Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Niekoniecznie jasno pisane
Autor Wiadomość
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2021-12-04, 04:03   Niekoniecznie jasno pisane



"Niekoniecznie jasno pisane" to blog Marcina Knyszyńskiego, z którym współpracuję od lat. Do tej pory gościł w temacie "Kolorowe zeszyty" ale zakładam dla niego odrębny wątek.

Dzisiejszej doby siedem materiałów od Niego - dziękujemy :-D

1. "Wiktoriańska Liga Sprawiedliwości" - "Liga niezwykłych dżentelmenów" #1:



Cytat:
Tak, "Liga niezwykłych dżentelmenów” to komiks superbohaterski - co do tego nie powinniśmy mieć wątpliwości.

Cytat:
Moore pokazuje, że pewne archetypy, narracyjne wzorce i schematy w budowie postaci są wspólne dla całej przygodowo-rozrywkowej popkultury - superherosi w pelerynach są jej współczesnymi reprezentantami. Mamy tu w pewnym sensie do czynienia z odwróceniem pewnego trendu zapoczątkowanego, notabene przez Moore’a, w 1986 roku.

Cytat:
"Liga niezwykłych dżentelmenów" nie jest obliczona na "epatowanie mrokiem”, lecz wręcz przeciwnie - na przegonienie ciemnych chmur i dostarczenie najzwyklejszej rozrywki oraz kilku chwil dobrej zabawy.


:-D

"Liga niezwykłych dżentelmenów" #1
Przykładowe dawniejsze opinie:
- Tomasza Drozdowskiego
- Michała Lipki


2. ""Wojna światów" w obrazkach" - "Liga niezwykłych dżentelmenów" #2:



Cytat:
"Mag z Northampton" znów śmiało bawi się dorobkiem literatury. Najwięcej mamy Wellsa i nie chodzi tylko o najmocniej tu obecną "Wojnę światów”. Od "Niewidzialnego człowieka" Moore zaczął już w pierwszym tomie, teraz doszła również "Wyspa Doktora Moreau”.

Cytat:
A co z naszymi super-anty-bohaterami? No właśnie, tu można się przyczepić, ale po dłuższym zastanowieniu, chyba nie ma za bardzo czego. Na pierwszy rzut oka wydają się po prostu bezwolnymi pionkami, przesuwanymi bezwolnie przez okoliczności.


:-D

"Liga niezwykłych dżentelmenów" #2
Przykładowe dawniejsze opinie:
- Michała Lipki
- Zacharego Zepsutego

3. "Pastisz pełen ambicji" - "Liga niezwykłych dżentelmenów. Czarne akta":



Cytat:
Znajdziemy tu z pozoru nie związane z tematem materiały - zaginioną sztukę Szekspira, ilustrowaną autobiografię nieśmiertelnego, zmiennopłciowego Orlando, nieznane wcześniej pamiętniki Fanny Hill, historię powstania francuskiej i niemieckiej wersji "Ligi...” z czasów pierwszej wojny światowej, teorie o pochodzeniu bogów i wiele, wiele innych ciekawych i bardzo różnorodnych formalnie elementów - wszystkie odbiegają od komiksowej formy tak daleko, jak to tylko możliwe.

Cytat:
Czytelnik zapoznaje się z aktami tylko dlatego, że czyta je para głównych bohaterów - poszczególne etapy ich przygód poznajemy już w formie tradycyjnego komiksu.

Cytat:
"Czarne akta” są najbardziej eksperymentalnym w formie komiksem Moore’a, jaki było mi dane do tej pory przeczytać. Mag z Northampton popisuje się tu swoją niesłychaną wiedzą, erudycją i oczytaniem - a jednocześnie potrafi przedstawić to wszystko w zabawny, po swojemu "jajcarski”, sposób. Jestem absolutnie przekonany o tym, że wiele mi umknęło - wszak omnibusem nie jestem i zapewne dostrzegłem tylko mały fragment kulturalnej spuścizny pierwszej połowy dwudziestego wieku.


:-D

"Liga niezwykłych dżentelmenów. Czarne akta"
- dawniejsza wypowiedź Marcina 'Edgara Allana' Waincetela

4. "Do trzech razy sztuka" - "Liga niezwykłych dżentelmenów. Stulecie":



Cytat:
"Stulecie” proponuję czytać dwa razy. Pierwszy raz "dla akcji”, czyli po prostu, aby wziąć udział w przygodzie i zobaczyć "jak to się wszystko skończy”. Drugie czytanie będzie już o wiele większym wyzwaniem.

Cytat:
Na każdej stronie coś znajdziemy, na co drugim obrazku mamy "easter egga" i inteligentne niespodzianki "wplecione" w tło - w sieci natknąłem się na kilka stron, które szczegółowo analizują "Stulecie” kadr po kadrze i dokładnie dokumentują każdy przypadek przerobienia przez Moore’a na własną modłę jakiegoś elementu popkultury.

Cytat:
Czytanie takiego komiksu i próba wychwycenia jak największej ilości nawiązań do kultury popularnej jest tak właściwie ciężką, fizyczną pracą. Trzyaktowa opowieść Moore’a nie jest tak płynna narracyjnie jak dwa pierwsze tomy, mamy tu trochę dziwnych rozwiązań fabularnych i urwanych wątków - wszystko przez to, że to liczba założonych odniesień podyktowała taką a nie inną strukturę "Stulecia”.


:-D

"Liga niezwykłych dżentelmenów. Stulecie"
- dawniejsza opinia Pawła Deptucha

5. "Lem w obrazkach" - "Niezwyciężony":



Cytat:
Pomysł na stworzenie komiksu na podstawie powieści Stanisława Lema wziął się z nastoletniej fascynacji małą książeczką kupioną w antykwariacie - tak wspomina sam autor w jednym z wywiadów. Mówi też, że podstawowym założeniem było umieszczenie między okładkami komiksu "jak największej ilości Lema” – stąd ten ekstremalny stopień zgodności z książkowym pierwowzorem. "Niezwyciężony" jest jedną z najbardziej "filmowych” powieści naszego Mistrza - jest to idealny materiał na mroczny kosmiczny horror, w którym zachowana zostałaby pewna doza naukowej podbudowy. Nie ma jeszcze takiej adaptacji - gdyby jednak miała powstać, liczę na to, że twórcy odezwą się do Mikołajczaka. Z wielu powodów.

Cytat:
Te długie dysputy Horpacha z naukowcami, wykład profesora Laudy na temat "ewolucji martwoty", pierwsze spotkanie z chmurą "muszek" i wreszcie końcowa "epifania” Rohana nie są okrojone do dwóch, trzech kadrów. Autor poświęca tym fragmentom proporcjonalnie tyle samo czasu co Lem w powieści - i robi to ilustrując niełatwy przecież tekst oszałamiającymi ilustracjami. Zresztą sama graficzna strona komiksu to jego kolejny, niezaprzeczalny atut.

