Brian V. Larson jest autorem, który dotarł do publikacji drogą self publishing, wydając sam własne książki i sprzedając je na Amazonie, gdzie zdobyły sporą popularność. Jego najnowszą serią jest Rebel Fleet w Polsce wydana przez wydawnictwo Drageus.
Uniwersum
Zaawansowana kosmiczna cywilizacja co jakiś czas organizuje “ćwiczenia” w ramach, których przelewana jest krew pośledniejszych istot. Tymczasem na Ziemi tajemnicze światła porywają ludzi, którzy potem poddawani są seriom testów. Leo Blake były marine szukający swojego miejsca w życiu również zostaje poddany próbom. Szybko okazuje się, że to dopiero początek jego problemów a stawka jest większa niż tylko jego życie.
Star Force i Złota Orda
Jeśli powyższy opis wzbudził w Was uczucia deja vi znana wam jest pewnie seria Star Force tego samego autora. Obie serie mają pewne elementy wspólne jak olbrzymie kosmiczne zagrożenie, okrutne testy mające wyłonić najlepszych rekrutów i ten jeden wybraniec, najlepszy z najlepszych mający uratować sytuacje.
Po bliższym przyjrzeniu istnieją jednak pewne różnice między Star Force a Rebel Fleet. Flota Rebelii składa się z przedstawicieli wielu ras, którzy mieli pecha stanąć na drodze zaawansowanej kosmicznej cywilizacji dla sportu niszczącej całe światy. Wybór liderów w takim konglomeracie nie jest prosty, dlatego tym razem próby nie kończą się na rekrutacji, zaś o pozycji we flocie decydują punkty przyzwane za wszelkie zwycięstwa. Awansować w rankingu można zarówno pokonując wrogów jak i wbijając nóż w plecy sojusznikowi. Zmienia to trochę dynamikę serii, do walki z przeciwnikiem dodając knowania przełożonych walczących o jak najlepszą pozycje. W kosmosie Larsona spryt i blef to najważniejsze cechy dobrego dowódcy.
Bohater i tło
Hollywoodzkie podejście do pisania książek ma swoje konsekwencje w konstrukcji bohaterów. Leo Blake główny bohater serii to typowy macho, potrafiący poradzić sobie z każdym problemem, jeśli nie siłą to przebiegłością. Niestety podobnie jak w Star Force wszyscy pozostali bohaterowie to ledwie tło dla tego supermana i są bardzo słabo lub wręcz archetypowo przedstawiani. Kobiety jeśli się pojawiają z reguły romansują z Leo, jego obcy dowódca wysyła go na samobójcze misje widząc w nim rywala zaś jego konkurencji we flocie jak pierwszy oficer Miller z reguły są mało elastyczni i niekompetentni. Problem jest też z emocjami choć bezlitosny wróg niszczy całe cywilizacje nie ma tu miejsca na smutek czy żal za utraconymi towarzyszami.
Walki i bitwy
Akcja serii jest wartka i dynamiczna nie zwalniając ani na chwilę, od testów rekrutacyjnych do floty, po bitwy w kosmosie. Starcia nie wiążą się z jakąś wyrafinowaną taktyką jak chociażby w Zaginionej Flocie Jacka Cambella.
O ile w pierwszym tomie bitwy przypominają bardziej starcia myśliwców w drugim dzięki maskowaniu okrętu zbliżają się bardziej do opisów potyczek z perspektywy kapitana okrętu podwodnego. Nie jest to może finezja Man of War Hoonsingera, ale utrzymuje w napięciu.
Ocena
Seria Rebel Fleet podobnie jak Star Force to lżejsza, mniej wymagająca pozycja, której bliżej do blockbustera niż wysokogatunkowego kina. Choć nie ma tutaj dyplomacji Honor Harrington, czy głębokich bohaterów Skoku Donaldsona, jako niewymagająca lektura jest całkiem przyjemna.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach