowie i zrewolucjonizowało metodykę nauki czytania w Polsce. Sam autor z wykształcenia był inżynierem, a zacięcie pedagogiczne odkrył w sobie przypadkiem. Pewnego razu miał zastąpić na godzinę nauczycielkę przy uczniu, który czytał na głos: "przysłuchując się temu czytaniu, zwróciłem uwagę na to, że dzieciak niektóre wyrazy odczytywał od razu gładko i szybko, nad innymi mozolił się, składał, z trudem sobie radził".


:-D

"Nim narodził się kot Ali. Dawne polskie elementarze"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-03, 06:44   

"Lew Leon, Kangurek Kao i Kret Kretes, czyli niebanalne gry wideo dla dzieci" - przypomina je Paweł Schreiber:



Cytat:
Gry wideo dla dzieci to temat szczególny. Z jednej strony jest obwarowany przez całe zastępy tradycyjnie kształconych pedagogów, którzy widzą w nich zjawisko na miarę narkotyków czy alkoholu, w (nierzadko słusznym) przekonaniu, że dziecko posadzone przy komputerze rzadko od niego wstaje z własnej woli. Z drugiej – przez jeszcze liczniejsze zastępy marketingowców, sterujących produkcją kolejnych "darmowych" hitów przepływających przez telefony rodziców z rytmem kolejnych fal popularnych zabawek albo sezonów seriali. Z trzeciej – przez miłośników "poważnych" gier, którzy gry dla dzieci traktują z odpowiednią wyższością.

Cytat:
Jedną z pierwszych ważnych i dostrzeżonych prób stworzenia gry dla dzieci w Polsce jest "Lew Leon", którego w roku 1996 wydała wrocławska firma Leryx Longsoft. Historia króla zwierząt, któremu gromadka spiskowców ukradła koronę, została przedstawiona w konwencji filmu animowanego; trzeba tu od razu zaznaczyć, że animacja jest tu naprawdę solidna. Każdy zwierzak ma wyraziste i komiczne ruchy, które dodają grze charakteru już od chwili jej rozpoczęcia. Problemy leżą jednak gdzie indziej. To gra platformowa, która od innych znanych przykładów tego gatunku wyróżnia się przede wszystkim wyśrubowanym do granic możliwości poziomem trudności (często wynikającym z błędów i nielogiczności gry) oraz nieciekawymi projektami poziomów.

Cytat:
Druga część serii to "Zagadki Lwa Leona", seria łamigłówek przypominających popularną serię "The Incredible Machine". "Dwójka" jest stanowczo przyjaźniejsza dla gracza, ale wciąż potrafi zirytować – nawet, kiedy już znamy rozwiązanie zagadki, i tak często musimy rozmieszczać jego elementy na ekranie z dokładnością do kilku pikseli. Gry o Leonie, chociaż w swoim czasie zyskały pewną popularność (patriotyzm lokalny był w latach 90. bardzo ważnym elementem kultury grania), z perspektywy czasu jawią się jako niezbyt udane próby naśladowania lepszych zagranicznych wzorców.

Cytat:
Podobnie rzecz ma się z wydaną w roku 2000 grą "Kangurek Kao", która wpisuje się w popularny wówczas gatunek trójwymiarowych gier platformowych. "Kao" wypada na tle konkurencji dużo lepiej niż "Lew Leon" – jest grą po prostu przeciętną, zaprojektowaną solidnie, ale bez polotu, z typowymi dla gatunku wyzwaniami i wyjątkowo niedobrymi dialogami (w drugiej części gry możemy usłyszeć np. "Możesz się rozglądać, naciskając przycisk rozglądania się"). Kangurek nie zachwycił świata, ale rozwijał się całkiem przyzwoicie, trafiając do kilku kolejnych części, wydawanych w różnych wariantach na komputery PC i wszystkie ważniejsze konsole.

Cytat:
Gra "Juju" (2014) nie próbuje nawet ukrywać inspiracji "Rayman Legends", przeuroczą platformówką francuskiej firmy Ubisoft. Nie dorasta do pierwowzoru, ale na pociechę można dodać, że mało co do niego dorasta – przygody Raymana to jedno ze szczytowych osiągnięć gatunku. A "Juju" to jego solidny, kolorowy i sympatyczny odpowiednik, który "Raymanowi" grzecznie ustępuje miejsca. Ma swój urok, solidną oprawę graficzną, ma wprawiającą dzieciaki w podskoki muzykę autorstwa Adama Skorupy (który, nota bene, pracował też przy "Lwie Leonie"). Można się przy niej pobawić również we dwójkę, sterując parą bohaterów. "Juju" da się lubić, chociaż pozostawia też spory niedosyt.

Cytat:
Przyznaję, że Reksio nie był ważnym bohaterem mojego dzieciństwa. Jeśli chodzi o idoli z dobranocek, najpierw kochałem przede wszystkim kota Filemona, a potem szalałem za Dogtanianem. Reksio zawsze kręcił się gdzieś na marginesie moich zainteresowań filmowych i tak naprawdę doceniłem go dopiero po latach. Późno odkryłem też jedno z najbardziej specyficznych zjawisk w historii polskich gier wideo – serię gier o Reksiu wydawaną latami przez firmę Aidam Multimedia. Nie wiem, jak wyglądało pozyskanie licencji na gry o przygodach tego poczciwego psiaka, ale od początku serii widać, że twórcom pozostawiono sporą swobodę. W scenie otwierającej "Reksia i Skarb Piratów" tytułowy bohater nie pilnuje już podwórka, tylko szaleje na desce surfingowej, sunąc po falach tropikalnego oceanu.

Cytat:
Ton historii jest tu zupełnie inny niż w telewizyjnych przygodach Reksia – pojawia się narrator, który co chwila przerywa i zmienia swoją opowieść (do której obraz na ekranie na bieżąco się dostosowuje). Autotematyczne żarciki kończą się, kiedy Reksio zostaje rzucony przez fale na brzeg tajemniczej wyspy. Trzeba rozwiązać pierwszą zagadkę – dokonamy tego przy pomocy mamroczącego kraba i ośmiorniczki, która prosi, żeby ją szybko przenieść na brzeg, bo czeka na ważny telefon z Rzeszowa. Chwilę później napotkamy mieszkające w głębi dżungli plemię kur, które czci Boga Twaroga i lęka się nadchodzącego Sermageddonu. "Reksio i Skarb Piratów" to i tak jeszcze dość ostrożna próba zmiany wizerunku pieska z dobranocek. Prawdziwe szaleństwo zaczyna się w kolejnej grze serii – "Reksio i UFO". Tam szalona siatka nawiązań robi się naprawdę gęsta – walcząc z okrutnym kosmicznym dyktatorem Kuratorem (który jest po pierwsze kurczakiem, a po drugie naśladowcą Dartha Vadera), bohaterowie trafiają do piekarni o nazwie La Résistance, w której wisi plakat przedstawiający długowłosego kreta w charakterystycznym berecie, z podpisem "Resistencia para siempre".

Cytat:
W Polsce wciąż powstaje wiele gier przeznaczonych dla młodszego odbiorcy. Wśród nich jest sporo takich, które, wzorem współczesnych książek obrazkowych czy teatru dla dzieci, starają się poruszać trudne, czasem bolesne tematy. Należy do nich choćby nominowana w 2018 roku do Paszportu Polityki gra "My Memory of Us", która podejmuje ryzykowną próbę przedstawienia w baśniowej konwencji wydarzeń związanych z Holokaustem. Hitlerowscy zbrodniarze zostają zastąpieni armią robotów, a opaski z gwiazdą Dawida – czerwonymi ubraniami, odstającymi od czarno-białej oprawy wizualnej (i nawiązujące do słynnego czerwonego płaszczyka z "Listy Schindlera"). Taka fantastyczna rama narracyjna zostaje tu uzasadniona tym, że mamy do czynienia ze staruszkiem opowiadającym swoją historię dziecku – tak, żeby zrozumiało, a nie tylko się przestraszyło. To, na ile fortunnie "MMoU" poradziło sobie z taką reprezentacją Holokaustu, pozostaje kwestią dyskusji. Gra ma ważnego prekursora – wyraźnie naśladuje strategię ubaśniowienia, jaką przyjął Jacek Dukaj wobec stanu wojennego we "Wrońcu"; to powiązanie o tyle istotne, że dyrektorem kreatywnym "MMoU" jest Jakub Jabłoński, który "Wrońca" ilustrował. W grze również świetnie udało mu się wyważyć umowność i grozę przedstawianego świata. Temat Holokaustu jest jednak trudniejszy i delikatniejszy, więc można się zastanawiać, czy uproszczenia nie idą tu za daleko. Tak czy inaczej, "MMoU" pozostaje bardzo ciekawą próbą opowiedzenia najmłodszym odbiorcom o sprawach, o których nawet dorośli słuchają z bólem.


:-D

"Lew Leon, Kangurek Kao i Kret Kretes, czyli niebanalne gry wideo dla dzieci"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-05, 02:37   

"Szymborska – gdyby rzeczy mówiły" - zaciekawia nas Agnieszka Warnke:



Cytat:
Wszystko, co chciała powiedzieć o sobie, zapisała w wierszach. "Poeci nie robią nic innego, tylko szukają słów" – twierdziła. Zawsze odnajdywała te właściwe: zwięzłe, celne, nierzadko podszyte ironią. Na przykład instrukcje obsługi, których nie ceniła jako gatunku literackiego, nazywała "obstrukcjami". Gromadzone przedmioty – "rupieciami" (tych uzbierało się całkiem sporo).

Cytat:
Jako poetka Wisława Szymborska zadebiutowała w marcu 1945 roku utworem "Szukam słowa". Gdy je znalazła, bawiła się nim, przekształcała, oswajała, nadawała nowy – często żartobliwy lub absurdalny – sens. Na spotkania w gronie szkolnych koleżanek odbywające się od końca lat 60. co dwa miesiące mówiła "sabaty czarownic". "Szuraniem papierami" nazywała załatwianie znienawidzonych formalności, które dopinał jej sekretarz. Zamieszanie wokół przyznania Nagrody Nobla przyjaciele poetki określali mianem "tragedii sztokholmskiej", co przypadło jej do gustu.

Cytat:
Szymborska stworzyła około trzystu pięćdziesięciu wierszy i kilka gatunków literackich, takich jak "adoralia", "altruitki", "moskaliki", "rajzefiberki". Ich realizacje zostały zamieszczone w "Rymowankach dla dużych dzieci" opublikowanych wraz z jej kolażami przez Wydawnictwo a5. Można tam znaleźć także "lepieje", czyli krótkie ostrzeżenia typu: "Lepiej złamać obie nogi, niż miejscowe jeść pierogi". Pomysł na nie zrodził się podczas wypadu z przyjaciółmi do restauracji – w menu przy flakach dopisano odręcznie komentarz "okropne". Autorem tej nazwy jest sekretarz noblistki Michał Rusinek, podobnie jak "odwódek" – zamieszczanych w prasie informacji o szkodliwości alkoholu.

Cytat:
Debiutowała nie jako poetka, lecz rysowniczka – ilustracjami do podręcznika języka angielskiego autorstwa Jana Stanisławskiego, ojca szkolnej koleżanki Szymborskiej.

Cytat:
Ze ścian jej mieszkania przy ulicy Piastowskiej, dokąd przeprowadziła się w listopadzie 1997 roku, spoglądały między innymi: akwarele Marii Jaremy (pierwszej żony Kornela Filipowicza) i Anny Lutosławskiej (przyjaciółki), abstrakcja Erny Rosenstein, obrazy Janusza Stępińskiego (przyjaciela), Jerzego Nowosielskiego, Nikifora, Barbary Gawdzik-Brzozowskiej (która ilustrowała zbiór "Tarsjusz i inne wiersze"), a także reprodukcje hinduskich grafik, rysunek "Coś musiało się stać" Sebastiana Kudasa, zdjęcie Elli Fitzgerald…

Cytat:
Największą słabość miała jednak do Vermeera. W felietonie o książkach uważnie przyjrzała się katalogowi jego prac, zauważając, że zamiast słowami lepiej opisać twórcę za pomocą muzyki "na kwartet z dwojgiem skrzypiec, fagotem i harfą". Utwór "Pochwała snów" rozpoczęła wyznaniem: "We śnie / maluję jak Vermeer van Delft". Jego słynnemu dziełu przedstawiającego mleczarkę poświęciła cały wiersz. W biografii Szymborskiej "Pamiątkowe rupiecie" Anna Bikont i Joanna Szczęsna przytoczyły spostrzeżenie dziennikarza Saszy Malko, że musi być w niej coś holenderskiego: "Jak holenderscy malarze lubi się przyglądać małym rzeczom z różnych stron i w różnym oświetleniu".

Cytat:
Gdy pracowała w "Życiu Literackim", prowadziła anonimowo rubrykę "Poczta literacka", w której odpowiadała na listy młodych adeptów pióra. Kolekcjonowała pocztówki z okresu międzywojennego (bo "to jedyne zbieractwo, jakie można uprawiać w ciasnym mieszkaniu"), a w jej zbiorach znalazły się między innymi kartki noworoczne, w stylu secesyjnym, miejskie pejzaże czy japońskie scenki rodzajowe. Wątek ten wielokrotnie pojawiał się w korespondencji z Kornelem Filipowiczem, z którym przeczesywała targi staroci. Autorki "Pamiątkowych rupieci" informują: "Szczęśliwie każde z nich zbierało co innego: Filipowicz – pierwszą wojnę i Legiony, Szymborska – kicz". W jednym z listów do Adama Włodka poetka instruuje byłego męża: "W szufladzie drugiej, pod pocztówkami, znajdzie Pabu sweterek w kolorze ciemnego złota oraz koszulkę dzienną białą w żółte kwiatki".

Cytat:
Na jeden z listów do redakcji "Życia Literackiego" odpowiedziała jak zwykle uprzejmie, ale stanowczo, z nutą ironii: "Najwięcej pomysłowości zdradza Pan w wymyślaniu nazwisk bohaterom. Ale to o wiele za mało, jak na udane opowiadanie s.f. Na razie mógłby Pan napisać bardzo ciekawą książkę telefoniczną". Telefon służył poetce do gier i zagadek, które zadawał jej Włodek, a także do pracy, kiedy dyktowała swojemu sekretarzowi "Lektury nadobowiązkowe" lub limeryki.

Cytat:
Po Noblu telefon stał się utrapieniem. Nie przestawał dzwonić, więc gdy starający się o pracę Michał Rusinek przeciął kabel, Szymborska była zachwycona. Komunikat nagrany na automatyczną sekretarkę brzmiał: "Tu numer taki a taki. Proszę zostawić krótką informację albo skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą". Zaniepokojeni znajomi dopytywali o zdrowie poetki, więc wiadomość szybko zmieniono. Częste awarie aparatu stacjonarnego zmusiły Szymborską do zakupu telefonu komórkowego. Używała go dwa razy w roku, w Lubomierzu i Zakopanem, gdzie odpoczywała, więc na kartce zapisała hasłową instrukcję obsługi.

Cytat:
Nie przywiązywała większej wagi do strojów, nad elegancję ceniła swobodę, miała indywidualny zmysł estetyczny. Walas wspominała, że Szymborska "jak każda kobieta w tamtych czasach uczestniczyła w polowaniach konfekcyjnych, nie były one jednak jej pasją". W wierszu "Trema", w którym rozprawia się ze stereotypami i oczekiwaniami wobec twórcy, utrwaliła wizerunek poetki podczas wieczoru autorskiego. Z kolei utwór "Odzież", będący potwierdzeniem jej upodobania do figury wyliczenia, miał duży wpływ na Woody’ego Allena cenionego przez noblistkę za dowcip.

Cytat:
Na marginesie lektury "Zachód a sztuka Wschodu" Andrzeja Jakimowicza stwierdziła, że wymianie kulturowej bardziej niż podboje służyła "handlowa osmoza". W ten sposób do Europy zawędrowała chińska porcelana, "wywołując w XVIII wieku wielką modę na chińszczyznę". Uległa jej sama poetka. Towarzyszący noblistce w wyjazdach służbowych Rusinek wspominał, że Szymborska nie znosiła podróży: "Uważała, że najważniejszym przedmiotem w bagażu podróżnym jest bilet powrotny. Żeby czuć się komfortowo, musiała mieć zapas papierosów i swój ukochany chiński termos, żeby móc napić się herbaty w środku nocy, kiedy przyjdzie jej ochota". Nie inaczej było w Grand Hotelu, gdzie zakwaterowano noblistów. Bezcenna musiała być mina kelnera, który w białych rękawiczkach napełniał wrzątkiem lekko zardzewiały termos w żółtą kratę.

Cytat:
Szymborska uważała, że pisząc, można "mocować się ze światem rzeczywistym albo zmyślać światy nieistniejące". Powtórzyła to podczas otwarcia Targów Książki we Frankfurcie w 2000 roku. Chociaż Polska była wówczas gościem honorowym, niektórych pisarzy ulokowano w hotelach nawet 30 kilometrów poza miastem. Noblistka upamiętniła to kuriozum: "Stał tam na półpiętrze olbrzymi globus; sfabrykowałam maleńką wysepkę, przykleiłam na najbardziej pustym miejscu Oceanu Atlantyckiego i dołączyłam nazwę hotelu".

Cytat:
Hultajka, Niemodlin, Okradziejówka, Donosy, Mizerna, Pacanów, Pcim, Zagacie, Nierodzim i wiele innych. Nie musiała zwiedzać tych miasteczek i wsi, wystarczały jej nazwy – im dziwniejsze i zabawniejsze, tym lepiej. Choć sesji fotograficznych unikała jak ognia, kazała sobie robić zdjęcia pod przydrożnymi zielonymi tablicami z białymi nazwami miejscowości. Miało to związek z jej zamiłowaniem do układania limeryków.

Cytat:
"Najgorzej z poetami. Ich praca jest beznadziejnie niefotogeniczna. Człowiek siedzi przy stole albo leży na kanapie, wpatruje się nieruchomym wzrokiem w ścianę albo w sufit, od czasu do czasu napisze siedem wersów, z czego jeden po kwadransie skreśli, i znów upływa godzina, w której nic się nie dzieje… Jaki widz wytrzymałby oglądanie czegoś takiego?" – pytała w odczycie noblowskim. Pomysły na wiersze zapisywała w czarnym notesie. Pojedyncze frazy, tytuły, rymy czasem dojrzewały przez kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Gdy już znalazły swoje miejsce w konkretnym utworze – czy nawet w mowie noblowskiej, jak było w przypadku rozmowy z Eklezjastą – wykreślała je.

Cytat:
Niewiele zachowało się rękopisów Szymborskiej. Gdy wiersz nie przetrwał próby nocy (napisany poprzedniego wieczoru nie spełniał oczekiwań autorki) lub przepisała go na maszynie, darła kartki na drobne kawałki i wyrzucała do kosza na śmieci. Mówiła, że to najpotrzebniejszy mebel w domu poety. Z kolei za najważniejszą czynność twórcy uważała skreślanie. Poprawki nanosiła długopisem na maszynopisie, który dawała sekretarzowi do przepisania na komputerze. Kolejne uwagi dopisywała na wydruku. Przetrwało kilka niedokończonych utworów w rękopisie, które zostały dołączone do tomu "Wystarczy" wydanego już po śmierci poetki.

Cytat:
Trzydzieści sześć szuflad, w trzech kolumnach, niemal pod sam sufit. Te mniejsze, po bokach, przechowywały kolekcję pocztówek ułożonych tematycznie. Najwyższe, trudno dostępne, ukrywały dokumenty, na przykład deklaracje podatkowe lub instrukcje obsługi sprzętów elektronicznych zwane "obstrukcjami". W pozostałych schowały się fotografie, apaszki, składane parasolki (które notorycznie gubiła), okulary, notesy, pamiątki i inne bibeloty. Komodę tę zaprojektował Jacek Siwczyński do ostatniego mieszkania Szymborskiej – oczywiście według szkicu poetki.

Cytat:
Jej pierwsze samodzielne lokum na rogu ulic 18 stycznia (dziś Królewskiej) i Nowowiejskiej w Krakowie, do którego przeniosła się z kamienicy przy Krupniczej 22 (zwanej też "czworakami literackimi" lub "domem czterdziestu wieszczów"), było tak małe, że nazywała je "szufladą". Motyw szuflady pojawia się w ośmiu wierszach, chociażby w "Balladzie" – na jej dnie leżą sznurowadła – czy w "Wywiadzie z dzieckiem", gdzie zostaje ożywiona i usiłuje przekonać Mistrza, że "jest w niej tylko to, co do niej wcześniej włożono". W dodatku wysuwaną skrzynkę uważała za jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości i domagała się postawienia pomnika autorowi.

Cytat:
W "szufladzie" na rogu 18 Stycznia i Nowowiejskiej z Szymborską zamieszkały pluszowe małpy. Przyjaciele zbierali dla niej kartki, ulotki czy ilustracje prasowe z wizerunkiem tych ssaków. "Małpierzem" nazywała czule Jana Pawła Gawlika, swojego adoratora. Zwykle buntowała się przed fotografowaniem, jednak zrobiła wyjątek dla pewnej szympansicy. Słynna sesja zdjęciowa odbyła się na początku lat 60. w krakowskim zoo. Dyrektor placówki wypożyczył poetce szympansicę Cziki. "Prowadziłam ją za rękę, ona tego nie lubiła, denerwowała się, a silna była w ramionach i brzuch miała twardy jak orzech kokosowy" – opowiadała swoim biografkom. "Kiedy usadziło się ją na ławce, próbowałam ją objąć, a ona mnie wtedy ugryzła w rękę. Krzyknęłam, spojrzała na mnie i mówi, no może nie mówi, ale sięgnęła łapą, zerwała liście i zatkała mi nimi usta".

Cytat:
Lekarstwem na grypę był dla niej "Klub Pickwicka" Karola Dickensa. Choć w utworze "Możliwości" wyznała, że woli Dickensa od Dostojewskiego, to również rosyjskiego pisarza znała na wylot już w wieku czternastu lat. Bardziej interesowała ją współczesna proza, poezją się nie zajmowała. W szkole zaczytywała się w Anatole’u Fransie, uwielbiała Jonathana Swifta i Marka Twaina. Jednak największą miłością obdarzyła "Czarodziejską górę" Tomasza Manna. Niemieckiemu prozaikowi poświęciła zresztą wiersz.

Cytat:
W mieszkaniu na Piastowskiej poetka miała pokaźną biblioteczkę, a właściwie trzy – na każdy pokój jedna. Wytrzymałe meble z litego drewna zaprojektowano specjalnie dla niej. Ułożoną alfabetycznie poezję trzymała w sypialni, w której również pracowała. Osobny regał przeznaczyła na swoje tomy (pojedyncze egzemplarze), także w tłumaczeniu. Dzieła z wielu dziedzin, o których napisała lub zamierzała napisać felieton, oraz albumy artystyczne i roczniki "National Geographic", przechowywała w salonie. Uważała, że książki "potrzebują powietrza", dlatego ustawiała między nimi różne przedmioty lub zdjęcia. W ostatnim pomieszczeniu, pokoju gościnnym, stały encyklopedie, słowniki i książki naukowe. Jednak tylko te, które mogły się do czegoś przydać – pozostałe rozdawała znajomym.

Cytat:
W salonie między książkami trzymała głowę wawelską ze swoim wizerunkiem i papierosem w ustach. Maskę tę dostała od krakowskiego scenografa Ryszarda Hodura. Kilka innych, przesłaniających całą twarz lub część, zdobią motywy roślinne. Ta z ceramiki, przywieziona w 2000 roku z Wenecji, ma ciemne kiście winogron ze złotymi liśćmi imitujące fantazyjną fryzurę. W swojej kolekcji posiadała również miniaturowe zasłony twarzy nawiązujące do teatru greckiego, gdzie maska z ustami wykrzywionymi jak do płaczu symbolizowała tragedię, a ta radosna – komedię.

Cytat:
W rozmowach poetka zazwyczaj skrywała się za anegdotą. W wierszu "Zakochani" wyjaśniła: "Nasz uśmiech nie jest maską smutku, / a dobroć nie jest wyrzeczeniem".

Cytat:
Na wywiady – jeśli ich udzielała, a robiła to rzadko – noblistka umawiała się w swoim mieszkaniu zwykle o dziesiątej. (Godzina ta najwyraźniej stanowiła granicę, bo Szymborska uważała, że przed dziesiątą nie wypada do nikogo dzwonić). Dziennikarzy sadzała na dwuosobowej sofie obitej zieloną tkaniną w kwiatowy wzór. Podawała im kawę i koniak. Rozmowę rozpoczynała seria pytań poetki do redaktora o życie prywatne (bez wścibstwa), na przykład, czy mają psa, czy kota. Dopiero później role się odwracały.

Cytat:
Lektura biografii austriackiego kompozytora i jednego z twórców stylu romantycznego w muzyce przywołała wspomnienie filmu, który poetka oglądała przed wojną, "w wieku kompletnie bezkrytycznym". W felietonie poświęconym książce Tadeusza Marka przyznała, że filmowy Schubert "był młodzieńcem przystojnym (aczkolwiek w okularach)". Sama unikała występowania przed publicznością w okularach – była przekonana, że wygląda w nich nieelegancko. Nosiła je dla kamuflażu, by nie zostać rozpoznaną. Do słynnego zdjęcia Andrzeja Żaka pozowała w binoklach. Fotografia ta widnieje na okładce "Wierszy wszystkich" Szymborskiej wydanych w stulecie urodzin oraz wznowienia jej biografii "Pamiątkowe rupiecie", a nawet wisi w przedpokoju ostatniego mieszkania noblistki, witając rezydentów literackich.

Cytat:
Redakcyjni koledzy z "Życia Literackiego" zapamiętali ją, jak przebierała w stosach wierszy, zawsze z papierosem w dłoni. Pozowała z nim do sesji zdjęciowej Joanny Helander. Portret z papierosem znalazł się na okładce biografii "Szymborska. Znaki szczególne" Joanny Gromek-Illg. Poetka odmawiała długich lotów między innymi ze względu na zakaz palenia. Ten obowiązujący podczas uroczystości noblowskich udało jej się złamać, a nawet zapalić z samym królem Szwecji. Po wspólnym ze Stanisławem Barańczakiem wieczorze autorskim swoim nałogiem uruchomiła alarm przeciwpożarowy.

Cytat:
Powtarzała, że nikotyna jest jej niezbędna do tworzenia. W "Lekturach nadobowiązkowych" zauważyła: "W zawiesinie tytoniowego dymu rodziły się »Pan Tadeusz«, »Jądro ciemności«, »Czarodziejska góra«…". Przyznała, że z płonącego mieszkania ocaliłaby podajnik papierosów ze srebrnym ptakiem, który otrzymała od Illgów. W każdym pokoju stała popielniczka – jedna w kształcie orła, miała też zapalniczkę imitującą łódź podwodną.

Cytat:
Zastanawiała się, za ile jej autografów można by dostać jeden podpis Andrzeja Gołoty. Pod koniec lat 50. napisała wiersz zaczynający się od słów: "Muzo, nie być bokserem, to jest nie być wcale". Niemal cztery dekady później zatrzymała się w Hotelu Europejskim w Warszawie, gdzie nocował również polski pięściarz. W restauracji wokół jego stolika było pełno obsługi, do stolika noblistki długo nikt nie podchodził. Rusinek w książce "Nic zwyczajnego" wspominał: "Boks pojawia się w twórczości Szymborskiej, a także w rozmowach z nią, na zasadzie przeciwwagi dla poezji. Albo raczej – przeciwieństwa poezji. Ją to przeciwieństwo fascynuje".

Cytat:
Krytyczka Eliza Kącka na łamach "Tygodnika Powszechnego" stwierdziła, że Szymborska "stworzyła najściślej pytajną poetykę w historii literatury polskiej. Nikt bodaj nie pytał więcej". W "Wierszach wszystkich" noblistki można doliczyć się ponad czterystu znaków zapytania. "Sporządziłam spis pytań, / na które nie doczekam się już odpowiedzi" – rozpoczęła utwór "Spis". W "Radości pisania" zastanawiała się, "dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?", we "Wzrastaniu", "czy wiersz, czy dom układać – piękniej?". Pytała siebie: "Co treścią jest uśmiechu / i podania ręki?", "Czy wiesz, że przyjaźń trzeba / współtworzyć jak miłość?" ("Pytania zadawane sobie"). Sprawdzała z troski, ciekawości, pod pretekstem, dla pewności. W mowie noblowskiej przekonywała: "Natchnienie, czymkolwiek ono jest, rodzi się z bezustannego »nie wiem«".

Cytat:
Na jej półkach między książkami i w szufladach lub szafie gościły: pozytywka z korbką w kształcie świńskiego ogonka, drewniany wachlarz z ręcznie malowanymi portretami generałów armii cesarza Franciszka Józefa, damska noga z marcepanu, kość dłoni służąca za długopis, zapalniczka w kształcie biustu, dmuchana postać z "Krzyku" Muncha, pieprzniczka i solniczka imitująca postaci Goethego i Schillera, rosyjskie babuszki z malowanymi wizerunkami Beatlesów, mini maczuga z kolczastymi kulami zakupiona w sklepie klasztornym.


:brawo:

"Szymborska – gdyby rzeczy mówiły"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-09, 09:33   

"Z Matejką po zabytkach" - nasz szacunek budzi Anna Cymer:



Cytat:
Wszyscy wiemy, że Jan Matejko na swoich obrazach opowiadał o punktach zwrotnych w polskiej historii. Są tam autentyczne zdarzenia i prawdziwe postacie. A miejsca? Gdzie malarz lokalizował te monumentalne sceny?

Cytat:
Obrazy Jana Matejki ukształtowały w umysłach Polaków wygląd polskich królów, Mikołaja Kopernika, Hugona Kołłątaja i wielu innych kluczowych dla naszych dziejów postaci. Przedstawione historie zdarzyły się naprawdę, na obrazach można rozpoznać postacie z kart podręczników do historii. A co z wnętrzami i przestrzeniami, w którym artysta umieścił swoich bohaterów? Czy i w ich przypadku Matejko dochował sumienności w oddaniu historycznych detali? Malarzowi, o czym też chyba wiadomo dosyć powszechnie, zdarzało się nieco "oszukiwać" lub "naginać rzeczywistość", dopasowując ją do swoich potrzeb oraz treści, które chciał przekazać. Robił to jednak w szlachetnym celu!

Cytat:
Nawet gdyby w wyniku najnowocześniejszych badań okazało się, że Mikołaj Kopernik tak naprawdę był krótko ostrzyżonym blondynem, w oczach polskich dzieci i dorosłych na wieki zachowa wygląd nadany mu przez Jana Matejkę. Reprodukcje obrazu pt. "Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem" wisiały w większości polskich szkół, zna go każdy, kto urodził się i wychował między Bugiem a Odrą. Malarz przedstawił Kopernika w czasie obserwacji nieba, w otoczeniu przyrządów astronomicznych i mapy nieba, w miejscu, w którym wg danych historycznych Kopernik zaczął spisywać swoje dzieło "O obrotach sfer niebieskich". Mowa o baszcie wchodzącej w skład gotyckich zabudowań Wzgórza Katedralnego we Fromborku. Astronom bywał tu wiele razy jako urzędnik, a w latach 20. XVI wieku osiadł na stałe (baszta wraz z domem kanonika były jego własnością) i pozostał do śmierci. O tym, że malarz umieścił Kopernika we Fromborku, dowodzą charakterystyczne smukłe wieże fromborskiej katedry, które widać po lewej stronie za plecami głównego bohatera płótna. Do dziś wyglądają one tak samo.