Cytat:
Całość utrzymana jest w dusznym, przyprawiającym o dreszcze klimacie - podobnie się czułem oglądając film "Ukryty wymiar" Paula W.S. Andersona (scena z "opukiwaczem grobów" jest jakby z niego wyjęta).

"Niezwyciężony" Rafała Mikołajczyka otrzymuje ode mnie maksymalną notę. W swoim gatunku jest naprawdę arcydziełem i to nie tylko na skalę Polski ale całego świata.


:idea:

"Niezwyciężony"
Przykładowe dawniejsze recenzje:
- Bartosza Stuły
- Agnieszki "Fushikomy" Czoski
- Marcina Osucha
- Tomasza Drozdowskiego

6. "Pod prąd czasu i poza przestrzeń" - "Valerian":



Cytat:
"Valérian” to w głównej mierze science fiction, ale tak daleka od "twardej" odmiany tego gatunku, jak to tylko możliwe. To SF "eklektyczne” - znajdziemy tutaj pełnoprawne fantasy w pulpowej, awanturniczej wersji; wpływy Roberta E. Howarda, Edgara Rice Burroughsa, Franka Herberta, Philipa K. Dicka, Isaaca Asimova, Hugo Pratta, Jacka Kirby’ego a nawet Stana Lee. Rozpoznamy pierwsze odcinki "Doctora Who" a także "Star Treka" - seriali, które pojawiły się w telewizji przed "Koszmarnymi snami", a także monumenty z "Odysei kosmicznej 2001". Wszystko to jest niesamowicie zilustrowane przez Jeana-Claude’a Mézièresa. "Valériana" ogląda się z niekłamaną przyjemnością zarówno w przypadku albumów rysowanych w rygorze "ziemskiego realizmu” jak i kreskówkowej umowności. Francuski grafik stworzył nieprzeliczone zastępy kosmicznych istot - szczególnie mocno zapadają w pamięć trzej Shinguzi (kolejna inspiracja twórców "Star Wars”, tym razem chodzi o Watto z "Mrocznego widma"), groźny Parskacz, czy Mruk Przetwornik. Powstały dziesiątki planet, cywilizacji i miejsc - najlepiej pamiętamy te "filmowo-bessonowe" czyli gargantuiczny, kosmiczny tygiel zwany "Punktem centralnym" oraz planetę Rubanis. Aby ogarnąć to całe scenograficzne bogactwo autorzy wydali dwutomowy leksykon (w 1991 i 2000 roku) o nazwie "Mieszkańcy nieba". To wspaniale udokumentowane i zilustrowane "who is who” świata "Valériana" wydane zostało w Polsce przez Taurus Media, jako ostatni, ósmy tom kolekcji.


:-D

"Valerian"

7. "Koniec wszystkiego" - "Invincible" #12:



Cytat:
Nie mogę napisać nic o fabule. Czytelnicy, którzy znają poprzednie odcinki, w ogóle tego nie potrzebują, a ci, którzy nie znają, powinni zastanowić się, jak sens ma czytanie przez nich tej recenzji. Ważne są inne informacje. Robert Kirkman zrobił dokładnie to, co zaplanował od samego początku - "Niezwyciężony” nie może być takim samym komiksem superbohaterskim jak te wszystkie mainstreamowe, nieśmiertelne, długoletnie serie Marvela i DC Comics. One robią od lat to samo - opowiadają jedną historię na różne sposoby i dostosowują się do zmieniających się pokoleń czytelniczych i realiów samego świata. Kirkman wziął wszystkie peleryniarskie toposy, wycisnął z nich soki, wyekstrahował esencję gatunku i zrobił wszystko po swojemu. Trochę pastisz, trochę hołd, trochę "list miłosny dla całego gatunku" - jak zwykł mawiać. I trzeba przyznać, że ostatni tom dobitnie to potwierdza.

Cytat:
Kirkman powiedział chyba wszystko, co chciał, a Ryan Ottley narysował dokładnie tak, jak miało być (kilka odcinków rysował Cory Walker - równie dobrze). My z kolei bardzo szybko dowiedzieliśmy się, z jakim komiksem mamy do czynienia i nie chcieliśmy zmiany kursu. "Invincible" jest komiksem kompletnym, od początku do końca trzymającym się jednego pomysłu i tak samo od początku do końca świetnie realizowanego.


:-D

"Invincible" #12
Nasze zasoby
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-07, 07:17   

"Pusta jest jego ręka!" - Marcin Knyszyński recenzuje część pierwszą "Multiwersum". Dziękujemy za nadesłanie artykułu :-D :



Cytat:
Kiedyś, w radosnych latach poprzedzających Mroczną Erę Komiksu, to dopiero było Multiwersum… Rosło w nieokiełznany sposób, pączkowało, gdzie popadnie. Zrobił się taki bałagan, że musiał przyjść Marv Wolfman, „morderca wszechświatów” jak nazwał go Grant Morrison w „Animal Manie”, i wyciąć w pień wszystko co nadmiarowe, niepotrzebne i (już) niepopularne.

Cytat:
Wiadomo przecież, że „kryzysy” przyciągają czytelników i nakręcają sprzedaż. Ale ten, dopiero co zakończony miał być, zgodnie z tytułem, „ostatni”. W 2011 roku, tuż po bardzo obiecującym, wnoszącym nowe wątki i sprawiającym wrażenie nowego rozdania w DC Comics, „Najjaśniejszym dniu” wybuchła bomba. „Flashpoint” anihilował całe uniwersum DC Comics i ustanowił początek „The New 52” – świata DC, w którym mainstream komiksowy połączony został z do tej pory cały czas niezależnym „Wildstorm” a także „DC Vertigo”

Cytat:
Tylko, że sam Szalony Szkot wcale zadowolony nie był. Zmieniły się założenia, nowo powstała Ziemia „The New 52”, nazwana „Earth-Prime”, była czymś innym, niż ta przed „Flashpointem”. Tworzona mapa multiświata musiała przejść metamorfozę, musiała uwzględnić wchłonięcie Wildstorm i Vertigo, wszystkie wydarzenia i założenia sprzed „Flashpointu”, ideę „Czwartego świata” Jacka Kirby’ego, takie lokacje jak Niebo czy Piekło i w końcu Sferę Monitorów. Ostatecznie w październiku 2014 roku ukazał się pierwszy z dwóch odcinków „The Multiversity”. Drugi zaplanowano na czerwiec 2015 a między nie włożono siedem jednozeszytowych komiksów z akcją dziejącą się na różnych Ziemiach multiwersum. Cała historia nabrała cech wydanych dziewięć lat wcześniej „Siedmiu żołnierzy” Morrisona, gdzie pewna grupa nie znających się i nie spotykających przez cały czas herosów walczyła z jednym, kosmicznym zagrożeniem.

