Strona Główna Fahrenheit 451
rozmowy o książkach, muzyce, filmie i... wszystkim innym

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Fantasy czy Science Fiction?
Autor Wiadomość
Kipol 
Nieśmiałek

Wiek: 84
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 26
Skąd: Mała Sycylia
Wysłany: 2007-07-25, 13:11   

Wobec tego zacznij od "Kroniki Jakuba Wędrowycza"A.Pilipiuka...ulubionej książki moich dzieci(to nie żart-sam ją czytam z przyjemnościa i zaznaczam,że czytanie dzieciom następuje dopiero po rodzicielskiej korekcie)
_________________
Chcesz znać historię?Nie korzystaj z angielskojęzycznych źródeł...
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-07-25, 13:23   

Kipol napisał/a:
Wobec tego zacznij od "Kroniki Jakuba Wędrowycza"A.Pilipiuka

Czytałem całą serię książek o Wędrowyczu i bardzo mi się podobały :) Idealny przerywnik w czytaniu "cięższych" rzeczy. Pilipiuk to akurat wyjątek od tego wszystkiego co pisałem o polskich, nowych autorach.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Kipol 
Nieśmiałek

Wiek: 84
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 26
Skąd: Mała Sycylia
Wysłany: 2007-07-25, 13:27   

A widzisz...Teraz Achaja,saga o Mordimerze Medderdinie i w sumie przeczytasz co najlepsze...
Powiem uczciwie,że nie byłem przekonany do polskich autorów gdyby nie....Mordimer Medderdin...Tylko cztery tomy("Młot na czarownice" jest pierwszy autor Jacek Piekara).
Sapkowskiego bowiem przeczytałem dawno i stoją sobie wielokrotnie przeczytane książeczki(zszywacz niektórym by się przydał)
_________________
Chcesz znać historię?Nie korzystaj z angielskojęzycznych źródeł...
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-07-25, 13:36   

Kipol napisał/a:
A widzisz...Teraz Achaja,saga o Mordimerze Medderdinie i w sumie przeczytasz co najlepsze...

Teraz parę książek Philipa Rotha, "Cryptonomicon" Neala Stephensona, "Tęcza grawitacji" Pynchona, jakaś książka Stephena Baxtera... Polska fantastyka musi poczekać ;)
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Kipol 
Nieśmiałek

Wiek: 84
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 26
Skąd: Mała Sycylia
Wysłany: 2007-07-25, 15:43   

To fantasy polska niestety...ale skoro tak ładnie podałeś Autorów i książki to rozejrzę sie za nimi...
_________________
Chcesz znać historię?Nie korzystaj z angielskojęzycznych źródeł...
 
 
Kamila 
Dziejopis


Pomogła: 6 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 3959
Wysłany: 2007-07-25, 21:24   

Z polskiego fantasy to czytałam tylko Sapkowskiego no i kilka części o Wedrowyczu... jakkolwiek jedno i drugie mi się podobało (ASa czytałam jeszcze w gimnazjum pod lawką) to jakoś do polskich twórców mnie nie ciągnie.... z literatury obcej no to Tolkien (podstawa), książki Marion Zimmer Bradley, Andre Norton, U. Le Guin... ale jakoś tak ostatnio fantasy straciło dla mnie swój urok...światy czarodziejow i magii bardziej wciągały mnie jak bylam młodsza, czego mialam dowod, np czytając ostatnio 3 pierwsze tomy "Ziemiomorza" ... podobało mi się, ale nie aż tak bardzo...
Przerzuciłam się troszkę na sf, kompletuję mały zbiorek książek P.K. Dicka, mam zamiar zmierzyć się z książkami Gibsona, Lema, coś więcej Stephensona , może ruszyć kolejne części Diuny w końcu... ale na pewno pójdę jakoś w tym kierunku
_________________

 
 
Kipol 
Nieśmiałek

Wiek: 84
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 26
Skąd: Mała Sycylia
Wysłany: 2007-07-25, 21:28   

Diunę?Wobec tego trzeba koniecznie dodać dwie części których akcja dzieje się przed tytułową "Diuną"...Tj. "Ród Harkonnenów" i "Ród Atrydów"...
_________________
Chcesz znać historię?Nie korzystaj z angielskojęzycznych źródeł...
 