Cytat:
Scenę triumfalnego pochodu kilkudziesięciu osób uczestniczących w uchwaleniu Konstytucji 3 Maja, pierwszego tego typu dokumentu na naszym kontynencie, Jan Matejko namalował w 1891 roku. Jak w wielu swoich historycznych dziełach, i tu przy okazji prezentowania autentycznego zdarzenia "podkolorował" nieco rzeczywistość, aby dosadniej przekazać treść, na której mu zależało. Bohaterów swojego płótna malarz przedstawił na warszawskiej ulicy Świętojańskiej, wiodącej od Zamku Królewskiego ku Katedrze św. Jana. II Zdarzenie to miało miejsce, wiemy bowiem, że sam dokument został uchwalony w sali sejmowej na Zamku, jednak później jej sygnatariusze zanieśli ją do katedry, gdzie została zaprzysiężona. Czy to przejście wyglądało tak, jak na obrazie Matejki? Wątpliwe, choćby dlatego, że malarz umieścił tu także postacie, których obecność ma znaczenie symboliczne, ale które nie mogły brać w wydarzeniu udziału (z pewnością nie było wtedy w Warszawie choćby Tadeusza Kościuszki, który na obrazie wychyla się zza niesionego na ramionach i unoszącego dokument marszałka Małachowskiego). "Upiększona" została także zabudowa ulicy: widoczna z tyłu wieża Zamku Królewskiego jest rozpoznawalna, jednak fasada kościoła po lewej stronie, do której wchodzą postacie, ma cechy barokowe, podczas gdy warszawska katedra była świątynią gotycką (w czasach Matejki uzupełnioną nieodbudowaną po wojnie bogatą dekoracją neogotycką).

Cytat:
"Kazanie Skargi" to obraz przedstawiający zdarzenie, które nie miało miejsca. Jednak to, że jezuita Piotr Skarga, nadworny kaznodzieja króla Zygmunta III Wazy, swoich napisanych w 1597 roku "Kazań sejmowych" nigdy nie wygłosił, zostało udowodnione dopiero w latach 20. XX wieku. Jan Matejko nie mógł więc tego wiedzieć. Ekspresyjnie przemawiającego duchownego umieścił w otoczeniu pogrążonych w zadumie postaci, rozsadzonych w mroku prezbiterium wawelskiej katedry. Zgromadzone osoby zajmują rzeźbione drewniane stalle, dekoracyjne ławki do dziś ciągnące się wzdłuż ścian katedralnego prezbiterium. Mroczne kościelne wnętrze i zafrasowane twarze większości uczestników zgromadzenia są komentarzem malarza do treści "Kazań sejmowych" Piotra Skargi, które są bardzo krytycznym komentarzem do kondycji Rzeczpospolitej, w których autor nie tylko wylicza wady władzy i "liczne choroby", które według niego trawiły kraj, ale wręcz przepowiada upadek Polski – jak wiemy, proroctwo to spełniło się w postaci zaborów.

Cytat:
Królewskie obietnice

Cytat:
To ostatni z wielkich historycznych obrazów Jana Matejki. Płótno artysta zaczął malować w roku swojej śmierci; dzieło pozostało niedokończone. Przedstawia zdarzenie z 1 kwietnia 1656 roku, kiedy to król Jan Kazimierz złożył ślubowanie, obiecując poprawę losu niższych warstw społeczeństwa, mieszczan, a przede wszystkim chłopów, powierzył także Polskę w opiekę Matce Boskiej. Ślubowanie miało zachęcić chłopów do wzięcia udziału w walce ze Szwedami (król przedstawił tę wojnę jako walkę polskiego katolicyzmu ze szwedzkim protestantyzmem); ostatecznie król nie spełnił obietnic, które złożył (sprzeciwiła się im szlachta). Namalowane przez Matejkę zdarzenie w historii nazywane jest "ślubami lwowskimi" ze względu na miejsce, w którym się odbyło – katedrze we Lwowie. I w tej świątyni umieścił je malarz: scena rozgrywa się przed ołtarzem, jednak wąski kadr, jaki wybrał tu Matejko nie pozwala dostrzec innych detali tej w rzeczywistości spektakularnej budowli.

Cytat:
Hołd na Rynku

Cytat:
10 kwietnia 1525 na krakowskim Rynku Głównym wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego, Albrecht Hohenzollern złożył hołd lenny polskiemu królowi Zygmuntowi Staremu. To wielki triumf Rzeczpospolitej, kończący wiele dziesięcioleci wojen z krzyżakami. Wśród postanowień hołdu była sekularyzacja zakonnych ziem oraz likwidacja samego zakonu, który tak negatywnie zapisał się w polskich dziejach. Matejko zlokalizował scenę, zgodnie z danymi historycznymi, na krakowskim Rynku. Bohaterów ustawił na tle bocznej fasady Sukiennic, łatwo rozpoznać zdobiące je do dziś woluty i balkon oraz klatkę schodową. Zza budowy widoczne są również wieże Kościoła Mariackiego. Wiele scenerii, w których malarz umieszczał swoje wielkie dzieła historyczne malował na postawie zdjęć lub innych przekazów. Krakowski Rynek, jako mieszkaniec tego miasta, znał doskonale i mógł malować z natury, zapewne dlatego tak dobrze odtworzył tu wszystkie architektoniczne detale widocznych w tle budowli.

Cytat:
Unia dwóch narodów

Cytat:
Oto chwila powstania Rzeczpospolitej Obojga Narodów, wyjątkowego bytu, który miał pomóc Polsce i Litwie wspólnie walczyć z przeciwnikami i budować swoją potęgę i który przetrwał aż do rozbiorów w 1795 roku. 1 lipca 1569 na sejmie walnym odbywającym się na zamku w Lublinie przedstawiciele Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego podpisali tzw. unię realną scalającą oba kraje w jeden ze wspólnym władcą i sejmem, walutą, herbem, polityką zagraniczną i obronną. Matejko "Unię Lubelską" namalował z okazji 300. rocznicy tego wydarzenia, w roku 1869. Głównymi bohaterami płótna uczynił polskiego króla Zygmunta Augusta oraz Mikołaja Radziwiłła, hetmana wielkiego litewskiego, który był przeciwnikiem Unii Lubelskiej. Podobnie jak większość swoich obrazów i ten malarz umieścił w ciasnym kadrze, nie prezentując wielu detali wnętrza, w którym rozgrywa się scena. To najpewniej tzw. sala renesansowa Zamku Lubelskiego, jednak dziś nie da się tego potwierdzić, ponieważ wnętrza tej budowli nie zachowały się (w czasach, gdy Matejko tworzył swój obraz, lubelski zamek pełnił funkcję więzienia).

Cytat:
Upadek Polski

Cytat:
To dzieło, namalowane w 1866 roku, jest jednym z nielicznych, które pokazują fatalne zdarzenie, skutkujące zniknięciem Polski z map na grupo ponad wiek. Płótno pokazuje scenę mającą miejsce 21 kwietnia 1773 roku w sejmie. Wtedy to poseł nowogródzki Tadeusz Rejtan w rozpaczliwym geście miał zablokować drzwi sali sejmowej, nie pozwalając opuścić jej przez posłów, którzy chcieli zawiązać konfederację dającą pole do przyjęcia traktatu rozbiorowego.
Matejko swoim zwyczajem scenę udramatyzował, dodał też bohaterom obrazu atrybuty ułatwiające rozszyfrowanie, czy stali po stronie dobra, czy zła. Efektowna scena rozgrywa się najprawdopodobniej w sali tronowej Zamku Królewskiego w Warszawie, po lewej stronie widać zarówno króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, jak i tron, z którego się właśnie podniósł.


:brawo:

"Z Matejką po zabytkach"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-10, 11:10   

"Namiętność, zaklęcia i Witkacy, czyli ekslibris po polsku" - nasze zainteresowanie budzi Agnieszka Warnke:



Cytat:
Bibliofil Marian Jan Wojciechowski w książce poświęconej ekslibrisom wspomina 76-letniego, żonatego mężczyznę, który w odpowiedzi na ogłoszenie o nawiązaniu korespondencji z ekslibristą dowolnej płci otrzymał niedwuznaczną propozycję od młodej dziewczyny. "Romantyczka kochająca jazz i żużel" zakończyła list pytaniem: "Jaką by Pan chciał mieć kobietę?". By uniknąć równie niezręcznej sytuacji, uporządkujmy kilka faktów.

Łaciński zwrot ex libris dosłownie oznacza "z książek". W języku polskim mówimy o ekslibrisie, rzadziej o księgoznaku lub dedykowanej miniaturze graficznej. Według Wojciechowskiego jest on "najwłaściwszym i najszlachetniejszym sposobem oznaczenia własności książki, gdyż jako miniaturowe dzieło sztuki graficznej budzi uczucia estetyczne, będąc jednocześnie dowodem kultury jego właściciela".

Aby grafikę uznano za ekslibris, musi zawierać napis "ex libris" lub jego odpowiednik, nazwę posiadacza księgozbioru (czasem jest to instytucja) oraz rysunek – najlepiej, jeśli odzwierciedla osobowość właściciela. W dodatku format powinien umożliwić wklejenie jej do książki, na drugą stronę okładki.

Cytat:
W długiej karierze znaki własnościowe książki zaliczyły wzloty i upadki oraz kilka razy przeszły spektakularną metamorfozę. Na początku praekslibrisy były fajansowymi tabliczkami doczepianymi do zwojów papirusów. Najstarsza zachowana – ok. 1400 roku p.n.e. – miała kolor błękitny z ciemnoniebieskim napisem i należała do egipskiego faraona Amenhotepa III (dziś w zbiorach British Museum Library). W średniowieczu protoekslibrisy miały postać herbu rodowego, malowanego najczęściej na dolnym marginesie pierwszej strony rękopisu. W Gnieźnie, na odwrocie tytułowej karty Biblii z 1373 roku, zachował się herb Bogoria rektora Akademii Bolońskiej – Jarosława ze Skotnik.

Cytat:
Rewolucja nadeszła wraz z wynalezieniem druku. Rozrastające się księgozbiory zdobiono superekslibrisami, czyli znakami tłoczonymi na skórzanej, zewnętrznej stronie przedniej okładziny księgi. Właściwe ekslibrisy zaczęły pojawiać się w XVI wieku. Były rytowane na klockach drewnianych (drzeworyty) lub na płytach miedzianych (miedzioryty), a następnie odbijane na kartkach papieru i naklejane na wewnętrzną stronę oprawy. W Niemczech mistrzem w tej dziedzinie był Albrecht Dürer. Polska również nie pozostawała w tyle i jako jeden z pierwszych krajów europejskich rozwijała tę sztukę graficzną. Najstarszym rodzimym przykładem jest dzieło Hieronima Wietora wykonane w 1516 roku w Wiedniu dla biskupa wrocławskiego Macieja Drzewickiego herbu Ciołek.

Cytat:
O ile w XVI wieku dominowały ekslibrisy heraldyczne szlachty, o tyle w XVII zaczęły pojawiać się także herby mieszczańskie i miast oraz znaki portretowe zaspakajające próżność królów. Zasłużony drzeworyt powoli wypierał obiecujący miedzioryt, pierwsze kroki stawiała jeszcze nieudolna akwaforta i typografia. Rozwijała się technika, ale upadała jakość. Moda na odbitki graficzne opanowała XVIII stulecie. Ekslibris stał się produktem: prostym, używanym do oznaczenia bibliotek domowych oraz ślepym – w Europie Zachodniej (w Polsce wiek później) zaczęto tworzyć masowe grafiki z pustym miejscem na nazwisko właściciela.

Pojawiły się za to nowe motywy: roślinność, detale architektoniczne, pejzaże, książki, widoki bibliotek.

Cytat:
Chęć posiadania ekslibrisu zgłaszały już nie tylko stany szlachecki i duchowny, ale także instytucje świeckie, środowiska uczonych i literatów. Chociaż okres rozbiorów Polski zahamował rozwój artystyczny znaków książkowych, w XIX wieku powszechne stało się ich kolekcjonowanie. Warto zwrócić uwagę na Kajetana Wincentego Kielisińskiego, uznawanego za pierwszego twórcę ekslibrisów dla zbieraczy. Artysta przez wiele lat był bibliotekarzem, a w jego pracach widać wpływy Norblina. W akwafortowych znakach powtarzają się motywy militarne i przyrodnicze, a wykonane są w duchu romantyzmu.

Na przełomie wieków XIX i XX ekslibrisy były dekoracyjne, nastrojowe i pełne symboliki. Ich wykonanie wreszcie urosło do rangi sztuki.

Cytat:
XX-wieczny ekslibris polski w miarę szybko otrząsnął się z bylejakości poprzednich stuleci. Wyspiański, traktujący książkę jako dzieło sztuki, dbał o piękno kroju pisma (sam posiadał księgoznak napisowy), w zdobnictwie stosował motywy roślinne. Mehoffer przepadał za secesyjną dekoracyjnością, a jego porażkę (zdobył wyróżnienie) w konkursie na znak własności dla Muzeum Narodowego w Krakowie uznano za najbardziej chybiony wyrok sędziów.

Cytat:
Artyści tworzyli dla artystów. Malarz i grafik Ludwik Misky ilustrował poematy Emila Zegadłowicza, a przy okazji wykonał dla niego kolorową litografię – pegaza pijącego wodę z rzeki. Ekslibris Michała Tarasiewicza wyszedł spod ręki Tadeusza Rychtera – czytający aktor i reżyser pali cygaro, w tle stoi biblioteczny regał w kształcie maszkaronu. Kilka księgoznaków zaprojektował też absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, bardziej znany jako poeta i skamandryta, Antoni Słonimski – m.in. dla Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego.

Cytat:
A kobiety? Na ekslibrisach przedstawiali je m.in.: Stanisław Dębicki (naga kobieta przepasana wstęgą, stojąca między stronami księgi), Jan Gwalbert Olszewski (naga kobieta na tle palety malarskiej), Aleksander Brzostek (ubrana kobieta czytająca książkę).

Cytat:
Łatwiej znaleźć nazwisko żeńskie na miniaturze (np. Mehoffer wykonał ekslibris dla Anieli Wrzeszczowej) niż w podpisie wskazującym autora. Na ostatnie lata I wojny światowej datowana jest odbitka graficzna malarki Wandy Korzeniowskiej dla Franciszka Biesiadeckiego. Niestety, zrealizowana według wzoru Rychtera. Wiadomo jednak, że absolwentka lwowskiej i monachijskiej uczelni artystycznej tworzyła dla geografa Eugeniusza Romera czy bibliofila Tadeusza Solskiego. Tego ostatniego ukazała jako zagłębionego w lekturze mędrca, któremu przeszkadzają chochliki. W późniejszych latach sztuką ekslibrisu zajmowały się także: Zofia Fijałkowska, Krystyna Wróblewska, Stefania Dretler-Flin, Alina Kalczyńska, Maria Hiszpańska-Neumann, Małgorzata Korolko, Halina Pawlikowska czy Janina Mendyka.


:-D

"Namiętność, zaklęcia i Witkacy, czyli ekslibris po polsku"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-11, 05:13   

"Niebiańskie kobiety. Top 10 polskich poetek" - pisze o Nich Igor Biełow:



Cytat:
"Nasza poezja jest w istocie poezją kobiet" – powiedział kiedyś klasyk Jarosław Iwaszkiewicz. "Czas kobiet" w polskiej poezji rozpoczął się ponad sto lat temu i w ciągu tych lat przedstawicielki "piękniejszej połowy ludzkości" zdążyły gruntownie wyprzeć mężczyzn z polskiego Parnasu. Igor Biełow wybrał "złotą dziesiątkę" polskich poetek, prezentując "wizytówkę" każdej z nich – jej najsłynniejszy i najlepszy wiersz.


:brawo:

"Niebiańskie kobiety. Top 10 polskich poetek"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-15, 07:10   

"W co się bawić. Gry od polskich projektantów" - cieszy nas Anna Cymer:



Cytat:
Designerzy pokazują, że podczas zabawy można edukować, integrować, pomagać rozwiązywać problemy, a nawet uczyć się być sobą.

Cytat:
Za pomocą gry można przełamywać tematy tabu lub takie, o których w naszej kulturze zwykło się nie rozmawiać. Należy do nich menstruacja. Choć dotyczy połowy ludzkości i jest obecna w życiu każdej dziewczyny i kobiety przez kilka dziesięcioleci, wciąż jest tematem wypartym, wstydliwym, nie wypada o nim mówić. Ten absurdalny obyczaj postanowiła przełamać Weronika Kamińska, tworząc swój dyplom licencjacki w Katedrze Designu Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu (promotorka: dr Magdalena Grenda). Planszą w tej grze jest miesiąc, w którym zamyka się menstruacyjny cykl kobiety, a pionki kształtem przypominają tampony. Gra pozwala oswajać temat płodności i seksualności, ułatwia rozmowy o tym pomiędzy rodzicami a dziećmi, w prostej graficznej formie tłumaczy zagadnienia i emocje, które stanowią ważną część życia nie tylko żeńskiej części ludzkości.

Cytat:
Duża część współcześnie projektowanych gier, które powstają z myślą o działaniu terapeutycznym, powstaje po konsultacjach ze specjalistami, psychologami czy lekarzami. Gra "Otwarcie być ze sobą" projektu Małgorzaty Pękali jest wręcz częścią większego programu pomagającego oswoić się z chorobą, starością, niepełnosprawnością.

Cytat:
Karciana gra może być używana tak w gronie rodzinnym, jak wśród nieznanych osób, np. w grupach samopomocowych; składa się z pytań ułożonych przez osoby z doświadczeniem w pracy z osobami starszymi lub dotkniętymi poważnymi chorobami. Mają pobudzić do rozmowy, do oswojenia się i dzielenia emocjami i doświadczeniami, do otwarcia się na drugiego człowieka.

Cytat:
Na hasło "gra edukacyjna" wielu młodszym i starszym pewnie cierpnie skóra i chce się ziewać. Na szczęście wśród współczesnych gier nietrudno znaleźć takie, które pozwalają "przemycić" wiedzę w atrakcyjny sposób. Studentka Wydziału Form Przemysłowych krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Marta Pieróg jest autorką "Wyprawy w Tatry", gry, w której już samo rozłożenie planszy jest przygodą. Tę bowiem można dość dowolnie ukształtować na wzór góry, na którą wspinają się uczestnicy. W grze używane są karty (szczęścia, wyzwania i quiz), które aktywują ruchy na planszy, ale jednocześnie zawierają wiedzę z zakresu bezpieczeństwa w górach czy dobrego zachowania na szlakach. Wszystko po to, aby wiedzieć, jak minimalizować negatywny ślad, który pozostawiamy po sobie w górach, gdy naprawdę je odwiedzamy.

Cytat:
W 2022 roku w kategorii "Idea" konkursu "Projekt roku" organizowanego przez Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej nagrodę otrzymała gra planszowa połączona z internetową platformą wiedzy "Świteź". Koncepcję projektu stworzyła Iwona Haberny i jej Agencja Promocyjna OKO, ilustracje i opracowanie graficzne – to dzieło Anny Pałosz. "Spotkasz tu wielkie namiętności, tajemnicze zniknięcia i krwawe zbrodnie, okrutnie, choć sprawiedliwie ukarane. Daj się zainspirować i z romantycznych motywów stwórz swoją własną opowieść. Zbierz punkty i wygraj!" – zachęcają autorki. Celem gry i platformy internetowej jest nowe spojrzenie na twórczość Adama Mickiewicza.

Cytat:
Stwierdzenie, że warto kulturę swojego kraju poznawać od najmłodszych lat, jest banałem. Nie zawsze jednak rodzice umieją w ciekawy sposób wprowadzać swoje pociechy w zawiłości lokalnej sztuki i tradycji. I znów mogą przyjść z pomocą gry. Jak przeznaczona dla osób od drugiego roku życia gra typu "memory", powalająca poznać rodzaje ludowych wycinanek. Zaprojektowała ją Zuzanna Szelińska, twórczyni marki Zuzu Toys, wybierając dziewięć wzorów tradycyjnych wycinanek z okolic Łowicza i Kurpi. Szukanie par do ludowych kogucików, wiejskich chat, motyli, kwiatów – to nauka i zabawa jednocześnie. Co więcej, już dawno zostało dowiedzione, że gry typu "memory" doskonale ćwiczą u maluchów koncentrację i percepcję wzrokową, a to z kolei ułatwia później naukę czytania i pisania.