Cytat:
Komiks opowiada o inwazji Możnowładców (w oryginale „The Gentry”), koszmarnych bytów spoza multiwersum na wszystkie światy wchodzące w jego skład. Możnowładcy są tu personifikacjami pewnych fabularnych idei narracyjnych, złych pomysłów, głupich decyzji edytorskich, wypaczonych planów – jak zwykle u Morrisona jest to mocno intertekstualne i metanarracyjne.

Cytat:
Każda z wizyt naznaczona jest wyraźnie nadciągającym niebezpieczeństwem z innego świata.


:-D

"Multiwersum" część pierwsza
Pradawne omówienia
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-27, 08:00   

"Spider-Man dla dorosłych" - Marcin Knyszyński jako następny od wczoraj recenzuje album "The Spectacular Spider-Man. Śmierć Jean DeWolff":



Cytat:
Peter David napisał świetny, sensacyjny, policyjny thriller z dwoma (a potem jednym) superbohaterami w rolach głównych, który przypomina trochę późniejszy o kilkanaście lat i dobrze nam znany serial „Prawo ulicy”. Mamy tu zagadnienia dotyczące działania wymiaru sprawiedliwości, jego ślepoty, niedoskonałości i nieskuteczności. Daredevil jest paladynem w czerwonej zbroi i pomimo wszystkich wad systemu uważa, że nie ma innej drogi. Spider-Man nie wierzy w system, jest gotowy wyjść poza nieprzekraczalne dotąd granice. Peter David prowadzi Pająka na sam skraj i patrzy, co się wydarzy.

Cytat:
Dużo jest „Daredevila” w „Spider-Manie”. Pająk wpada przez okno do knajpy i wyciąga informacje od siedzących w niej zbirów – zupełnie jak Śmiałek za czasów Franka Millera. Daredevil zresztą jest w „Śmierci Jean DeWolff” równorzędnym głównym bohaterem – razem ze Spider-Manem walczą nie tyle z Sin-Eaterem, ile z rzeczonym systemem. Tak się wtedy nie pisało „Spider-Mana”, ale „Daredevila” właśnie. Peter David był wtedy młody, niedoświadczony, wolny od pewnych naleciałości – napisał przygody Człowieka Pająka dla zdecydowanie dorosłych czytelników. Ważny jest to komiks – również z tego powodu, że cała afera ze Zjadaczem Grzechów przyczyniła się do powstania postaci Venoma.


:-D

"The Spectacular Spider-Man. Śmierć Jean DeWolff"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-31, 13:17   

"Powariowali ci bohaterowie!" - Marcin Knyszyński recenzuje album "Beniamin i Beniamina":



Cytat:
Goscinny napisał łącznie cztery historie z przygodami Beniamina i Beniaminy – dwie pierwsze są krótsze, dwie ostatnie mniej więcej dwa razy dłuższe. Nasi bohaterowie zazwyczaj idą ulicą albo siedzą w domu i nagle, ni z tego, ni z owego, dopada ich Przygoda. I to tak na pełnej prędkości – nie ma czasu na tłumaczenia, od razu wpadamy w wir wydarzeń następujących po sobie tak szybko, że trudno złapać oddech.

Cytat:
Uderzo rysuje jak Uderzo – rozbrajająco, energetycznie, dynamicznie, w takim wesołym stylu, jak w „Umpa-Pie”, czy „Lucu Juniorze”. W wydaniu zbiorczym Egmontu wygląda to wspaniale – jego stare prace zostały odrestaurowane i na nowo pokolorowane. Grafik dotrzymuje kroku scenarzyście – ten wprost bombarduje gagami na lewo i prawo. Taka jest konwencja – nieustanna kanonada żartów, onomatopei, wybuchów, pościgów… Czasami mamy przesyt – po przekroczeniu masy krytycznej uświadamiamy sobie, że zaczynamy martwym wzrokiem przebiegać po stronach komiksu już bez jakiegokolwiek rejestrowania fabuły. Dlatego też lepiej czytać te cztery opowieści w sporych odstępach, a nawet robić sobie przerwy w trakcie lektury. Sporo tu powtarzalności, choć jest to tak napisane, że nie pozostawia po sobie złego wrażenia.


:-D

"Beniamin i Beniamina"
Vide ostatnio wczoraj
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-08, 04:25   

"Cisza przed burzą" - Marcin Knyszyński jako kolejny recenzuje komiks "Amazing Spider-Man Epic Collection. Plaga pająkobójców":



Cytat:
Zaczynamy od pojedynczej opowieści „Spider-Man i Doktor Strange”, w której tytułowi bohaterowie w swych astralnych (!) postaciach przebywają w innym wymiarze, próbują uratować życie niejakiej Melindzie (znanej z wcześniejszych, niewydanych w Polsce zeszytów) oraz pokonać strasznego nekromantę Xandu. Widać, że Spider-Man lubi od czasu do czasu porzucić swe ciało i ruszyć na zwariowane, kampowe przygody u boku Stephena Strange’a (na przykład całkiem niedawno w pierwszym tomie „The Amazing Spider-Man” J. M. Straczynskiego). W omawianym dziś tomie mamy historię z roku 1992, ale sprawia ona wrażenie dwadzieścia lat starszej – pełno w niej tekstu narratora, prawie zero dialogów, mnóstwo magicznych scenerii (choć nie tak odjechanych jak w „Doktorze Strange'u” Steve’a Ditko), amuletów, różdżek i eksplozji, a bardzo roznegliżowana Melinda omdlewa na co drugiej stronie i trzeba ją ciągle nosić na rękach albo przewieszoną przez ramię – nawet demony się za to zabierają! Rzecz baaardzo retro – a Spider-Man pasuje tu jak pięść do nosa.

Cytat:
A potem wracamy do bardziej standardowej superbohaterszczyzny. Zanim rozpocznie się tytułowa „plaga pająkobójców”, będziemy uczestniczyć w procesie Eddiego Brocka, którego broni sam Matthew „Daredevil” Murdock. Bardzo fajnie ta historia nawiązuje do wydanej niedawno przez Muchę „Śmierci Jean DeWolff” i choć jakościowo jest średnia, to niezwykle istotna z punktu widzenia wydarzeń nadchodzących zaraz po wspominanej „Pladze…”. A sama „Plaga…”? Dziwne mechaniczne roboty co jakiś czas atakują Spider-Mana na mieście! Nie wiadomo kto za nimi stoi, ale za wszelką cenę chce wykończyć naszego bohatera. Sporą rolę dostaje Felicia Hardy, czyli Czarna Kotka próbująca wrócić do superbohaterskiej formy, pojawia się kilku mniej lub bardziej znanych przeciwników Pająka, Mary Jane ze stresu wpada w nikotynowy nałóg i… pojawiają się rodzice Petera Parkera! A potem znów powraca Venom, bo nie ma lat dziewięćdziesiątych bez tego łotra! Na końcu znajdziemy kolejny „Annual” z czterema opowieściami, w których tylko jedna ma Spider-Mana jako głównego bohatera. Zazwyczaj narzekam na pajęcze roczniki regularnie dodawane do „epickich kolekcji”, ale tym razem nie będę. Nie jest to oczywiście rzecz wysokich lotów, ale w porównaniu do słabiutkich „annuali” lat poprzednich, ten z 1993 roku jest całkiem udany.

