Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Rękopis znaleziony w Arkham
Autor Wiadomość
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-01, 16:44   Rękopis znaleziony w Arkham

Rafał Piernikowski jako drugi recenzuje część drugą komiksu "Czarny młot. Odrodzenie":



Cytat:
Lemire mnie trochę oszukał, chapeau bas, natworzyłem sobie błędnych założeń. Byłem przekonany, że idąc logicznym tokiem chronologii, przyszła w jego uniwersum pora na dekonstrukcję pomrocznej przyziemności komiksów z przełomu lat 90. zeszłego wieku i pierwszej dekady stulecia obecnego. Myliłem się, drugi tom „Czarny Młot. Odrodzenie“ wraca całkowicie do realiów morrisonowej, psychodelicznej dekonstrukcji. Dałem się nabrać, bo to taki Morrison w nowomodnej wrażliwości ujęty (czyli w sumie Gerard Way), konsensus między metaforycznie nierealnym komentarzem schyłku lat 80. i bezpośredniością tytułów całkowicie świeżych. Wreszcie dzieje się dużo, a nuda ginie między roztrzęsionymi granicami wymiarów. Jak psylocybinowe grzyby po popkulturowym deszczu wyrastają znów miodne odniesienia do klasyki komiksu superbohaterskiego z Ziemią 3 od DC Comics na czele.

Problemy są dwa i jeden właściwie wynika bezpośrednio z porównania do serii typu „Doom Patrol“. W dalszym ciągu, mianowicie, nie pokochałem tu bohaterów, a w takim wariactwie to niezbędna kotwica zaangażowania. Po drugie, Lemire przymierza się tu chyba do meta-komentarza na temat czegoś, co przecież już oryginalnie meta-komentarzem było.

Cytat:
Jedna mocna sztampa aż się prosi o jakiś demontaż i zamontowanie w zaskakujący sposób. Obietnic dużo, ale satysfakcji na razie zagwarantować wam nie mogę. Gwarantuję jedynie sporo nowych powodów do zainteresowania się ciągiem dalszym serii.

Cytat:
Graficzne lejce przejęli w duecie Malachi Ward oraz Matthew Sheean, całkiem już zresztą doświadczeni we wspólnej pracy. Na ich robotę warto zwrócić uwagę głównie przez niespotykane zbyt często zatarcie roli ołówkarza i gościa od tuszu, obaj panowie współpracują bowiem przy wszystkich warstwach ilustracji (przy kolorach działał tu też Bryce Davidson).


:)

"Czarny młot. Odrodzenie." Część 2
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-03, 04:55   

Krzysztof Ryszard Wojciechowski recenzuje tom trzeci serii "Daredevil. Mark Waid":



Cytat:
W runie Waida pojawiają się w końcu poważniejsze tematy. Nie jest to jednak noir, ani nie typowe peleryniarstwo, a świetnie napisana obyczajówka. Scenarzysta w końcu odważył się zagrać na uczuciach swoich czytelników.

Cytat:
Waid rozbił bank i jeśli nie dostał za to wora nagród to kapituły zrzeszone przy amerykańskich nagrodach pobłądziły. Może i da się lepiej w superhero, ale dziś mało kto już tak dobrze potrafi ogrywać kalesoniarskie schematy i towarzyszące im problemy związane z ukryta tożsamością.


Do tego to jeden z najlepiej narysowanych mainstreamowych komiksów jakie czytałem w tym roku. Szczególnie w oko wpadła mi krecha Chrisa Samnee, który balansuje między realizmem a delikatnym cartoonem. A może ta kreskówkowość to efekt kolorystyki Javiera Rodruigeza?


:-D

"Daredevil. Mark Waid" #3
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-21, 07:22   

Krzysztof Ryszard Wojciechowski recenzuje komiks "Celestia":



Cytat:
„Celestia” to w gruncie rzeczy opowieść drogi, ale to zdecydowanie podróż intelektualna, oniryczna i odbywająca się prawdopodobnie w podświadomości twórcy, której elementy zostały przekute na tę całkiem grubą książeczkę. Można szukać tu zapewne schematów jungowskich, ale nie będę tego robił, bo jestem za głupi na takie analizy. Zostawię to mądrzejszym. Zaznaczę jednak, że dzieło Fiora nie jest ciężkim, przeintelektualizowanym komiksem. Czyta się to jak lekką fikcję, baśń, prostą opowieść ubraną w niesamowite malunki nawiązujące do dorobku impresjonistów. Dużą rolę odgrywa tu też światłocień, który podkreśla bryły i budynki – miejskie krajobrazy będące bardzo ważną częścią tej opowieści.


Nie wiem jednak, dlaczego Fior zdecydował się na tego typu opowieść i zagadką pozostaje dla mnie, po co chciał ją wpisać w ramy post-apo. Nie ma on wszak czytelników wśród odbiorców takich historii, bo jego komiks adresowany jest do ludzi z inną wrażliwością. Modlący się do puplpowego bożka będą zawiedzeni tą opowieścią, bo brak tu przemocy, zombi i wybuchów. Boje się również, że może zadziała to w obie strony i odstraszy to od jego komiksu ludzi szukających artystycznych doznań. Ja łykam komiksy bez względu na tematykę (nie ważne o czym – ważne, że dobry), ale dla wielu osób może to być przeszkodą.


:)

"Celestia"
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-08-31, 05:03   

Jakub Gryzowski recenzuje "Zmarszczki":



Cytat:
Paco Roka snuje swoją opowieść w sposób niezwykle subtelny, czasem pełen humoru, lecz nie unikając elementów tragicznych. Forma komiksowa umożliwia spojrzenie na starość poprzez jej - nie dosłowne - lecz symbolicznej przedstawienie. Kosztem drastycznych szczegółów, które musiałyby dojść do głosu w filmie, odsłania się to, co jest najsilniej zarysowane. Tym czymś jest żarliwe pragnienie życia wbrew wszelkim przeciwnościom, życia nie tylko dla siebie, ale także dla kogoś bliskiego, a bliski to niekoniecznie krewny, który nie ma czasu odwiedzić swojego dziadka, lecz ten, który w danym momencie jest obok.

Hiszpański artysta przyzwyczaił nas do swojego sposobu narracji, w której akcja składa się z szeregu celnie spuentowanych epizodów oraz onirycznych retrospekcji. Język komiksowy Roki jest prosty, lecz niezwykle sugestywny. Gdy nasz bohater ma problemy z pamięcią, widzimy to w subiektywnych kadrach point-of-view, w których z wolna zacierają się rysy twarzy innych ludzi i pozostaje sam tylko kontur postaci. Na samej okładce komiksu widzimy Emilio, któremu z czubka głowy wylatują stare pożółkłe fotografie niczym jesienne liście gnane podmuchami wiatru. Tego typu zabiegi w filmie mogłyby wydać się efekciarskie, w Zmarszczkach wypadają przekonująco.


:idea:

"Zmarszczki"
Poprzednie dwa teksty
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
Ostatnio zmieniony przez jacek 2023-09-20, 00:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-06, 03:44   

Rafał Piernikowski recenzuje album "JSA. Złota Era":



Cytat:
No w cholerę ambitny grunt sobie Robinson położył pod kolejną historię o gościach w rajtuzach, nie ma co. Czytelnik praktycznie od razu dostaje po gębie poważnymi obietnicami rozpraw na tematy głęboko personalne, jak odnajdywanie nowego celu w życiu, radzenie sobie z poważnym uzależnieniem i efekty załamania nerwowego. Równolegle padają pytania o znacznie bardziej globalnym zasięgu. Jak peleryniarze powinni zareagować na powstanie bomby atomowej? Jak mają poradzić sobie z bezradnością, której doświadczyli podczas wojny? Jak oddany syn narodu opowiadającego się za wolnością stał się faszystą, czemu ta przemiana jest tak naturalna i czy intensyfikacja antykomunistycznych działań prewencyjnych na początku lat 50. była usprawiedliwiona? Na ostatnie odpowiem wam od razu, no kurde niestety częściowo tak, Stany Zjednoczone najwyraźniej faktycznie wtedy zjadała od środka rozległa siatka rosyjskich szpiegów, ale z komiksu się raczej tego nie dowiecie.


Robinson bowiem robi w „JSA. Złota Era” wiele rzeczy doskonale, ale równie wiele elementów historii koncertowo zawala. Rozwinięcia większości doniosłych wątków się nie doczekacie, na budujące posępny klimat liźnięcie dramatu można liczyć w najlepszym wypadku. Głębia ekstremizacji wybitnych jednostek wpada na zakręcie klimaksu do rowu przeznaczonego dla totalnych sztamp komiksów z czasów bliskich II WŚ i to jest pewnie zabieg zamierzony, ale powagę fabuły rozgniata tak mocno, że prawie parsknąłem lekko zażenowanym śmiechem. Całkowicie słyszalnie parsknąłem już za to, gdy plany szumowin wyszły na jaw, a właściwie przez to, jak dokładnie to się stało. Jazda po linii najmniejszego oporu to w tym przypadku kolosalne niedopowiedzenie.

Cytat:
Rysunki Paula Smitha nie kłócą się z taką interpretacją, raczej nie szczypią w siatkówkę pod względem technicznym i nigdy nie motywują do zarzucenia artyście chałturnictwa. Z drugiej strony ani mnie taki styl grzeje, ani ziębi. Osobne ilustracje utrzymane w oklepanym, nieco wzniosłym rodzaju realizmu ubarwiają jedynie te nieliczne momenty, w których rysownik umiejętnie pozwala sobie na eksperymentowanie kompozycją kadrów. Smith kapitalnie za to radzi sobie z mimiką, a wizualną wartość całości podbijają kolory autorstwa Richarda Ory. Paletę tego typu określam zwykle mianem peerelowskiej plasteliny, bo to takie tonacje smutkiem bijące nawet przy rewii barw, ale kolorysta operuje nimi bardzo zręcznie. Serio, otwórzcie sobie ten album na przypadkowej stronie kilka razy i zobaczcie, jak gość trzyma się trzech/czterech dominujących kolorów (z których zwykle dwa są intensywniejsze), jak od tej reguły odbiega, by zaznaczyć konkretną scenę i jak tę różnorodność ogranicza, gdy pewne wydarzenia trzeba zamknąć w mocniejszym nawiasie.


:)

"JSA. Złota Era"
Trzy poprzednie opinie
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-07, 05:56   

Rafał Piernikowski recenzuje "Moon Knight":



Cytat:
Markowi Spectorowi się powodzi, względnie. Jakimś cudem udało mu się, w świecie wypełnionym bohaterami o kompletnie porąbanych genezach, przekonać kogoś, że jego historia zasługuje na ekranizację. Kręci więc sobie serial, na brak hajsu nie narzeka i działa znowu na terenie Los Angeles jako samotny mściciel. Teoretycznie samotny, bo z marszu praktycznie wplątuję się w przerastającą go intrygę związaną z truchłem Ultrona i ambitnymi planami Hrabiego Nefarii – potężnego złola, co ciosy z Thorem nawet wymieniał. Bez pomocy Avengers się nie obejdzie, ale czy Moon Knight będzie potrafił współpracować z bandą raczej nieprzyzwyczajoną do jego zaburzeń?

Cytat:
Po pierwsze, spokojnie frajdę z czytania zburzą wam tu inne bzdury, a po drugie, Bendis sam absolutnie nie kryje się z tym twistem fabularnym. Widać, że był ze swojej kreacji ogromnie zadowolony i chciał czym prędzej odkryć karty albo jedynie nie miał koncepcji na rozwój narracji otoczonej woalem subtelnej tajemnicy, pewnie i jedno, i drugie jest prawdą.


Odetnę się jednak trochę od ogólnie przyjętej narracji fanowskiej i przyznam, że sama idea nie jest zła, jest wręcz kapitalna. To jej wykonanie leży i kwiczy boleśnie ubite pośpiechem scenarzysty oraz bolesnymi ciosami złych decyzji. Te trzy postaci perfekcyjnie obrazują różne oblicza Moon Knighta, jego heroiczne aspiracje i słabości, z jakimi musi się mierzyć.

Cytat:
Oczywiście atmosferę szlak by trafił, gdyby nie Alex Maleev. Poza okładkami szata graficzna prezentuje nieco niższy poziom od roboty tego samego duetu autorskiego w perfekcyjnym „Daredevil. Nieustraszony!”, nie mogę na to nie zwrócić uwagi. Jednak nawet szkodliwe uwagi w scenariuszu – bo wątpię, by Maleev sam z siebie tam gęsto powtarzał kadry – nie mogły zdusić tak potężnego fachu w łapie. Zwykle lubię bardziej pewną i wyraźną krechę, ale u tego artysty poszarpane linie oraz plamy czerni o węglowo organicznej fakturze biją dynamiką, również jak każe mu się rysować nudne sceny. Facet podnosi rangę tego komiksu nawet jeśli przy okazji się trochę marnuje.

Cytat:
„Moon Knight” Bendisa doprowadził mnie dosłownie na granicę tolerancji. Bywają komiksy dobre, złe i średnie, ale rzadko kiedy trafi się nam potworek tak wypchany skrajnymi cechami. Za każdym razem, gdy miałem pochwalić jakiś zabieg, scenariusz robił zwrot o 180 stopni i skakał na banię w odmęty kretynizmu. Jak chciałem tom z niesmakiem odłożyć, zwykle coś potrafiło utrzymać moją uwagę na chwilkę dłużej, zaintrygować, obiecać poprawę, rozbawić czasem nawet. Gdyby nie rysunki Alexa Maleeva pewnie bym jednak nie wytrzymał do końca, ogromną rolę też musiała odgrywać tutaj moja osobista sympatia do postaci Moon Knighta. Jeśli taką recenzję pisze osoba, która ma Spectora wydziabanego na łapie, to sami sobie oszacujcie, na ile warto ryzykować kontakt z tą serią.


:mrgreen:

"Moon Knight"
Vide poprzednio wczoraj
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
Ostatnio zmieniony przez jacek 2023-10-17, 04:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-07, 10:55   

Rafał Piernikowski recenzuje noszący tytuł "Skok w światło" pierwszy tom komiksu "Nightwing":



Cytat:
Okazuje się, że „Nightwing” Toma Taylora ściągnął na siebie ogromną uwagę, to przytłaczająco popularna seria, z czym wiąże się multum skrajnych opinii, często z ust ludzi o durnych oczekiwaniach względem teoretycznie ulubionego bohatera. Tylko przypadkiem wychodzi, że tego ulubionego bohatera właściwie nie lubią od 20 lat, bo autorzy nie kwapią się do obrazowania ich nocnych fantazji w skali 1:1. Wolę nie ulegać takim wpływom, wam też nie polecam.

Może po prostu napiszę raz, dla odmiany, recenzję względnie krótką i pozbawioną pretensjonalnych analiz. „Skok w światło” to idealny materiał na taki tekst, bo po dziesiątkach superbohaterskich średniaków wreszcie trafił mi się albumik serwujący trykotowe akrobacje ekstremalnie zadowalającej jakości bez szczególnego brnięcia w te zasrane dekonstrukcje, subwersje i metakomentarze, no ile można. Tom Taylor napisał prostą, ale inteligentną historię o nierealnie porządnym gościu, który robi fikołki, tłucze złoli i przy okazji stara się w logiczny sposób faktycznie pomóc potrzebującym. Dorzucił do tego świetne relacje między bohaterami, intrygujący twist fabularny i dziesiątki smaczków dla uważnych czytelników. Wszystko w ramach scenariusza płynącego przyjemnie dzięki najlepszym dialogom, jakie czytałem w tym gatunku od bardzo dawna.

Cytat:
Właściwie to jest jeszcze jedna rzecz, na którą bym trochę popsioczył – śledzenie kreski Bruno Redondo jest tak ekstremalnie przyjemne, że gdy pod koniec na szkice wbijają na chwilę Rick Leonardi, Neil Edwards i Geraldo Borges, różnica jest porażająca. Nawet nie chodzi tu o jakiś spadek jakości, trudno kogokolwiek tu oskarżać o zawalenie szaty graficznej, ale Redondo jest takim perfekcjonistą gładziutkiego konturowania, że nie da się do jego stylu narracji nie przyzwyczaić. „Skok w światło” pod jego przewodnictwem artystycznym może służyć za wzór skutecznej sekwencyjności, w którym proste, doskonale ułożone kadry przeplatają się z nieprzesadnie częstymi nośnikami wizualnej rozmaitości w postaci kompozycyjnych eksperymentów. Najwyraźniej pozornie banalne, semi-realistyczne superhero potrafi zachwycić, gdy proste elementy składowe złożone są z głową, z sercem i w akompaniamencie utalentowanego kolorysty. W tej ostatniej roli Adriano Lucas, gość o bogatej bibliografii, na którego będę teraz zwracał większą uwagę.


:-D

"Nightwing" tom pierwszy "Skok w światło"
Czytaj ostatnio wczoraj
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-08, 10:18   

Krzysztof Ryszard Wojciechowski recenzuje tom pięty serii "Armada":



Cytat:
Warto zauważyć, że sama tytułowa Armada, jest zbiorowiskiem przedstawicieli różnych planet, rzecz odnosi się więc sprytnie do naszej multikulturalnej rzeczywistości. Przy czym to komiks stworzony przez autorów o lewicowej wrażliwości. Porównania do Valeriana nie są więc bezpodstawne. W rezultacie to nie głupia pulpa SF dla młodszego czytelnika, ale strzelam, że i wąchale od Thorgala powinny znaleźć tu coś dla siebie. Jeśli jednak nie lubisz frankofońskich czytadeł to prawdopodobnie odbijesz się od tej pozycji, bo posiada ona wszelkie zalety jak i wady tego typu publikacji.


Graficznie jest bardzo poprawnie. Krecha jest realistyczna, a autor rysunków ma już wyrobiony, nieco kreskówkowy styl. Świetnie radzi sobie przy okazji z ciśnięciem różnych, iście gwiezdno-wojennych ras, które zamieszkują uniwersum Armady. To samo z pojazdami. Doskonale rysuje też sceny akcji. Nie udaje mu się uniknąć pewnej dawki kiczu, ale w tej serii styl jaki prezentuje zdecydowanie zgadza się z programem i nie ma tu fałszywej nuty.


:-D

"Armada" tom piąty
Vide ostatnio przedwczoraj
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-21, 11:02   

Jakub Gryzowski recenzuje album „Jedyne wyjście”:



Cytat:
Przy komiksowych adaptacjach literackich, podobnie jak w adaptacjach na potrzeby filmu, pojawia się przynajmniej jeden poważny problem. Ogrom treści literackiej nie jest w stanie zmieścić się w nawet kilkusetstronicowym komiksie ani w choćby sześciogodzinnym filmie. Rozwiązaniem jest uproszczenie, eliminacja pewnych wątków pobocznych, przepisanie akcji na nowo, tj. dostosowanie jej do charakteru innego medium z zachowaniem ducha oryginału (często praktykowane m.in. przez Wojciecha Jerzego Hasa w jego filmowych adaptacjach literatury).

Cytat:
Twórcom udało się uniknąć próby opowiedzenia wszystkiego o wszystkim – co zapewne wypadłoby chaotycznie i po łebkach – na rzecz spójnej i przejrzystej narracji według zasady „z ilości w jakość”.

Cytat:
Ucieszyło mnie, że w powieści graficznej nie pominięto nakreślenia tła akcji. Kraj lub świat rządzony jest przez „demoniczną” organizację: PZP (PZPR, PiS, Rząd Światowy?).

Cytat:
Przy obecnych próbach centralizacji władzy przez międzynarodowych globalistów – przy jednoczesnym kontrolowaniu każdej dziedziny życia i świadomości za pomocą nowoczesnej technologii, która doprowadza ludzi do „zbydlęcenia” – profetyzm Witkacego staje się aż nadto jaskrawy.

Cytat:
Uczestnikami orgii artystycznej w pracowni malarza jest jeszcze paru jegomości, wygłaszających – mniej lub bardziej składnie – najróżniejsze tezy, teorie i przekonania, podczas gdy Marceli spala się przed sztalugą, próbując odcisnąć na niej spuchnięte do czerwoności napięcie metafizycznej Dziwności Istnienia.

Cytat:
Teksty są integralnym elementem rysunku. Czarno-biały, intencjonalnie „płaski” rysunek współgra ze słowem. Ekspresja kreski ewoluuje wraz ze zmianą emocjonalnej temperatury padających kwestii. Dlatego też jedne rysunki wydają się nam wylizane, inne to zaledwie szkice, na szybko zrobione „bohomazy”, „wyrzygi bebechowe”. Realizm wykoleja się tutaj w abstrakcję, po czym podlega kolejnym deformacjom dyktowanym uniesieniami bohaterów.




„Jedyne wyjście”
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-09-27, 04:38   

Krzysztof Ryszard Wojciechowski dzieli się uwagami po zapoznaniu się z albumem "Marvel Zombies":



Cytat:
Koncept jest pozornie prosty. W świecie Marvela pojawia się wirus, który przemienia bohaterów w żywe trupy. Jednak to nie walka z plagą staje się kanwą tej opowieści. Kirkman poprowadził fabułę tak, jakby pisał antywestern z okrutną, chciwą „Dziką bandą” na pierwszym planie. Z postaci utożsamianych z herosami zrobił antybohaterów – krwiożercze potwory rozrywające ludzkość na strzępy. Czytelnik zmuszony jest przyglądać się ich poczynaniom i ostatecznie, chcąc nie chcąc, kibicować im. W przeciwieństwie do zombie znanych z filmów, zainfekowani superbohaterowie zachowali świadomość, jednak niepohamowany głód nie pozostawia im wyboru. Pociąg do ludzkiego mięsa jest tak wielki, że tylko nieliczni z nich są w stanie zadać sobie pytanie: jeść czy nie jeść? Najczęściej wybierają to pierwsze. Tym samym stają się bohaterami tragicznymi, w dodatku równie odrażającymi, co groteskowo zabawnymi.

Podkreślanie wagi warstwy plastycznej w komiksie może wydawać się truizmem, ale w tym przypadku faktycznie jest ona istotniejsza niż zazwyczaj, bo to na tej płaszczyźnie w pierwszej kolejności łączą się obie konwencje. Świetnym wprowadzeniem w meandry serii są już okładki zeszytów autorstwa Arthura Suydama. Pojawiające się na nich motywy to graficzne cytaty z najsłynniejszych frontów komiksów Marvela, które połączono z najróżniejszymi scenami konsumpcji i rozkładu żywych trupów. Okładki te idealnie ukazują zamysł serii i podkreślają, w jak gruby postmodernistyczny nawias ją wpisano.