Cytat:
"Działanie" zabawowo-edukacyjne ma także gra "Psiechadzka", którą wymyśliła, zaprojektowała i wydała Katarzyna Walentynowicz. Rodzinna gra planszowa o psio-ludzkiej przyjaźni – to zabawa dla młodszych i starszych, ale jednocześnie okazja do obserwowania psich zachowań, nauki empatii i reagowania na potrzeby czworonożnych przyjaciół. Uczy opieki nad psem, ale i wrażliwości na uczucia innych, także nieludzkich domowników. Gra ma dwa oblicza – dosłownie. Składa się bowiem z dwóch plansz. Na jednej gracz jest opiekującym się psem człowiekiem, na drugiej jednak role się odwracają i uczestnik gry musi oczami psa zrozumieć ludzkie zachowania.


:-D

"W co się bawić. Gry od polskich projektantów"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-22, 07:07   

"(Nowa) mowa o mieście" - zaciekawia nas Anna Cymer:



Cytat:
Miasta zmieniają się bardzo szybko, bo zmienia się nasz sposób życia, spędzania czasu, przemieszczania się. Ludzi jest coraz więcej i potrzebują nie tylko kolejnych miejsc do mieszkania, pracy, nauki, zakupów, ale miejsca na swoje coraz to nowe, liczne aktywności. O ile jednak domy nadal nazywamy domami, a szkoły szkołami, do języka potocznego weszło w ostatnich latach wiele nowych słów, które opisują przemiany miast nie zawsze dla ich mieszkańców korzystne i takie, na które zwykły człowiek często nie ma dużego wpływu.

Cytat:
A zgodnie z ludzką naturą, która szybciej wychwytuje i na dłużej zapamiętuje zjawiska negatywne, to właśnie one najszybciej zyskują swoją terminologię. A może wymyślanie nowych słów opisujących zjawiska w mieście jest po prostu metodą na ich oswojenie?


:-D

"(Nowa) mowa o mieście"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-23, 03:37   

"Niezwyciężone. Polskie gry przygodowe" - ciekawość budzi w nas Piotr Policht:



Cytat:
Jedną z pierwszych gier wideo polskiej produkcji była właśnie okraszona prostymi grafikami przygodówka. Rozgrywająca się w postapokaliptycznej przyszłości po wojnie atomowej "Puszka Pandory", napisana przez Marcina Borkowskiego w 1986 roku, to pierwsza i jak się okazało ostatnia gra autorstwa późniejszego redaktora pionierskiego magazynu "Top Secret". O pejzażu, w którym powstawała, wiele mówi sposób jej dystrybucji – Borkowski własnoręcznie sprzedawał "Puszkę Pandory" na warszawskiej giełdzie komputerowej na rogu Grzybowskiej i alei Jana Pawła II. W czasach przed skodyfikowaniem współczesnej ustawy o prawie autorskim, uwzględniającej nowe, elektroniczne media, na giełdzie kwitł handel nie tylko ośmiobitowymi komputerami zza żelaznej kurtyny, lecz także pirackim oprogramowaniem. Na tej samej giełdzie gra Borkowskiego została więc błyskawicznie skopiowana i wkrótce można ją było kupić nie tylko od autora.

Cytat:
Tak czy owak "Puszka Pandory", reklamowana w "Bajtku", zyskała sporą popularność, a za przykładem Borkowskiego podążyli kolejni twórcy. Początki polskiego chałupniczego gamedevu wyznacza między innymi szereg prostych przygodówek graficznych na ZX Spektrum: "Metropolis 1" (początek nigdy nieukończonej trylogii) i "Hibernatus" z 1987 roku, czy wydany tuż przed przemianą ustrojową "Mózgprocesor", którego twórcy starali się swoją działalność sprofesjonalizować, działając pod szyldem Computer Adventure Studio. I oni przegrali jednak z masowym piractwem i szybko zwinęli manatki.

Cytat:
Pierwsze lata III RP to nadal moment kształtowania się profesjonalnego systemu produkcji i dystrybucji gier. Pojawiają się kolejne małe studia, rodzimi dystrybutorzy zawiązują umowy z wiodącymi zagranicznymi producentami, na rynek trafiają tłumaczenia obcych tytułów, wreszcie w roku 1994 wchodzi w życie nowa ustawa o prawie autorskim, która stopniowo ogranicza skalę piractwa. W tym czasie na zachodzie triumfy święcą dwuwymiarowe gry przygodowe dwóch wiodących amerykańskich studiów – LucasArts i Sierra. Pierwsza połowa dekady to era triumfu klasycznych produkcji "point-and-click". Proste plansze graficzne zastępuje dopracowana oprawa wizualna, nie oglądamy już świata z perspektywy bohatera przeskakując między kolejnymi kadrami, a poruszamy się po pełnych szczegółów tłach, wchodząc z nim w interakcję za pomocą kursora – zbierając przedmioty, używając ich, wybierając opcje dialogowe. Interfejs oparty na myszy staje się kamieniem milowym w rozwoju gatunku.

Cytat:
Tymczasem w roku 1991 w Polsce ukazuje się "A.D. 2044" – projekt Rolanda Pantoły, bezpośrednio wzorowany na fabule "Seksmisji" Machulskiego, choć nie zawracający sobie głowy kwestią licencji. Po 5 latach ukazuje się zupełnie nowa wersja gry, przeniesiona ze świata ośmiobitowego w trójwymiar, wydana na pecety z Windowsem. Nadal nie korzysta z oficjalnej licencji – w nowych realiach nie jest już tak bezpośrednio wzorowana na "Seksmisji", nadal jednak nie kryje inspiracji i zasypuje gracza licznymi nawiązaniami do filmu. Przełomowe dla rozwoju gatunku okazują się jednak przede wszystkim produkcje Metropolis Software House, firmy założonej przez Grzegorza Miechowskiego, Andrzeja Michalaka i do dziś jednego z czołowych rodzimych twórców – Adriana Chmielarza.

Cytat:
Pierwsze produkcje twórców, którzy poznali się w liceum, a poza tworzeniem gier grali w amatorskim zespole rockowym, w niczym nie przypominają jednak ich późniejszych wysokobudżetowych produkcji. W 1993 roku ukazuje się "Tajemnica statuetki" – klasyczna przygodówka oparta na kryminalnej intrydze, z tym wyjątkiem, że cyfrowe grafiki zastąpiły tła fotograficzne z Lazurowego Wybrzeża. Dostarczył je Chmielarz – były to zdjęcia z wakacji, na które pojechał autostopem. Produkcja sprzedała się w kilku tysiącach egzemplarzy, co na ówczesne realia stanowiło świetny wynik. Zachęcone sukcesem Metropolis przystąpiło więc do pracy nad kolejnym tytułem.

Cytat:
W 1995 roku ukazał się "Teenagent", jeden z najcieplej do dziś wspominanych polskich tytułów lat 90. Skok jakościowy był widoczny na pierwszy rzut oka. Prywatne zdjęcia z wakacji ustąpiły rysowanym przez Andrzeja Dobrzyńskiego z Gdańskiego Klubu Fantastyki tłom, a rozgrywka czerpała garściami z formuły święcących triumfy produkcji LucasArts, jak seria "The Monkey Island".

Cytat:
Duch produkcji LucasArts oraz serii "Simon the Sorcerer" brytyjskiego studia Adventure Soft wyczuwalny jest też wyraźnie w kolejnej produkcji Metropolis – osadzonym w realiach fantasy "Księciu i Tchórzu" z roku 1998, którego scenariusz współtworzył pisarz fantastyki Jacek Piekara. Humor, popkulturowe nawiązania (tym razem m.in. do sagi wiedźmińskiej) i dopieszczone, rysowane tła przyniosły produkcji kultowy status, jednak rynek pod koniec dekady zmierzał w innym kierunku. Studia przed kilkoma laty dominujące w branży swoimi przygodówkami wycofywały się z ich produkcji. Nawet "Grim Fandango" od LucasArts, choć uważany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli gatunku w historii, okazał się komercyjną porażką. Trójwymiarowe strzelaniny niemal zmiotły z rynku przygodówki point-and-click.

Cytat:
W czasach schyłku ukazało się jednak kilka produkcji próbujących pogodzić starą i nową technologię w inny sposób, do dziś zaliczanych do najlepszych gier – nie tylko przygodowych – w historii medium. Należą do nich przede wszystkim dwie pierwsze części "Syberii" (odpowiednio z 2002 i 2004 roku) według scenariusza belgijskiego twórcy komiksów Benoît Sokala. Klasyczna mechanika point-and-click przetrwała, jednak slapstickową atmosferę zastąpiła epicka przygoda utrzymana w poważniejszym tonie. Trójwymiarowe modele postaci i obiektów poruszają się pośród ręcznie malowanych, statycznych teł, często do dziś zapierających dech w piersiach swoim kunsztem. Po podobne rozwiązania sięgnęli twórcy kryminalnej serii "Black Mirror" (zapoczątkowanej w 2003 roku i niemającej nic wspólnego z późniejszym słynnym serialem o tym samym tytule). W Polsce ich tropem poszli twórcy serii "Art of Murder", autorzy cyklu "Schizm", teraz pracujący pod szyldem rzeszowskiego oddziału City Interactive. Dobrze przyjęte pierwsze odsłony również do dziś potrafią robić wrażenie dopieszczonymi lokacjami, jednak potencjał serii zdusiła polityka wydawnicza dystrybutora – produkowane na akord w ścisłym kalendarzu wydawniczym kolejne części znacząco upraszczały rozgrywkę, a zainteresowanie serią topniało.

Cytat:
Kiedy na polski rynek wchodził niemiecki TopWare, polityka niskich cen była ruchem nowym i odważnym. Pierwsze rodzime produkcje polskiego oddziału studia, w tym przygodówka "Jack Orlando" – utrzymany w klimatach noir point-and-click z 1997 roku – sprzedawano za niecałe 40 złotych w ramach walki z rozbuchanym piractwem. Nie były to produkcje tak dopracowane jak choćby dzieła Metropolis, jednak w ówczesnych realiach spotkały się z życzliwym odbiorem. Na początku nowej dekady polityka produkowania tanio i szybko w wydaniu City Interactive wyraźnie odbijała się jednak na jakości tytułów.

Cytat:
Częściowe odrodzenie gatunku widoczne jest też za sprawą reedycji i kontynuacji klasycznych serii. Kultowe tytuły LucasArts doczekały się remake’ów z odświeżoną oprawą graficzną, a nawet kontynuacji. W zeszłym roku po wielu latach od, wydawałoby się, śmierci serii, ukazała się kolejna część "Monkey Island", a także kolejna odsłona "Syberii". Powrót przygodówek nie oznacza jednak tylko wskrzeszenia dawnych marek i formuł. Po roku 2010 rozwijać zaczął się ich nowy podgatunek, nazywany eksploracyjnymi grami przygodowymi, a potocznie "symulatorami chodzenia".


:-D

"Niezwyciężone. Polskie gry przygodowe"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-29, 07:34   

"Fenomen "babskiej" szkoły. Uniwersytet Latający i jego twórczyni" - nasze uznanie budzi Marcelina Obarska:



Cytat:
Nazywano go "babskim", bo skierowany był do kobiet, a jego struktury organizacyjne tworzyły przede wszystkim nauczycielki i działaczki oświatowe. Uniwersytet Latający zainicjowany w Warszawie przez Jadwigę Szczawińską-Dawidową to zjawisko, które zapoczątkowało polską tradycję tajnego nauczania.

Cytat:
Był rok akademicki 1885/1886, kiedy rozproszone tajne spotkania zyskały bardziej spójny, ustrukturyzowany kształt. Licząca niewiele ponad dwadzieścia lat nauczycielka i działaczka – a także uczestniczka tajnych kursów – Jadwiga Szczawińska (od 1889 roku Szczawińska-Dawidowa) organizuje wówczas nieformalną szkołę wyższą: tak zwany Uniwersytet Latający zawdzięczający swoją nazwę częstej zmianie miejsc nauczania (czy też, jak określiła to Helena Balicka-Kozłowska, "koczującemu charakterowi wykładów").

Cytat:
Połączenie rozproszonych kółek w jedną organizację nadało konspiracyjnej formie nauczania siłę: była odtąd sprawnie i prężnie zarządzana, także pod względem finansowym, jako że wprowadzono opłatę w wysokości od dwóch do czterech rubli miesięcznie za jeden przedmiot. Pozwoliło to wypłacać wykładowcom honorarium wynoszące od trzech do pięciu rubli, z którego zwolnione były najmniej zamożne słuchaczki. Wcześniej pobierano także pewne sumy za uczestnictwo w wykładach, ale sfera finansowa, tak jak same zajęcia, pozostawała nieusystematyzowana i rozproszona, nie mówiąc już o istnieniu jakiejkolwiek polityki finansowej.

Cytat:
Łączący kilkaset słuchaczek (podaje się, że nawet pół tysiąca) Uniwersytet Latający mimo rozmachu działalności był w dalszym ciągu przedsięwzięciem podziemnym, dla bezpieczeństwa kółka tworzące uczelnię ograniczały się zatem do kilkunastu osób, które spotykały się w mieszkaniach wykładowczyń i wykładowców lub samych słuchaczek.

Cytat:
Kwestia wyszukiwania mieszkań, w których prowadzić można zajęcia, również została ujęta przez Uniwersytet Latający w uporządkowany system. Cały ten proces nie należał do najłatwiejszych. Niektóre wykłady, przede wszystkim te dotyczące nauk społecznych, były pod szczególną obserwacją władz (które, nota bene, od pewnego momentu wiedziały o istnieniu tajnej uczelni). Te "niebezpieczne" zajęcia musiały więc odbywać się w wielu lokalizacjach w ciągu roku, a mieszkania musiały być w stanie pomieścić wciąż ograniczone, ale jednak coraz liczniejsze grono słuchaczek zainteresowanych ofertą uczelni. Niekiedy także Uniwersytet Latający wykraczał także poza warunki domowe – w ramach nauczania chemii organizowano na przykład tajne zajęcia w laboratoriach oraz praktyki pedagogiczne.

Cytat:
Czego jeszcze uczono w ramach tej wyjątkowej w historii polskiej edukacji uczelni? Wraz z rozwojem jej struktur spektrum dziedzin poszerzało się: z początku były to głównie nauki przyrodnicze, z czasem dołączyły do nich takie kierunki jak filozofia, pedagogika, językoznawstwo, następnie także prawo, ekonomia czy socjologia. Kadra wykładowczyń i wykładowców składała się z samych niemal wybitnych nazwisk, jak ewolucjonista i twórca lwowskiej szkoły zoologicznej, Józef Nusbaum-Hilarowicz, prekursor polskiej socjologii Ludwik Krzywicki, encyklopedysta i historyk literatury Piotr Chmielowski, czy działacz społeczny i późniejszy ekspert ekonomiczny w niepodległej Polsce Stanisław Norblin. Również wśród absolwentek Uniwersytetu Latającego znajdziemy badaczki, naukowczynie i działaczki, które trwale zapisały się w historii, między innymi społeczniczkę i nauczycielkę walczącą o prawa dziecka Stefanię Sempołowską, pedagożkę Anielę Szycównę czy ekonomistkę i polityczkę Zofię Daszyńską-Golińską. Uniwersytet Latający w trakcie swojej działalności nabrał koedukacyjnego charakteru, a do ściśle żeńskiego grona zaczęli dołączać także studenci zainteresowani przede wszystkim wiedzą z zakresu nauk społecznych i humanistycznych.

Cytat:
O Szczawińskiej-Dawidowej pisano często, że była rzutka i sprawcza, ale jednocześnie apodyktyczna i kapryśna, co prawdopodobnie było jedną z przyczyn, dla których w pewnym momencie – około roku 1895 – w zarządzie Uniwersytetu Latającego nastąpił rozłam zdecydowanie pokazujący, że większość jego członkiń miała obiekcje co do stylu zarządzania inicjatorki ("była osóbką zbyt autokratyczną i zanadto nerwową", pisał Krzywicki). Być może także – jak zauważa Agnieszka Muszczyńska w artykule "Nieodkryte karty z życia Jadwigi Szczawińskiej – to schizma w ramach Uniwersytetu skłoniła Szczawińską-Dawidową do opublikowania tekstu zatytułowanego "Grabarze społeczni", w którym pomstuje na postawę zawiści i intryganctwa względem osób wyjątkowo zaangażowanych społecznie. Na łamach "Głosu" w roku 1900 krytykowała także tych, "którzy przyszli już do gotowego, zajmują sami stanowiska najbardziej widoczne i wpływowe, a właściwemu inicjatorowi i twórcy wyznaczają rolę, w której nie mógłby ich zasłaniać".

Cytat:
Opowiadając się za powstaniem w Warszawie dostępnej biblioteki (które to miasto nazwała "upośledzonym" pod względem oświatowym), określiła stworzenie takiej instytucji jako jedną z "najbardziej naglących publicznych potrzeb". Podkreślała znaczenie dostępnych bibliotek zarówno dla warstw ludowych, jak i "sfer średnich", które mogłyby dzięki książkom i samouctwu "odwrócić swoje umysły od kart, bilardów, welocypedów do spraw poważniejszych". Razem z mężem Janem Władysławem Dawidem, za którego wyszła w 1889 roku, tworzyli zaangażowany pedagogicznie duet.

Cytat:
Znaczenia wysiłków nauczycielek i aktywistek w kontekście umożliwienia kobietom zdobywania wyższego wykształcenia nie sposób przecenić. Co niezwykle istotne, określenie "babski" odnosiło się nie tylko do osobowego składu tej instytucji, ale także do prokobiecych i emancypacyjnych zagadnień, jakie poruszane były w ramach zajęć. Zaangażowanie oświatowych emancypantek, ich nieprzejednanie i presja ze strony środowisk feministycznych sprawiły, że dziś na sytuację, w której kobiety nie miały wstępu na uniwersytety, patrzymy jak na rzecz nie do wyobrażenia, aberrację. Uniwersytet Latający zainicjowany przez Jadwigę Szczawińską-Dawidową zapewniał słuchaczkom edukację, do której prawa im odmawiano, jak również – niczym edukacyjny "inkubator" – przygotowywał kobiety do podjęcia studiów za granicą. Jedną z naukowczyń, które przeszły właśnie taką drogę, była między innymi dwukrotna noblistka Maria Skłodowska.

Cytat:
W 1905 roku Uniwersytet Latający przekształcono w koncesjonowane Towarzystwo Kursów Naukowych, które z kolei już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ustąpiło miejsca Wolnej Wszechnicy Polskiej.


:brawo:

"Fenomen "babskiej" szkoły. Uniwersytet Latający i jego twórczyni"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-04, 08:12   

"Z ziemi duńskiej do Polski. Narodziny uniwersytetów ludowych" - pisze Piotr Policht:



Cytat:
Odbudowa podzielonego przez zaborców państwa u progu niepodległości była zadaniem wymagającym iście tytanicznej pracy. Odrodzona Polska stanęła przed wyzwaniem zszycia w całość ziem podzielonych nie tylko pod względem rozwoju infrastruktury i uprzemysłowienia, ale przede wszystkim popękanych społecznie.

W okresie rozbiorów jedynie w zaborze pruskim niemal 100% dzieci uczęszczało do szkół. Miało to swoją cenę – sprawnie egzekwowany obowiązek szkolny wiązał się z równie sprawnie wdrażaną polityką germanizacji. W Galicji odsetek dzieci uczęszczających do szkół wynosił ponad 80%, z kolei w zaborze rosyjskim powszechny obowiązek szkolny nie istniał w ogóle – w efekcie jedynie co piąte dziecko przechodziło przez szkołę powszechną, a odsetek analfabetów sięgał 60%.

Cytat:
Choć bezpłatny dostęp do szkolnictwa podstawowego wraz z powszechnym obowiązkiem szkolnym gwarantowała konstytucja marcowa z 1921 roku, zapełnienie luk nie było łatwym zadaniem. Konieczne stało się nie tylko wybudowanie w krótkim czasie dziesiątków szkół, ale i wyszkolenie kadry dydaktycznej. O nauczycieli trudno było zwłaszcza na prowincji. W efekcie na terenach dawnego zaboru rosyjskiego przytłaczająca większość szkół podstawowych posiadała zaledwie jedną klasę i jednego nauczyciela, z kilkudziesięcioma podopiecznymi na oku. Nic dziwnego, że zgody na przerwanie nauki wydawano lekką ręką.