Cytat:
Omawiany dziś album rysuje wielu, bardzo wielu grafików, ale najważniejszym jest oczywiście, osiągający tu (i w „Zabójczym obrońcy”) niemal szczyt swoich możliwości, Mark Bagley. Trzydzieści lat temu narzekaliśmy, że to nie Todd McFarlane, że to nie Erik Larsen, a teraz po latach widać, że nie było podstaw.


:-D

"Amazing Spider-Man Epic Collection. Plaga pająkobójców"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-01, 09:55   

„Fabrykacja szczęśliwości” - Marcin Knyszyński recenzuje album „Megalex”:



Cytat:
„Megalex” jest dystopią, choć o wiele bliżej mu do takich dzieł jak „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya i „My” Jewgienija Zamiatina niż do „Roku 1984” Geroge’a Orwella. Jodorowsky jak zwykle peroruje na te same tematy (dehumanizacja, wyprane mózgi, bezrefleksyjne zawierzenie technologii, konformizm, ucieczka od indywidualizmu), ale tym razem nie skupia się przede wszystkim na postaci głównego bohatera, lecz raczej na świecie przedstawionym. Technologia i stojąca za nią ideologia kształtują społeczeństwo, a przecież powinno być odwrotnie – to ludzie powinni formować je według własnych potrzeb. Cywilizacja już się nie rozwija mentalnie – „dobrobyt” zapewniony przez autokratycznie sprawowane rządy napełnia brzuchy, zapewnia bezpieczeństwo i – co ważne – definiuje to, czym jest indywidualne „szczęście” i „zadowolenie”.

Cytat:
Fred Beltran narysował dwa pierwsze tomy przy użyciu technik komputerowych. Jego wizja „Megalexu” jest zimna, mechaniczna i surowa – jakże świetnie komponuje się to z całościowym wydźwiękiem komiksu.

Cytat:
Część trzecia, w której dochodzi do konfrontacji świata technologii ze światem Matki Natury, rysowana jest już w bardzo tradycyjny sposób i równie świetnie.




„Megalex”
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-19, 09:47   

„Do abordażu!!!” - Marcin Knyszyński recenzuje album „Janko Pistolet”:



Cytat:
„Janko Pistolet” bazował z początku na slapsticku. Kopniak w cztery litery, poślizgnięcie się na mokrej podłodze, komuś spada maszt na głowę, rekin gryzie w tyłek, beczka z prochem wybucha w nieoczekiwanym momencie. Bardzo disneyowska estetyka – jakbyśmy oglądali stareńkie, czarnobiałe filmiki z pogwizdującą Myszką Miki czy pykającym fajeczkę Popeyem z lat trzydziestych lub czterdziestych. A potem ten prosty, dziecinny, niewyszukany humor zaczyna ustępować miejsca grom słownym, charakterystycznym powtórzeniom, jakimś kalamburom – zapowiada to drugie przyjście „Umpa-py”, a potem pojawienie się „Asteriksa”. Bardzo dobrze, bo – co tu dużo gadać – początkowe przygody Janka Pistoleta to opowieści jakie mógłby stworzyć ośmiolatek ery przedinternetowej i przedsmartfonowej. Tak się wtedy pisało, to było celowe – współcześnie to wszystko jest retro, niedzisiejsze i specyficzne.

Cytat:
O rysunkach Uderzo sam już nie wiem pisać. To zawsze jest pierwsza klasa. Bardzo fajny komiks. Czytany świadomie i z odpowiednimi przerwami między odcinkami zapewnia solidną rozrywkę.


:-D

„Janko Pistolet”
To, co było do tej pory
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-31, 09:55   

„Dobra końcówka” - Marcin Knyszyński recenzuje piąty tom „Armady”:



Cytat:
Przygody jedynej reprezentantki naszego gatunku wśród milionów obywateli Armady, gigantycznego konwoju przemierzającego galaktykę, dobiegają końca. Egmont wydał właśnie piąty i – na razie – ostatni tom zbiorczy. Navis jest już dojrzałą kobietą, a nie zwariowaną nastolatką jak na samym początku historii. Z wszelkimi przeciwnościami losu radzi sobie jednak cały czas w ten sam sposób – z determinacją, odwagą i uśmiechem.

Piąty tom zawiera odcinki od szesnastego do dwudziestego – wydane między 2014 a 2019 rokiem.

Cytat:
Rysuje niezmordowany, zawsze przykładający wagę do szczegółów Philippe Buchet. Narzekałem na ostatnie dwa tomy – że powtarzalne, że naiwne, że trochę nudne i męczące – ale nigdy nie powiedziałem złego słowa na warstwę graficzną. Znakomicie to jest wszystko narysowane, w klimacie znanym z „Valeriana” (zarówno komiksowego, jak i filmowego), bardzo kreskówkowo i realistycznie jednocześnie(!), dynamicznie i ze świadomością tego, czym jest stricte rozrywkowy komiks fantastyczny.


:-D

„Armada” tom piąty
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-04, 04:17   

„On nadchodzi!” - Marcin Knyszyński opiniuje tom czwarty cyklu „Venom”:



Cytat:
„Rzeź absolutna” (nie mylić z „Rzezią maksymalną” z 1993 roku, wydaną, notabene, również we wrześniu!) opowiadała o powrocie przerażającego Carnage’a, który postanowił odnaleźć wszystkich dawnych nosicieli czarnego symbionta i… pozabijać ich w procesie ekstrakcji tego kosmicznego pasożyta. Eddie Brock, czyli Venom dobrze nam znany już od ponad trzech dekad, stawił mu czoła, ale musiał podjąć niewyobrażalnie trudną decyzję.

Cytat:
Zanim jednak nadejdzie w tomie piątym – ostatnim, zamykającym czwartą serię „Venoma” i robiącym przedpole dla kolejnej – mamy do przeczytania dziesięć odcinków regularnej serii i trzy specjalne, opatrzone wspólnym tytułem „Web of Venom”. Dwa z nich otwierają omawiany dziś album i podobnie jak wszystkie dotychczasowe opowiadają o wydarzeniach, w których Eddie Brock akurat nie bierze udziału. W „Zjawie” czytamy o przygodach… Zjawy, postaci znanej chociażby z eventu „Anihilacja” – tak mrocznej i tak bardzo „edgy”, że aż absurdalnej. Donny Cates, autor scenariusza „Venoma” i specjalista od komiksowego horroru, bardzo fajnie powiązał historię Zjawy z obecnymi wydarzeniami – możemy tu wręcz mówić o retconie (zmianie lub uzupełnieniu dotychczasowej wiedzy o istniejącym już bohaterze komiksowym) tejże postaci. W „Dobrym synu” znajdziemy z kolei opowieść nawiązującą nieco (nie tylko tytułem) do pewnego całkiem niezłego filmu z Macaulayem Culkinem z 1993 roku. Dylan, ocalony syn Eddiego, nie jest wcale tak niewinny, jak mogłoby się wydawać. Podczas chwilowej nieobecności ojca zaczyna dość mocno rozrabiać – choć to mało powiedziane. Obydwa odcinki poboczne, fajnie narysowane przez dwójkę mniej znanych komiksowych rzemieślników, zapowiadają już całkiem wyraźnie nadejście Knulla.

Cytat:
No a potem mamy dwie pięcioczęściowe opowieści z regularnej serii – „Venom Island” i „Venom Beyond”. Pierwsza z nich to fajna niespodzianka dla fanów klasyki „Spider-Mana” – ilustruje Mark Bagley! Możemy porównać sobie, jak rysował Venoma i symbionty trzydzieści lat temu (wspomniana już na początku „The Amazing Spider-Man. Epic Collection. Rzeź maksymalna”), a jak teraz – zdradzę od razu, że robi to tak samo dobrze. Eddie odkrywa, że fragment symbionta pokonanego Carnage’a przeniknął do jego organizmu i zaczyna przejmować nad nim kontrolę.

Cytat:
Iban Coello i Ryan Stegman, których pamiętamy z pierwszego tomu, plus nowi graficy odpowiadają za ilustracje do „Venom Beyond”. I wychodzi im to tak samo dobrze, jak Bagleyowi – choć już nie tak spójnie, wiadomo.

Cytat:
Nic więcej nie napiszę, bo każda dodatkowa informacja byłaby spojlerem, ale jest bardzo fajnie, w dotychczasowym klimacie całej serii i oczywiście ze świadomością, że cokolwiek by się nie działo – on nadchodzi! Podkreśla to dodatkowo zamykający album trzeci odcinek poboczny z „Web of Venom”, zatytułowany „Empyre’s End”. To będą chyba najmroczniejsze noce w całej historii „Marvel Fresh”.

Ale to dopiero w nadchodzącym „Królu w czerni”. Na razie czytamy czwarty tom jednej z najlepszych serii Marvela początku trzeciej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Wszystko tu gra i buczy – grafika, horrorowe podejście autora scenariusza, gore i wszechobecne symbionty, rozbudowana charakterystyka Eddiego Brocka i uczucie nieuchronności apokalipsy.


:-D

„Venom” tom czwarty
Wypowiedzi mamy już kilka
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-22, 08:54   

„Gdy cierpią niewinni” - Marcin Knyszyński recenzuje album „Ghost Rider. Danny Ketch”:



Cytat:
Olbrzymi tom zbiorczy wydany przez Muchę, zawiera dwadzieścia pierwszych odcinków trzeciej serii „Ghost Rider”, wydanych w 1990 i 1991 roku (plus jeden odcinek serii „Doctor Strange”). Zeszyty 1,2,3,5,6 już znamy – to z nich składał się pamiętny drugi numer „Mega Marvel” od TM-Semic z 1994 roku. Scenariusz napisał Howard Mackie, twórca będący wtedy na początku swojej drogi – w Polsce znamy go właśnie z czasów TM-Semic. Postać Ghost Ridera była jedną z jego ulubionych – po anulowaniu serii z Johnnym Blaze’em napomykał co jakiś czas o tym, że być może warto dać kolejną szansę piekielnemu jeźdźcowi. Ostatecznie dostał ją nie tylko bohater, ale i sam Mackie – wraz z dwoma świetnymi rysownikami, Javierem Saltaresem i Markiem Texeirą, przywrócił Ghost Ridera do życia. Jak sam wspominał po latach, nowy „Ghost Rider” zawierał nieco elementów autobiograficznych, na przykład miejsce akcji.

Cytat:
„Gdy przelana zostaje niewinna krew, rodzi się Duch Zemsty, a w miejsce Danny’ego Ketcha pojawia się Ghost Rider!” – tak zaczyna się każdy odcinek serii.

Cytat:
Howard Mackie nie wyjaśnia zbyt wiele. Wszystko się po prostu dzieje – gdy cierpią niewinni, wkracza nasz bohater. Przywołuje motocykl siłą woli, a po dotknięciu rzeczonego korka zamienia się Ducha Zemsty. To trochę inna postać niż ta z czasów Johnny’ego Blaze’a – nosi czarną skórę z ćwiekami, używa magicznego łańcucha, którego ogniwa mogą dzielić się i łączyć wedle uznania, a sam motocykl wygląda o wiele bardziej kozacko niż kiedyś, nawet opony nieustannie mu płoną. Dodatkowo nowy Ghost Rider używa mocy, którą sam nazywa „pokutnym spojrzeniem”. Gdy spojrzy prosto w oczy schwytanemu łotrowi, ten odczuwa cały ból, który zadał niewinnym z kilkukrotnie spotęgowaną siłą.

Cytat:
„Ghost Rider” ma bardzo proste i przejrzyste fabularnie scenariusze.

Cytat:
Pierwszą połowę omawianego dziś albumu (mniej więcej) narysował Javier Saltares, a tusz położył znany nam dobrze z czasów TM-Semic Mark „Tex” Texeira.

Cytat:
Gdy Saltares przekazuje pałeczkę Texeirze, podobieństwo do „Spider-Mana” McFarlane’a nawet wzrasta – łańcuchy Ghost Ridera wprost rozsadzają kadry, podobnie jak sieć Pająka (a to niejedyne cechy wspólne).


:-D

„Ghost Rider. Danny Ketch”
Materiałów nam przybywa
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-11-26, 23:37   

„Superhero na sterydach” - od Marcina Knyszyńskiego tekst o „JLA” - dziękujemy :-D :



Cytat:
Grant Morrison zrobił dla DC Comics naprawdę wiele. Każda seria, którą stworzył dla tego wydawnictwa, zdobywała rozgłos, uznanie, ale i budziła kontrowersje. Jedną z nich była „JLA” przywracająca do życia legendę oryginału starszego niemal o czterdzieści lat. Justice League of America, czyli po prostu Amerykańska Liga Sprawiedliwości – czy istnieje grupa superbohaterów DC bardziej rozpoznawalna od tej właśnie?

Przy okazji „Nowej granicy” Darwyna Cooke’a wspominałem już o początkach Ligi Sprawiedliwości. W kształcie, w jakim pojawiała się w swych pierwszych, najlepszych latach, zadebiutowała w dwudziestym ósmym numerze antologii „The Brave and the Bold” z 1960 roku i stała się wręcz symbolem Srebrnej Ery Komiksu. Grupa była przeróbką Justice Society of America, starszego o dwadzieścia lat zespołu z Ery Złotej, powstałego w czasach drugiej wojny światowej. Grupa „Justice League of America” składała się z Wielkiej Siódemki, czyli najpopularniejszych bohaterów DC Srebrnej Ery – oto Superman, Batman, Wonder Woman, Marsjański Łowca, Aquaman, Green Lantern (ten drugi, „Srebrny”, czyli Hal Jordan) i Flash (również ten drugi, „Srebrny”, czyli Barry Allen). Do drużyny szybko dołączyli jeszcze Green Arrow, Hawkman i Atom – drużyna zaczęła się rozrastać i niestety w późniejszym okresie zaczęła tracić popularność. Kres Ligi Sprawiedliwości w tym wydaniu nastąpił oczywiście podczas „Kryzysu na nieskończonych Ziemiach” z 1985 roku – ale wtedy skończyło się (i rozpoczęło na nowo) wszystko.

Cytat:
Po „Kryzysie…” twórcy komiksów DC nie chcieli za bardzo delegować kluczowych bohaterów do jakichś innych serii na wspólne występy. Nowy świat („Nowa Ziemia”) dopiero się kształtował i najważniejsze postacie uniwersum musiały pracować na wynik sprzedażowy głównie we własnych miesięcznikach. W 1987 roku powstała Międzynarodowa Liga Sprawiedliwości („Justice League International”), w której skład weszli: Batman (jemu akurat udało się wyrwać), Marsjański Łowca oraz Dr Fate, Black Canary, Kapitan Marvel, Blue Beetle, Doktor Light, Mister Miracle i Green Lantern (ale już nie Hal Jordan, tylko ten łobuz Guy Gardner). I nagle zaczęły powstawać kolejne wersje Ligi, jak chociażby Europejska Liga Sprawiedliwości (patrz: „Animal Man” Granta Morrisona), a w jej szeregi wstępowały całe zastępy mniej istotnych i mniej interesujących bohaterów uniwersum. Sprzedaż spadała, nikogo nie interesowały przygody zbieraniny anonimowych typów – doszło nawet do tego, że DC pozwoliło Doomsdayowi rozbić drużynę w pył podczas jego krwawego pochodu do Metropolis (patrz: „Śmierć Supermana”).

Cytat:
W sierpniu 1996 roku DC zdecydowało się na drastyczne kroki. Wszystkie bieżące tytuły „Justice League” zostały skasowane, a we wrześniu wyszedł pierwszy odcinek trzyczęściowej opowieści „Justice League. A Midsummer’s Nightmare” autorstwa Marka Waida i Fabiana Niciezy (scenariusz) oraz Jeffa Johnsona i Daricka Robertsona (rysunki). Wielka Siódemka znowu razem, choć nieco odmieniona – czytelnicy zastanawiali się, co kryje się za takim ruchem wydawnictwa. A krył się Szalony Szkot, Grant Morrison. Autor miał już za sobą trzy wielkie hity w DC Comics – wspomnianego „Animal Mana”, „Doom Patrol” oraz „Azyl Arkham”. W sumie mało brakowało, żeby nie napisał przygód „Ligi”, bo początkowo celował w serię nieco bardziej szaloną i mniej mainstreamową, czyli „Teen Titans”. DC Comics mu jednak odmówiło i z pewnymi obawami (bo przecież nie wyobrażano sobie kolejnego tak zwariowanego komiksu jak „Doom Patrol”) zaproszono go do pracy nad kontynuacją „A Midsummer’s Nightmare”. Morrison zapalił się do projektu – od zawsze bowiem podkreślał, że chciał zmierzyć się z głównonurtowym komiksem superbohaterskim. Idealnie się złożyło – oto siedmioro najważniejszych herosów DC (Flash i Green Lantern znów w nieco innej wersji – teraz to Wally West i Kyle Rayner pełnili obowiązki najszybszego człowieka na Ziemi i głównej Zielonej Latarni naszego sektora).

Cytat:
Liga Sprawiedliwości pozyskała nowych członków – zabawnego i rozciągliwego Plastic Mana, nową Wonder Woman w postaci matki księżniczki Diany (za chwilę do tego wrócimy), Huntress i Oracle z „Ptaków Nocy”, J.H. „Steela” Ironsa (patrz: „Śmierć Supermana”), a także – uwaga – Oriona i Big Bardę z Nowych Bogów. Ta dwójka miała zadanie specjalne – ktoś musi wesprzeć Ziemian w walce z nadciągającym horrorem o planetarnej skali. Rozszerzona Liga wzięła następnie udział w zabawnym, typowym dla lat dziewięćdziesiątych crossoverze z… Wild C.A.T.S. z wydawnictwa Wildstorm. Było to mniej więcej rok przed tym, jak DC Comics wchłonęło Wildstorm (razem z niczego nieświadomym Alanem Moore’em okopanym tam w swoim „America’s Best Comics”). Imprint Jima Lee, należący jeszcze wtedy do szalejącego na rynku i definiującego w swój charakterystyczny sposób ostatnią dekadę dwudziestego wieku wydawnictwa Image Comics, nadal był atrakcyjny sprzedażowo. A skoro Liga mogła spotkać się z bohaterami z innego wydawnictwa, to co stoi na przeszkodzie, aby spotkała się z postaciami z nieco odseparowanego od mainstreamu, ale przecież będącego własnością DC, imprintu „Vertigo”

Cytat:
Jego erę w „JLA” kończy wielkie wydarzenie, czyli „Trzecia Wojna Światowa”, kontynuująca i rozwiązująca – niektóre – wątki z „Wiecznej skały”. Luthor zakłada nowy, odmieniony Gang Niesprawiedliwości i znów atakuje Ligę Sprawiedliwości. Morrison wprowadza jednak do gry moce o wiele potężniejsze niż największy wróg Supermana – prosto z odwiedzanego już wcześniej Czwartego Świata. Z „wielkiego grawitacyjnego zapadliska” uwolnił się Mageddon, machina zagłady zbudowana przez Starych Bogów, poprzedników Nowych Bogów Jacka Kirby’ego – czarne słońce niszczące całe układy gwiezdne i zmierzające prosto do naszego układu. Nie bez powodu Metron, Mister Miracle, Orion i Big Barda odwiedzali Strażnicę JLA. Na pomoc Lidze przybywa między innymi Animal Man, jakże odmieniony dekadę wcześniej właśnie przez Granta Morrisona.

Cytat:
Granta Morrisona porównuje się często ze skonfliktowanym z nim innym brytyjskim scenarzystą – samym Alanem Moore’em. „Strażnicy” Czarownika z Northampton uczłowieczyły superbohaterów, sprowadziły ich na ziemię i podały w wątpliwość (albo przynajmniej kazały się nad nim zastanowić) cel ich misji. Morrison bardzo chciał ich od tej ziemi ponownie oderwać, stworzyć ich bohaterami większymi niż życie i zrobić z nich dosłownie Panteon Uniwersum DC Comics. Każde wydarzenie, w jakim biorą udział, ma skalę wprost gigantyczną. Już na samym początku Hiperklan i jego uzdrawianie Ziemi jest dokładnie tym samym, co robił Moore we wspomnianym już „Miraclemanie” – walki superbohaterów z superzłoczyńcami są w wersji Morrisona starciami bogów, od których ziemia drży, a niebo przecinają błyskawice.

Cytat:
Cała ta przeszarżowana momentami scenografia i stylistyka nawiązują w prostej linii do lat sześćdziesiątych – do Srebrnej Ery (Morrison lubi ten okres, czemu bez żadnego skrępowania daje wyraz w swej najnowszej serii „Green Lantern”). Złowieszcze plany jeszcze bardziej złowieszczych łotrów, którzy są źli, bo „po prostu tak”; inne wymiary, kosmici, artefakty, proste motywacje, ale skomplikowana narracja – Srebrna Era w nowoczesnym wydaniu.

Cytat:
Grant Morrison jest całkowicie świadomy, w jakim uniwersum pisze i jaka jest jego historia, do której potrafi znakomicie nawiązywać, dbając jednocześnie o ogólnie przyjęte zasady utrzymywania ciągłości świata DC.

Cytat:
„JLA” jest również przez cały czas zgodna z ciągłością uniwersum. Superman w pierwszych dwóch tomach nosi dziwny niebieski kostium i włada energią elektryczną; miejsce zmarłej księżniczki Diany zajmuje jej matka (choć wiadomo, że w końcu oryginalna Wonder Woman wróci, wszak herosi DC są nieśmiertelni). Morrison zmuszony był zatem do uwzględnienia nie swoich pomysłów fabularnych we własnym komiksie, ale takie są zasady – skoro Neron spalił (!) duszę Wonder Woman w jej własnej serii, to fakt ten (i mnóstwo innych) musiał mieć odzwierciedlenie w „JLA”. Ale i tak omawiany dziś komiks wprost kipi od autorskich, nieszablonowych i czasem dziwnych pomysłów Szalonego Szkota. Księżyc opadający na Ziemię, przekrzywiony domek w Strefie Widmo, istoty ze zestalonego światła, Oddział Ultrażołnierzy napromieniowany Proteum, atak z piątego wymiaru – pomysłów jest mnóstwo, a wszystkie poupychane są na bardzo małej przestrzeni. Grant Morrison wyznawał zasadę, wedle której nie należy chomikować dobrych pomysłów w nadziei na późniejsze wykorzystanie – kto wie, czy w ogóle będzie na to szansa? Trzeba się ich pozbyć, uwolnić głowę, dać je czytelnikowi, a potem najwyżej wymyśli się nowe – dokładnie tak robił potem Gerard Way, wielki przyjaciel Granta Morrisona, autor „Umbrella Academy”, pozostający pod wielkim wpływem swego mentora. Zgodnie z niepisanymi zasadami komiksów lat dziewięćdziesiątych mamy mnóstwo akcji, przygody goniącej za nieustanną uwagą czytelnika, czyli założenia niejako idące zgodnie z linią bardzo ekspresyjnego fabularnie i narracyjnie wydawnictwa Image.


:-D

„JLA”
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-12-03, 10:09   

„X-Anomalia” - Marcin Knyszyński recenzuje zatytułowany „Powrót zza grobu” drugi tom „X-Statix”:



Cytat:
Jest to wyraźna satyra na superbohaterszczyznę, przenosząca ciężar z potyczek i walk ze złem na sferę obyczajową – wewnętrzne tarcia między członkami drużyny są tu najważniejsze. Mamy do czynienia z komiksem superbohaterskim niemal pozbawionym akcji, cynicznie punktującym wady gatunku. I co najważniejsze – celnie. Satyra Milligana idzie jednak dalej. Wiecie, kim w pierwotnej wersji scenariusza była Henrietta Hunter? Księżną Dianą przywróconą do życia siedem lat po tragicznym wypadku, „ukochanym” obiektem zainteresowania wszelkiej maści paparazzich. Gdy plany Milligana wyciekły, rozpoczęły się protesty, stąd Henrietta a nie Diana – moim zdaniem szkoda.

Cytat:
Podobnie jak w tomie pierwszym niemal wszystkie odcinki zilustrował Michael Allred, a pokolorowała jego żona Laura – oboje byli odpowiedzialni chociażby za warstwę graficzną „Silver Surfera” Dana Slotta. Pop-art po całości, brak cieniowania i związanych z tym niuansów, czysta, wyrazista linia, niemal jak „ligne claire” w komiksie frankofońskim. Pozostałe trzy z osiemnastu odcinków tego tomu ilustrują tacy goście jak Darwyn Cooke („Nowa granica”), Paul Pope („Heavy Liquid”) i Philip Bond (trzeci tom „Hellblazera” Jamesa Delano). Każdy z nich wie, o co chodzi i rysuje w bardzo podobny sposób – nie czujemy żadnego dyskomfortu podczas lektury.


:-D

„X-Statix” #2: „Powrót zza grobu”
To nasze trzecie spotkanie z tym tomem
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-12-18, 01:03   

„Indiana Wayne i starożytna zaraza” - od Marcina Knyszyńskiego ocena albumu „Batman. Dziedzictwo” - dziękujemy :-D :



Cytat:
Chuck Dixon odpowiada za „Dziedzictwo” – nawet jeśli w stopce znajdujemy jeszcze kilka nazwisk. To Dixon zbudował cały fabularny szkielet tego eventu, ale zdaje się, że nad wszystkim i tak trzymał pieczę jeden z najsłynniejszych scenarzystów „Batmana” w historii – Dennis O’Neill. To on bowiem stworzył przed laty postać Demona, Ra’s al Ghula – tak szczegółowo i zupełnie nie po „batmanowsku” zaprezentowaną w „Narodzinach Demona”. „Dziedzictwo” zabiera nas z Gotham na pustynną ziemię Sudanu, a nawet pod nią – komiks ten w gruncie rzeczy za dużo z estetyką i duchem „Batmana” nie ma. Rolę człowieka nietoperza i jego pomocników mógłby tu odegrać Indiana Jones i jacyś jego asystenci. Dzieje się tak dużo i tak szybko, że w pewnym momencie łapiemy się na tym, że całkowicie zapomnieliśmy o zagrożeniu epidemiologicznym, że zupełnie nas nie obchodzi to, że Gotham pozostawione samo sobie (no, nie do końca – Huntress została namaszczona na chwilową następczynię Batmana) być może umiera ponownie na zarazę. Latamy gdzieś między nielogicznie wybranymi miastami na świecie i próbujemy powstrzymać agentów Demona.

Cytat:
Z warstwą graficzną jest różnie. Głównym ilustratorem jest Graham Nolan, to spod jego całkiem sprawnej ręki wyszła większość odcinków. Czasem ma problemy z perspektywą, ale ogólnie jest bardzo dobrze. Jim Balent z „Catwoman” stylizuje trochę na modłę Jima Lee – Selina Kyle mogłaby spokojnie dołączyć do ówczesnego X-Men i konkurować z Psylocke o miano najseksowniejszej superbohaterki Ameryki. „Robin” rysowany jest bardzo przeciętnie przez średniaków/wyrobników – nie ma co się nad nim rozwodzić. Słynny Kelley Jones, który w tym czasie rysował „Batmana” zrobił sobie akurat wolne i oddał obydwa numery swojej serii wchodzące w skład „Legacy” niemniej słynnemu, wręcz legendarnemu Jimowi Aparo. Aparo wtedy niby już się pożegnał z komiksami, był w podeszłym wieku, potrzebował emerytury – ale na chwilę wrócił. No i nie wyszło to najlepiej, to nie jest ten Aparo z początku lat dziewięćdziesiątych, który tak mocno wrył się nam w pamięć w czasach TM-Semic. No ale i tak jest lepszy niż Rick Burchett odpowiedzialny za zamykający „Dziedzictwo” one-shot „Batman. Bane”. Komiks ten opowiada o losach Bane’a po aferze z Filowirusem Apokalipsy. Upadek tej postaci pogłębia już nie tylko scenariusz, ale i decyzja szefostwa DC o powierzeniu warstwy graficznej Burchettowi. Ten koleś nie umie rysować – kropka. Jego ilustracje to potworki, gryzmoły i jedna wielka żenada. Nawet jak na lata dziewięćdziesiąte.


;)

„Batman. Dziedzictwo”
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2024-01-07, 08:38   

„Straczynski Odnowiciel” - Marcin Knyszyński recenzuje tom drugi komiksu „Amazing Spider-Man”:



Cytat:
Zmiany Straczynskiego naruszyły status quo – i to tak odważnie, że nie każdemu było to w smak. Scenarzysta kąśliwie komentował uwagi czytelników w samej fabule – jak chociażby w historii zamykającej pierwszy tom, w której to Mary Jane gra w filmie o przygodach kuriozalnego Człowieka Homara. Omawiany dziś album składa się również z szesnastu zeszytów – wydanych między grudniem 2002 i lutym 2004 roku. Trzynaście pierwszych kontynuuje numerację poprzednich, czternasty oznaczony zostaje jubileuszowym numerem 500 i przywraca starą, dobrze znaną serię numer jeden. Jak to się zwykło fajnie oznaczać w komiksie amerykańskim „Vol. 2” zamieniło się z powrotem na „Vol. 1”. Głupawe to trochę wszystko – bo co miała na celu ta cała luka w numeracji między odcinkiem 441 a 500? Nie wiadomo (w kolejnych latach doszło do kolejnych restartów i ich unieważnień itd. – nikt tego nie potrzebował i chyba nie oczekiwał poza redaktorami wydawnictwa).

Cytat:
Prywatne życie Petera i jego osobiste problemy są nadal bardzo ważne. Ciocia May, tak bardzo obecna w pierwszym tomie, ustępuje pola Mary Jane. Po okładce nietrudno się domyślić, że chyba się coś tam poprawi u Parkerów a MJ znów będzie najważniejszą żeńską postacią komiksu. No i tak jest – Straczynski sprząta po poprzednikach i przywraca niektóre rzeczy na swoje miejsce.

Cytat:
Ostatnie trzy odcinki drugiego tomu „Amazing Spider-Man” to wspomniany, jubileuszowy odcinek, plus dwa kolejne. Nie znajdziemy tu już tego balansu, o którym pisałem przed chwilą – jest totalna superbohaterszczyzna spod znaku Fantastycznej Czwórki, Avengers i Doktora Strange’a. Wydaje się, że Straczynski szczególnie polubił nowojorskiego czarodzieja, bo już drugi raz zaprasza go do swojego komiksu. Pięćsetny numer „Amazing Spider-Man” i dwa następne to w zasadzie podsumowanie runu amerykańskiego scenarzysty.

Cytat:
John Romita Jr. jest po prostu znakomity. Charakterystyczny do bólu, taki właśnie „kanciasty” za co go wszyscy lubią lub nienawidzą – ale znakomity. Lepszy niż zazwyczaj.


:-D

„Amazing Spider-Man” tom drugi
Pierwsza wypowiedź
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2024-01-12, 05:20   

„Kolorowy zawrót głowy” - Marcin Knyszyński recenzuje „Króla w czerni”:



Cytat:
Omawiany dziś album nie jest formalnie (choć mógłby nim być) piątym tomem „Venoma”. Składa się z dziesięciu odcinków – pięć z nich kończy czwartą serię „Venoma” a kolejne pięć stanowi rdzeń crossovera zatytułowanego właśnie „King in Black”. Wydarzenia dzieją się jednocześnie, więc czytamy na przemian odcinek „Venoma” i „Króla w czerni”. Event ten przetoczył się oczywiście przez inne serie Marvela wydawane w pierwszej połowie 2021 roku – w końcu nastąpiła inwazja na całą Ziemię, nie dało się tego zignorować. My jednak skupiamy się głównie na Venomie i bitwie o Nowy Jork. Wiadomo przecież, że każdy kosmiczny najeźdźca w uniwersum Marvela zawsze obiera Wielkie Jabłko za epicentrum swej inwazji.

No nie jest to komiks, który w jakikolwiek sposób mógłby aspirować do miana „przełomowego”, albo „zmieniającego status quo uniwersum”. Takich crossoverów było już wiele, a podobnych inwazji na Ziemię i zagrożeń jednoczących superbohaterską społeczność Marvela widzieliśmy co niemiara. Avengers, Fantastyczna Czwórka, X-Men, S.H.I.E.L.D., Spider-Man i cała zgraja trykociarzy dzielnie stawiają czoła najeźdźcom. Najważniejszą rolę odgrywają tu Brockowie – ojciec i syn. Gotowi są oddać za siebie życie, ale czy poświęcą się dla dobra ludzkości? Knull nie jest nijak zniuansowanym przeciwnikiem – to kolejny Potężny Łotr z Kosmosu Pragnący Zniszczyć Ziemię. I tyle.

Cytat:
Czyli znów mamy wielką, rozpisaną na dziewięć odcinków superbohaterską zadymę, efektowne pojedynki, eksplozje na całe strony i ogólnie kolorowy zawrót głowy. Pięcioodcinkowy „Król w czerni” pokazuje wszystko bardziej z dystansu, z punktu widzenia superbohaterskiej społeczności. Cztery odcinki „Venoma” (bez ostatniego) uzupełniają historię i stawiają na pierwszym planie Eddiego Brocka, najważniejszą postać całego eventu.


:-D

„Król w czerni”
Oceny z zeszłego roku
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group