:-D

"Marvel Zombies"
Pierwszy tekst
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-07, 04:05   

Rafał Piernikowski recenzuje tom czwarty cyklu „Venom”:



Cytat:
Tęskno mi tu było za kosmicznym horrorem, bo chwilowo najwyraźniej lovecraftowskich motywów zabrakło w magazynie. Mamy horror innego typu, grozę w tropikach z muskularnym złodupcem postawionym naprzeciw przeważającej sile drapieżnego kosmity. Zero oryginalności, całkiem zręcznie poprowadzona akcja, ale w porównaniu do poprzedzających ten tom wydarzeń jest biednie, może poza efektownym wejściem Dylana – syna Brocka, jeśli zdarzyło się wam zapomnieć. Dużo lepiej prezentuje się historia futurystyczna. To też z grubsza banał, dystopijna przyszłość, w której symbionty przejęły wszystkich poza drobniutkim ruchem oporu. Tu jest jednak przynajmniej różnorodnie, trafiają się zaskakujące, choć średnio istotne, twisty fabularne. Cates doskonale dobrał pięcioosobowy skład rebeliantów cisnących uparcie w konflikt przeciwko reszcie świata (tym razem dosłownie) i chciałbym o tej ekipie przeczytać jakiś spin-off, a nowy (choć ostatecznie stary) tajemniczy antagonista w partyzancko zmontowanej zbroi a’la War Machine dopisuje do ambarasu mile widziany dodatkowy wątek.


Są w tym wszystkim też większe plusy. Zwłaszcza w drugiej połowie tomu wracamy do drążenia skomplikowanej relacji między Brockiem i jego synem. Młody też dostaje okazję na pokazanie charakteru, potencjału i naturalnych ludzkich odruchów w okolicznościach pomysłowo obnażających jego tęsknotę za normalną rodziną. Zbyt poważnej psychoanalizy tu nie ma, ale to i tak duża porcja niespodziewanej dojrzałości w trykociarskim scenariuszu.

Cytat:
Podobnie rozmywa się graficznie, choć w sumie na jakość nie można ogólnie narzekać. Miałem wcześniej do obu panów pewne drobne zastrzeżenia, ale bardzo mi tu brakuje większego udziału skrajnie ekstremalnych ilustracji Ryana Stegmana i Ibana Coello. To ponowie wina przejściowości zawartych tu zeszytów, bo w czasie ich powstawania obaj rysownicy byli pewnie już zajęci pracą nad Królem w Czerni, więc podziałali tylko epizodycznie. Poza nimi za większość grafiki w czwartym tomie odpowiadają Mark Bagley i Juan Gedeon. Jak Bagleya nie lubię, przynajmniej w bardziej nowomodnym wydaniu jego stylu, tak dawno nie zaprezentował tak porządnego poziomu. Osobiście jednak preferuję komiksiarstwo w stylu prezentowanym przez Gedeona. Mam jednocześnie świadomość, że jego wybory artystyczne nie muszą każdemu odpowiadać.


;)

„Venom” tom czwarty
Recenzja od „Paradoksu. Portalu fantastycznego”
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-11, 02:47   

Rafał Piernikowski recenzuje tom drugi cyklu „Jack z Baśni”:



Cytat:
W ramach scenariusza Jack własnymi słowami wręcz stara się nas przekonać o swojej istotności i jawnie okazuje irytację, gdy narracja skupia się na innych postaciach. Nie czerpałem więc radości z czytania ani dzięki protagoniście, ani pomimo jego irytującej obecności. Robiłem to wbrew jemu, na złość jego bucowskiej mości i zdałem sobie sprawę, że takie podejście było całkowicie wykonalne również w ramach części pierwszej. Dopiero teraz zauważyłem, jak błyskotliwie napisany jest ten komiks, choć może „łebsko” byłoby tu lepszym określeniem, bo w ogólnym rozrachunku to wciąż spora dawka zwyczajnie głupkowatej rozrywki.

Nie tylko fun jednak tutaj punktuje, bo i na powagę znalazło się sporo miejsca. Dużą część tomu zajmuje wciąż pełne przekąsu, ale dużo mniej śmieszkowe spojrzenie w burzliwą przeszłość złotowłosego dupka, a konkretniej jego starcie z Bigbym. Czy to problem, że spin-off sięga jakościowych wyżyn dopiero przy kontekstowym połączeniu z bohaterem serii głównej? Niekoniecznie, bo i w szerszym zakresie fabularnym wreszcie czeka nas tu poważniejsze wpisanie w lore świata przedstawionego.


;)

„Jack z Baśni” tom drugi
Vide po raz pierwszy wczoraj
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-14, 06:32   

Rafał Piernikowski recenzuje zatytułowany „Rzeź maksymalna” tom ósmy cyklu „Amazing Spider-Man Epic Collection”:



Cytat:
Zgadzam się, zamartwianie się o męża kicającego po wieżowcach w obcisłych gatkach jest uzasadnione, Carnage sprawę tylko pogarsza. Nie wydaje mi się jednak, by zdrowe było dokładanie garści szantaży emocjonalnych i fochów do licznych zmartwień herosa zmagającego się z maniakiem, który zabija kilkadziesiąt osób dziennie. Widać, że scenarzyści wcisnęli to tylko w celu podkręcenia ciśnienia w narracji i nadania historii wyraźnych klamr emocjonalnych, bo gdy przychodzi co do czego, partnerka nagle przestaje mieć problem z działalnością Pajęczaka.


Takich absurdów i naciągnięć jest tu od groma. Klasycznie dla superhero z tamtych lat rzeczy dzieją się, bo plan tego wymaga, naturalny tok wydarzeń i logika mają znikome znaczenie. W gąszczu wciąż jeszcze niewyplenionej z tego gatunku zbędnej ekspozycji podejmowane są nieustannie złe decyzje. Motywem przewodnim są dywagacje o istotności moralnych granic w działalności mścicieli, Spider-Man nieustannie targany jest wątpliwościami, zastanawia się, czy masakra na tak ogromną skalę usprawiedliwia skrajnie brutalne rozwiązania. Niby fajnie, ale jego miotanie się między różnymi wnioskami irytuje niezmiernie.

Cytat:
Oczywiście bardzo istotne jest też gilgotanie nostalgii. Podejrzewam, że albumy z serii „Epic Collection” głównie targetowane są do ludzi w moim wieku (lub jeszcze bardziej siwych), którym stare zeszytówki TM-Semic już się niestety rozpadają. Uspokajam więc, częściowo, w ramach tego wydania dostajemy dokładnie to samo, co widzieliśmy w kioskach w roku 1995 z bonusem w postaci crossovera z Punisherem i Sabretoothem, kolory zostały jedynie odświeżone (bez wprowadzania zmian i bez widocznych artefaktów graficznych!), no i tłumaczenie jest inne, lepsze moim zdaniem. W środku artystów oczywiście od cholery. Mark Bagley, któremu wtedy jeszcze wszystko wychodziło pięknie, zwłaszcza symbionty. Sal Buscema ze swoim mocniej powykrzywianym stylistycznie talentem do kreślenia kapitalnych większych kompozycji przy jednoczesnym kaleczeniu mniejszych kadrów. Zaskakująco nowoczesny i kreatywy Tom Lyle oraz kilku innych, w zakresie peleryniarstwa lat 90. to jedne z lepszych rysunków i stęsknieni za oldskulem nie będą mieli powodów do narzekań. Dla mnie wizualnie to był bardzo miły powrót do dzieciństwa.


:-D

„Amazing Spider-Man Epic Collection” tom ósmy „Rzeź maksymalna”
To nasze czwarte spotkanie z tym tomem
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-16, 05:52   

Rafał Piernikowski recenzuje album „Batman/Spawn”:



Cytat:
Fabuła? Jaka fabuła? Trzy osobne, wydane w różnych latach historie, na kartach których Spawn napierdziela się z Batmanem z powodu okoliczności wyciągniętych mniej lub bardziej z tyłka, a potem przestają bo powstrzymanie jakiegoś większego zła jest bardziej naglące od kłócenia się o to, kto ma bardziej traumatyczną przeszłość i niepraktyczną pelerynę. Pierwszy scenariusz od Todda McFarlane, drugi od Douga Moencha, Chucka Dixona oraz Alana Granta, a trzeci od (heh) Franka Millera. Każdy z panów zdecydowanie daleko od szczytu formy.

Cytat:
Zacznijmy więc może od tego, co potencjalnie da się uznać za zaletę tego marnotrawstwa celulozy. Grubo ponad 100 stron materiałów dodatkowych, nasza okazja na wgląd za kulisy powstawania komiksu, który mógłby nie powstać. Jest to jednak coś, co chciałbym widzieć w każdym większym wydaniu zbiorczym i po usunięciu z tego tomu faktycznej treści ten bonus sam w sobie byłby wart uwagi, bo ani nie ma w nim męczącego substytutu fabuły, a i najbrzydsze rysunki wyglądają całkiem nieźle w postaci szkiców. Poza tym odrobinkę wartości przy dobrych chęciach da się porządną koparką ekshumować z samych historii.

Cytat:
Chyba właśnie wypociny Franka Millera były bowiem gwoździem do trumny tego zbioru. Wcześniej byłem znudzony, lekko zażenowany, ironicznie rozbawiony momentami. Todd McFarlane napisał krawędziowy scenariusz ze strzępkami wydarzeń sklejonymi nieudolnie za pomocą komicznie patetycznego narratora, w którym żadna z postaci będących główną atrakcją tego albumu nie zachowuje się w sposób dla siebie typowy a samo ich spotkanie wynika z niepotrzebnie przekombinowanej intrygi. Odpowiedzialna za środkowy fragment trójka autorów doszła do jakiegoś względnie sensownego porozumienia, jeśli można za taki uznać opowieść o demonie psującym elektryczność w Gotham w celu uformowania świetlistego pentagramu na mapie miasta. Frank Miller za to, ło panie, Frank Miller poza wspomnianą już samoświadomością wykroczył poza jakiekolwiek granice reinterpretacji postaci, robiąc z Batmana absolutnie nieśmieszną parodię nawet w porównaniu do własnego „The Dark Knight Returns”. To nie przemyślany śmiech, to boleśnie długo uciągnięty, prymitywny rechot z własnego żartu opowiadanego od wielu lat w coraz bardziej zdegradowanej formie.

Cytat:
Pewnie myślicie, że przynajmniej popatrzeć na coś tu można, oczy nacieszyć jakimiś pięknie ilustrowanymi wygibasami dwójki koksów w czarnych getrach, pozachwycać się spontanicznie tworzącymi się splotami peleryn o kontrastowych kolorach. No trochę takich chwil jest, ale zatrzymajcie czapki na łepetynach. Wiele mówi chyba, że najlepiej wypada w całokształcie Greg Capullo w swoim typowym, trykociarskim wydaniu. Dynamicznie, szczegółowo, technicznie doskonale, przerośnięte płaty czołowe, znacie jego kreskę. Najbardziej staroszkolny wizualnie fragment ilustrowany przez Klausa Jansona może z pewnością spodobać się tym z was, którzy nowomodne superhero uważają za kute na jedno kopyto. Jego strony z daleka zachwycają elaboratnym układem, ale po bliższym przyjrzeniu się większość rysunków wygląda jak pośpieszne wrysy ze strefy autografów na mało znanym konwencie. Kiepsko? Ja tam takie grafiki uwielbiam, tylko uprzedzam. Franka Millera wspomógł rysunkami Todd McFarlane i jest to ewidentnie jego rozpoznawalny, bałaganiarski styl. Nie widziałem jednak dawno gorszych rysunków w jego wykonaniu, od jego roboty przy Spider-Manie dzieli to przepaść, od oryginalnej serii ze Spawnem chyba trochę niedbalstwa. Trochę chyba wczuł się w scenariusz Millera kpiący z czytelników.


:mrgreen:

„Batman/Spawn”
Patrzcie wczoraj i wcześniej
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
jacek 
Znikopis


Pomógł: 7 razy
Wiek: 58
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 17304
Wysłany: 2023-10-24, 02:13   

Krzysztof Ryszard Wojciechowski analizuje album „Monica”:



Cytat:
To ciekawe, że prawdopodobnie jest to obraz współczesnych Amerykanów i takie a nie inne nastroje muszą panować w tamtym społeczeństwie, bo nie wierzę w przypadkową zbieżność tematyki obu komiksów. Targetem dzieła Clowesa są więc wszyscy zainteresowani kierunkiem, w którym podąża współczesna powieść graficzna i tego, co ten nurt mówi o dzisiejszych czasach. Autor jest wszak jednym z jego najważniejszych przedstawicieli i „Monica”, mimo iż może nie jest najlepszym jego komiksem, to brawurowo łączy cechy jego najciekawszych dzieł z „Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza” na czele.


Graficznie również nie jest to moim zdaniem najlepszy Clowes. Niemniej widziałem, że czytelnicy są zachwyceni, więc to tylko moje zdanie. Pełen kolor nadał dziełu Amerykanina swoistej klasycznej komiksowości, może się więc podobać nie tylko zwolennikom obyczajowej powieści graficznej, która najczęściej objawia się w oszczędnej czerni i bieli. Narracja jest już jednak typowa dla tego modnego nurtu: gęsta i literacka. Komiks ten jednak stylizowany jest na swoisty pamiętnik głównej bohaterki, więc to uzasadniony wybór artystyczny.


:-D

„Monica”
Tekst od Michała
_________________
"Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta" - Napoleon Bonaparte.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group