Cytat:
Idea narodziła się jeszcze w czasie, gdy Polski na mapach nie było, a jej ojcem był Nikolai Frederik Severin Grundtvig – duński pastor, pisarz, poeta, historyk, filozof i polityk. Opracowana w latach 30. XIX wieku koncepcja chłopskiej "szkoły dla życia" po raz pierwszy zmaterializowała się w roku 1844. A że życia nie da się w pełni zaplanować i przewidzieć, także program stworzonej przez niego szkoły pozostawał płynny i otwarty. Idea Grundtviga to w pewnym sensie rewers sztywnego pruskiego modelu szkolnictwa: zamiast określonej podstawy programowej – ciągła ewolucja, zamiast hierarchii – partnerstwo i wspólnota, zamiast wykładów – rozmowa, a wreszcie wisienka na torcie – brak końcowych egzaminów. Efektem tak pomyślanego programu miało być kształtowanie postawy obywatelskiej i chrześcijańskiej, przekazywanie wiedzy o regionie i kraju oraz nowoczesna edukacja rolnicza. Z Danii idee Grundtviga szybko promieniowały na całą Skandynawię, gdzie do dziś uniwersytety ludowe stanowią ważną część systemu edukacji – w Danii jest ich dziś około 70, w Szwecji ponad dwukrotnie więcej. W burzliwych dziejach Polski ich rozwój nie przebiegał jednak tak harmonijnie.

Cytat:
Jak wskazywał Tomasz Maliszewski, równolegle z krystalizowaniem się myśli duńskiego pastora, analogiczne idee pozaszkolnego kształcenia obywatelskiego kiełkowały na ziemiach polskich. W roku 1841 ukazały się "Pomysły o wychowaniu ludów" Karola Libelta. Refleksja nad przyczynami upadku Rzeczpospolitej już od końca XVIII wieku napędzała m.in. dyskusję nad koniecznością szerzenia edukacji wśród wszystkich warstw społeczeństwa, by włączyć w projekt restytucji państwowości przedstawicieli wszystkich klas. Na niewielką skalę własne koncepcje edukacji obywatelskiej wdrażał już Józef Wybicki w założonej przez siebie Małej Akademii, działającej w latach 1772-1775 w jego posiadłości w Będominie. Wieści zza granicy także rozchodziły się szybko. Pierwszy artykuł w polskiej prasie opisujący idee Grundtviga ukazał się w 1869 roku na łamach lwowskiego czasopisma nauczycielskiego "Szkoła", w kolejnych latach pojawiają się liczne wzmianki w prasie na terenie wszystkich zaborów.

Cytat:
Ideę uniwersytetów ludowych w zaborze pruskim propagował ks. Antoni Ludwiczak, prezes Towarzystwa Czytelni Ludowych, który powołał do życia pierwszą tego placówkę w pełni realizującą zaczerpnięty z Danii model. Uniwersytet ludowy w Dalkach pod Gnieznem otwarty został już po odzyskaniu niepodległości, 5 października 1921 roku. Gdy jeszcze trwała jego budowa, Ludwiczak deklarował wprost: "Nie zamierzam stworzyć nic nowego, lecz żywcem przenieść ideę Grundtviga na teren polski. Późniejsze pokolenia mogą zmieniać i ulepszać". Odwrotnie niż w okresie zaborów, tym razem to nauka praktycznych umiejętności związanych z rolnictwem zeszła na drugi plan.

Cytat:
Podobnie jak w szkołach powszechnych na prowincji niełatwo było znaleźć odpowiednią liczbę nauczycieli. Z niewielkim uposażeniem szły w parze wyjątkowo wysokie wymagania. Nauczyciel w Dalkach miał być bowiem przede wszystkim dobrym wychowawcą, prowadzącym zajęcia w formie konwersatoriów i znajdującym z uczniami wspólny język. Dalki przyciągały więc przede wszystkim ideowców podzielających wizję założyciela.

Cytat:
Wychowankowie uniwersytetu po jego ukończeniu nierzadko zostawali bibliotekarzami TCL, włączali się w działalność Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży i Akcji Katolickiej. Obok placówek urządzonych na modłę koncepcji Ludwiczaka pojawiły się jednak uniwersytety o innym wektorze ideowym. Jego głównymi twórcami stali się Ignacy i Zofia Solarzowie.

Cytat:
W obliczu gospodarczego kryzysu i radykalizacji nastrojów politycznych młodszym i starszym działaczom ludowym uniwersytet ludowy w duchu Ludwiczaka jawił się wbrew nazwie jako za mało ludowy. Jego absolwenci, jak zaznaczano, poznają dobrze dzieje swojego kraju, ale nie znają historii własnej warstwy społecznej, dziejów i kultury wsi. W 1924 roku z inicjatywy Eustachego Nowickiego powstał więc odpowiadający na ten brak uniwersytet ludowy w Szycach nieopodal Krakowa, na którego czele stanął Ignacy Solarz. Sam charakteryzował placówkę w ten sposób: "Chłopski Uniwersytet w Szycach odroślą wychodzi wprawdzie spoza polskiej ziemi, z idei wielkiej skandynawskiego wychowawcy, Grundtwiga, ale tak wrósł korzeniem w polskiego gruntu glebę, że pokrój drzewa, które tu wyrosło, że kolor kwiatów, którymi do ludzi mówi, że kształt owoców wydanych są indywidualną wypowiedzią treści tutejszej ziemi, ducha wsi polskiej".

Cytat:
Powiązanie z zaangażowanym politycznie ruchem chłopskim miało swoje konsekwencje. Solarzowie znaleźli się na cenzurowanym tak sanacyjnych władz, jak i Kościoła. Choć podobnie jak u Grundtviga program kształcenia opierał się na chrześcijańskich podstawach, władze duchowne w uniwersytetach stawiających na społeczną edukację chłopów widziały przede wszystkim konkurenta w walce o rząd dusz. Na porządku dziennym były więc m.in. oskarżenia o komunistyczną propagandę, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością.

Cytat:
Narastające napięcie między uniwersytetami a lokalnymi proboszczami eskalowało w połowie lat 30. Prymas August Hlond w 1936 roku grzmiał: "»Wici« zwiastujące mobilizację radykalizmu i rewolucję – to głosy fałszywych proroków. Uniwersytety ludowe wychowujące fanatyków wsi bezbożnej stanowią wielką ujmę dla ducha i honoru wiejskiego". Dla władz państwowych z kolei, po licznych strajkach chłopów w początku lat 30., w efekcie kryzysu gospodarczego, zjednoczenie ruchu ludowego wiązało się z niebezpieczeństwem masowej radykalizacji wsi.

Paradoksalnie jednak to właśnie rozbrojenie społecznych antagonizmów stanowiło nadrzędny cel uniwersytetów ludowych prowadzonych przez Solarzów.

Cytat:
Niekiedy to rewolucyjne jak na ówczesne warunki podejście do dowartościowania chłopskiej kultury i znoszenia podziałów, odbijające się także na codziennym funkcjonowaniu placówki, w której jedzono wspólnie posiłki, wspólnie pracowano i spędzano z uczniami czas wolny, budziło opór samych słuchaczek, przyzwyczajonych do myślenia o głębokiej przepaści dzielącej klasy społeczne.

Cytat:
Model bliski założeniom Solarzów przyjął m.in. uniwersytet ludowy w Michałówce na Wołyniu pod kierownictwem Haliny Jurszowej, który przy okazji miał za zadanie nie tylko niwelować podziały klasowe, ale i narodowe, pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Do tych samych podstaw odwoływał się także uniwersytet założony w 1927 roku i kierowany przez Jadwigę Dziubińską w Sokołówku, przeznaczony wyłącznie dla kobiet. Nie wszystkie założone w międzywojniu uniwersytety ludowe przetrwały do 1939 roku. Pod koniec dwudziestolecia istniało 20 placówek prowadzonych przez państwo, kościoły i organizacje społeczne, przy czym wyraźny wzrost ich liczby nastąpił w drugiej połowie lat 30., gdy skutki kryzysu gospodarczego zaczęły słabnąć. Niezależnie od orientacji ideowej, wszystkie one przez okupantów uznane zostały za niebezpieczne, a z rąk nazistów zginęli m.in. Antoni Ludwiczak i Ignacy Solarz.

Cytat:
Podczas wojny ograniczoną działalność prowadziły jednak konspiracyjne Tajne Uniwersytety Ludowe "Młody Las". Po roku 1945 nastąpiło odrodzenie idei, jak się jednak okazało – krótkotrwałe. Do 1948 powstało aż 80 nowych placówek, powołano także Towarzystwo Uniwersytetów Ludowych. Działalność wiejskich uniwersytetów teoretycznie wpisywała się w politykę nowych władz, nic dziwnego, że początkowo wkładano w nią równie wiele energii, co w elektryfikację wsi.

Cytat:
Niewiele później zrealizowano jednak co do joty to, przed czym Radwan przestrzegał. Tak jak przed wojną uniwersytety spotykały się z zarzutami o komunizowanie i społeczny radykalizm, tak pod koniec lat 40. narastała krytyka ich rzekomego reakcjonizmu i ulegania "ideologii burżuazyjno-obszarniczej". W 1949 roku istniejące uniwersytety podporządkowano więc Związkowi Samopomocy Chłopskiej, wbrew najważniejszym założeniom usztywniono i ujednolicono program wszystkich placówek, a wreszcie w gęstniejącej atmosferze stalinizmu niemal wszystkie zlikwidowano. W połowie lat 50. funkcjonowały już zaledwie trzy uniwersytety: w Błotnicy Strzeleckiej na Opolszczyźnie, w Jasieniu w Ziemi Złotowskiej oraz w Mikołajkach na Mazurach. Wszystkie utrzymano przy życiu wyłącznie w celu realizowania programu "repolonizacji" lokalnej ludności.

Cytat:
Wraz z odwilżą idea uniwersytetów ludowych odrodziła się, nigdy jednak nie na taką skalę, jak w latach 40. Kolejny moment ożywienia idei Grundtvigowskich nastąpił w "karnawale Solidarności", ale i z nimi transformacja ustrojowa nie obeszła się łagodnie. W ostatnich dwudziestu latach powstało zaledwie kilka nowych placówek: Uniwersytet Ludowy im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach, Nadbużański Uniwersytet Ludowy, Ekologiczny Uniwersytet Ludowy w Grzybowie czy Zachodniopomorski Uniwersytet Ludowy. Ponownie jednak klimat wydaje się sprzyjać ideom Grundtviga, które w obliczu wzmożonego zainteresowania ludową historią, spółdzielczością i zrównoważonym rozwojem po niemal dwustu latach zachowują zaskakującą żywotność.


:brawo:

"Z ziemi duńskiej do Polski. Narodziny uniwersytetów ludowych"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group