 
Strzelec 
Wierszokleta
Nikolai


Wiek: 42
Dołączyła: 21 Sie 2007
Posty: 553
Skąd: Kraków
Wysłany: 2007-09-04, 17:10   

Ja czytuję wyłącznie książki science fiction, ale to jeszcze pod kilkoma warunkami:
- musi być jakiś stały bohater, w którego będę mogła się dobrze wczuć
- wiadomo, ciekawa fabuła (ma ona przeważać nad opisami), czyli np. jakieś wojenki
- występowanie obcych cywilizacji - najważniejszy warunek :!: :!: :!:

Przykładami mogą być:
- "Wojna z Rullami" A. E. van Vogt :-D
- "Tajni agenci czasu" A. Norton :-D :-D :-D
Nie przepadam za powieściami o robotach.

I w ogóle nie czytuję fantasy!!!


Nieszczęście, taka fajna ranga mi uciekła :placze:
_________________
Czyż nie wiedział, że nieostrożnym słowem można zabić jak wystrzeloną nieopatrznie kulą, że kłamstwo może potoczyć się jak lawina w górach, miażdżąc niewinnego człowieka?
Maria Kann "Góra Czterech Wiatrów"
 
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2007-09-05, 16:03   

Co do wojenek to proponuję Webera. Co do cywilizacji to co ostatnio czytam Chalker a i inne się też znajdą :)
 
 
Hadrianka 
Znikopis


Pomogła: 18 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 07 Wrz 2006
Posty: 7364
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-09-13, 11:55   

Z polskiej fantastyki polecam "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza :uklon:
_________________
Silva hevsum
 
 
 
Reinhard 
Grafoman


Wiek: 36
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 53
Skąd: Óć
Wysłany: 2007-09-16, 09:10   

Ja zupełnie nie mam ulubionego typu w tej dziedzinie. Po prostu mam swoje nastroje, raz tęsknię za światem Battletecha, ciężkiego Warhamcowo-gotyckiego S-F, innym razem za jakimś żeliwnym, brudnym i twardym fantasy. Reguła jest jedna... żadnej tandety.
>Modele Final Fantasy i generalnie Japońskie pojęcie światów fantasy odpada - no wiecie, piękni czternastolatkowie biegający z mieczami wielkości bloku mieszkalnego, którzy to skaczą nad setkami adwersarzy odcinając ich głowy w kilku ruchach... Tak samo i patetyczna paplanina nasycona sokiem z lamerstwa, kisielem z kiczu, oraz przecierem z banałów. - Cokolwiek czytam, pragnę by twór był rzetelnie ulepiony z wiarygodnej materii... I nie znoszę, gdy autor bierze się za coś na czym się nie zna (chyba, że sprawa dotyczy parodii i komedii) - mam tu na myśli kulejącą batalistykę, politykę i fizykę. :bicz:
Przykład tandety, to jak mówiłem Final Fantasy - zero myślenia, mnóstwo efektów. Obowiązkowo opadające aniele pióra, gdziekolwiek się da(to kolejna zmora, której nie znoszę "aniołki" - takie Dody, Mandaryny, Tokyo Hotele i Blogi 27 literatury.) Dodajmy do tego, że gł. bohater to zawsze emo, i jak pisałem wcześniej... zawsze ma miecz większy od pałacu kultury, macha nim, jakby był zrobiony z dykty, choć sam ma rączki wątłe niczym genitalia Wietnamczyka. Jest synem jakiegoś półboga, wcieleniem pradawnego demona, lub eksperymentem mającym na celu stworzenie super-żołnierza... Oczywiście obraca pół świata w nicość pstryknięciem palców, obowiązkowo wygrywa i broni dobra oraz miłości... Wgdzieś nawet widziałem filmik, jak jeden taki spadał z wysokości kilku kilometrów, na desce widnboardowej i strzelał do dziesiątków bojowych śmigłowców z rewolwera, lawirując między setkami wirników z mistrzowską precyzją... Rzygać chcę od samego myślenia o tym potwornym schemacie.

W zachodniej fantastyce to taki Terry Goodkind. U niego zawsze patetyzmy biją w oczy niczym światłość wiekuista odbita od biżuterii Snoop Doga... kiedy tylko słyszę o czymś takim jak „Pani Śmierci”, czy jak to było w Dragonlance... „Królowa Ciemności”... Wybaczcie, ale...
Cholera, już dostaje drgawek.
Muszę zobaczyć jakiś film o strzelających do siebie raperach, albo o nazistowskich zbrodniach bo nie wyrobię...
No dobrze... Do czego zmierzam... Dla mnie walutą jest wiarygodność – im więcej realizmu (w postępowaniu, myśleniu, zasadach rządzących światem - tym lepiej) rozumiem przez to, że nie lubię, gdy ktoś przedstawia mi (dajmy na to...) jakiegoś potężnego czarnoksiężnika, generała, czy inną wysoko postawioną osobę, wmawia jaki to nie jest inteligentny człowiek, jaka to elita okraszona superlatywami, a w pierwszej lepszej konfrontacji z rzeczywistością (zazwyczaj z racji braku wiedzy autora, czy z winy jakiejś pro-emocjonalnej konwencji) dana postać okazuje się naiwnym kretynem, podejmującym/cą absurdalne decyzje – najpierw działa, potem myśli... Nie każdy czytelnik jest idiotą, a nie każdy autor – mędrcem. O ile ktoś chce się w ten sposób nabierać i opijać tanim efekciarstwem, to jego/jej sprawa... Mi zdecydowanie nie wystarczy margarynowy-substytut prawdziwego masła.
Niezależnie co to jest, czy Fantasy, czy S-F od klasyków pokroju Heinleia i Van Vogta(Seria Imperium Isher), po nowostki jak uniwersum Battletecha, oraz Warhammera 40k, mogę kąsnąć wszystko. Bez różnicy kto jest głównym bohaterem... Czy jest jeden, czy może nie ma w ogóle głównego bohatera, a jest mnóstwo pobocznych... Niezależnie jakie poglądy wyznają osoby żyjące w danych światach, których historie poznajemy, czy jakiej są płci, koloru skóry... Nie ważne... Ważne jest zaś, by wszystko pozostało wiarygodne, by było logiczne, rozumne, choćby i miało opowiadać na przestrzeni sześciuset stron o tym jak koleś pilotuje frachtowiec z nawozem lecący z jednej planety na drugą, bez żadnych ciekawych wydarzeń, lub jak pewien drwal w świecie fantasy wstaje rano, je śniadanie, idzie „za krzak”, potem do roboty, następnie siada przy ognisku z kolegami, rozmawiają, piją... Ale! Póki wszyscy zachowują się naturalnie, to aż przyjemność o takich (hipotetycznie nudnych) sprawach czytać. Dlaczego? Bowiem w morzu obecnej tandety-nadzwyczajościowej, gdzie wszystko musi być udziwnione jak plan pięcioletni, takie właśnie „zwyczajność” i „codzienność” są oryginalne!
Mój wymóg? Hmmm cóż... To z pewnością kategoryczny brak lamerów. Jeśli znajdzie się choć jeden lamer, to WON z powiastką, nie chcę jej czytać...
Cóż to taki lamer? – W slangu graczy, zwykło się tak nazywać ludzi idących na łatwiznę, którzy biorą sobie(szczególnie w MMORPG) najsilniejszą klasę – taka, która jest rozregulowana, i która nie wymaga umiejętności do bycia dobrym graczem. (I koszenia każdego stwora byle atakiem.)
Lamer w literaturze to taki bohater, który wszystko ma „z góry”, któremu autor dał taką moc do niszczenia światów... Wiecie co? Co to za przyjemność czytać o „przygodach” kogoś takiego, co nic się wysilać nie musi by osiągnąć sukces? Ja wolę mieć do czynienia ze zwykłym, szarym „gościem’, który wrzucony w wir wydarzeń potrafi(tylko i wyłącznie dzięki sprytowi, umiejętnościom, inteligencji) osiągnąć to samo, a może nawet więcej. I właśnie patrzenie na tą drogę do wielkości... na tą ambicję, wkład i trud, w moich oczach czyni bohatera - dobrym... No cóż, na pewno lepszym niż lamer...
Standardowy przykład lamera: Nicci, Kahlan(by Terry Goodkind), 85% postaci z serii Dragon Ball, Supermen(I do tego ten spandex...), Parris Hilton, Wszyscy bohaterowie serii Final Fantasy, Crest of The Stars i babka z warkoczem, Power Rangers, wujek Włodek...
Dodatkowo... Nie trawię aniołków... Po prostu mam uraz od łażenia po blogach z opowiadaniami, gdzie co drugi twór albo Hrry Potter i [tu wstaw jakąś bzdurę], albo opowiadanie pewnej rozckliwionej nastolatki o upadłych anielicach, okraszone mnóstwem kiczowatej grafiki w stylu mangowym, ale bez żadnej konwencji, ładu, czy w ogóle sensu...
Szlag mnie trafia na samą myśl...
Aniołków nie zdzierżę... Ale wiem, że ad mortam defecatam będę się z nimi użerał... :zagniewany:
_________________
Szanuj siódme przykazanie...
...nie bądź socjalistą.

Numer Cztery
 
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-09-16, 11:28   

No dobra. W większości się zgadzam, ale nie łapię o co chodzi z tym "Final Fantasy". Albo mam rację i nie było żadnych KSIĄŻEK sygnowanych FF, albo jestem, jak to ładnie określiłeś lamerem. Były mangi...

Do czego zmierzam. "Final Fantasy" cenię za stronę wizualną (piszę teraz o anime). Sensu w tych opowiastkach jest tyle co kot napłakał, ale jeśli ktoś interesuje się animacją to musi go to wcisnąć w fotel. Dobre sci-fi to też malowanie scenerii, a nie tylko charakterów. Tu FF (cały czas piszę o anime) jest wysoko. Mangi były delikatnie mówiąc kiepskie.

Swoje podejście do literatury fantastycznej okraszasz przykładem negatywnym "Final Fantasy", więc mam jedno pytanko. W jakiej książce fantasy, lub sci-fi spotkałeś się z światem FF? Chodzi mi o aniołki i fruwających z 3-metrowymi mieczami kolesi, chodzi mi o ten styl i tę rzeczywistość. Naprawdę jestem ciekawy, bo jeśli jest coś takiego to z chętnie poczytam.

No chyba, że nie pisałeś o literaturze, a FF użyłeś tylko jako przykładu. Tego nie wiem.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Reinhard 
Grafoman


Wiek: 36
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 53
Skąd: Óć
Wysłany: 2007-09-16, 11:49   

FF użyłem jako przykładu, tylko i wyłącznie żeby zobrazować "model" - z resztą książki o FF nie ma... No bo się nie da czegoś takiego opisać, tak, żeby nie zubożyć, co z resztą jest wiadome.
A jeśli chodzi o formę zapisaną, jeśli szukasz jakiś opowiadań w tę modłę, to rozejrzyj się po prostu po sieci. W goglach zobacz sobie blog+opowiadanie... gwarantuję ci, że co drugie pisane przez faceta, jest czymś na tą modłę.
Ale jak powiedziałem, wspominałem jedynie przykład.

Cytat:
Dobre sci-fi to też malowanie scenerii, a nie tylko charakterów.

Zgadzam się, ale jeżeli w pięknej scenerii mam ciekające stada idiotów, to uważam to za scenerie zmarnowaną...
Dokładnie to samo sądzę o Children of Advent.
Wielki potencjał - naprawdę, ale wszystko zmarnowane wiadomo czym. Walka Clouda z tym bad-guyem, albo scena w której cały team podrzuca go w górę wieży... wybacz, ale gdy widzę coś takiego, to niezależnie, jak w fotel nie wgniata strona wizualna, wyłączam film, lub uważam go za zmarnowany... Co z tego, że zrobili film ładny, skoro nie zadbali o stronę merytoryczną? To jak upiec ciasto z krowiego łajna i ładnie okryć bitą śmietaną.

Doprawdy jeśli chodzi o grafikę co w fotel wgniata, to jest kilka lepszych (od strony czysto wizualnej) niż FF i Children of Advent (a w ogóle ten tytuł to też charakterystyczna wszelkich japońskich tworów... Żeby coś błahego upstrzyć i upiększyć dodają jakieś "głodne hasła") w każdym razie zobacz na kunszt i szczegółowość z jakim Blizzard wykonuje swoje animacje, albo Black Hole Games. Wybacz, ale wolę obejrzeć tysiąc razy Intro do Starcraft II, lub do Warhammer: Mark of Chaos, niż raz Children of Advent
_________________
Szanuj siódme przykazanie...
...nie bądź socjalistą.

Numer Cztery
 
 
 
batou 
Moderator


Pomógł: 55 razy
Wiek: 41
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 11315
Skąd: Tai chi
Wysłany: 2007-09-16, 12:04   

Reinhard napisał/a:
książki o FF nie ma

No właśnie nie ma i stąd moje pytanie...
Reinhard napisał/a:
A jeśli chodzi o formę zapisaną, jeśli szukasz jakiś opowiadań w tę modłę, to rozejrzyj się po prostu po sieci. W goglach zobacz sobie blog+opowiadanie...

Zupełnie mnie to nie kręci. Tzn. grzebanie po necie za taką twórczością. Mam co czytać i wiem, że to co leży u mnie na półce nieprzeczytane jest dobre. W necie... bez komentarza.
Reinhard napisał/a:
gdy widzę coś takiego, to niezależnie, jak w fotel nie wgniata strona wizualna, wyłączam film, lub uważam go za zmarnowany...

Kwestia podejścia. Wiedziałem, czego się spodziewać i nie liczyłem na cuda oprócz wizualnych. Jeśli chcę obejrzeć genialne technicznie i merytorycznie anime to mam GITSa, do którego wracać mogę i milion razy.

Ps. Blizzard faktycznie robi najlepsze animacje w tej działce.

Rzuć proszę jeszcze kilka nazwisk pisarzy sci-fi i fantasy, których lubisz... Tak dla porównania.
_________________
"Bo poza tym, że gubisz włoski to jesteś całkiem ślicznym facetem."

 
 
Reinhard 
Grafoman


Wiek: 36
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 53
Skąd: Óć
Wysłany: 2007-09-16, 12:28   

Cytat:
W necie... bez komentarza.

Tak też mogę w skrócie opisać twórczość "nowego pokolenia" i powiem szczerze, że niepokoi mnie ta moda:
http://prisoner-of-time.blog.onet.pl/
Tylko zobacz ten adres, a zrozumiesz o czym pisałem. Po prostu wejdź... Nie mówię byś od razu czytał, po prostu rzuć okiem...

Cytat:
Kwestia podejścia. Wiedziałem, czego się spodziewać i nie liczyłem na cuda oprócz wizualnych. Jeśli chcę obejrzeć genialne technicznie i merytorycznie anime to mam GITSa, do którego wracać mogę i milion razy.

Tu się zgodzę, GITS bardzo mi podpasował pod tym względem.
Ale osobiście nie lubię się "rozszczepiać" w oglądaniu filmów. Jak mam film, to łykam go w całości i liczę, że każdy aspekt będzie dopracowany(w końcu fabuła, postacie, jakaś historia, o której film opowiada - to także składowe danego filmu)...

A z autorów, których obecnie czytam to: Robert Heinlei(za innowacje), Alfred Elton Van Vogt(seria Isher - właśnie za konstrukcje dosyć ciekawej alternatywy politycznej...) Dan Abnett(Za szorstkość, surowość klimatu i zmyślnie splecioną batalistykę), William Keith (Za wkład w uniwersum Battletecha i stworzenie zaawansowanej polityki futurystyczno-renesansowej+ogromne maszyny) M. Stackpole (Również za wkład w to samo uniwersum) I kilku innych, których nazwiska nie wiele wam powiedzą...
W każdym razie, nie to, że powyższych pozostawiam bez krytyki... Każdemu mogę coś zarzucić i jak pisałem wcześniej, nie każdy autor to mędrzec i nie każdy zna się na wszystkim. Każdemu można coś zarzucić... Ale tego chyba nie muszę tłumaczyć.
_________________
Szanuj siódme przykazanie...
...nie bądź socjalistą.

Numer Cztery
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Link do Shoutbox

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group