Jeśli chodzi o "Children of Advent" to... miejscami ten film był śmieszny (trójca emo bedgajów i łysy z włochatym), ładne to było i głupie niesamowicie. w przeciwieństwie do Reinharda nie wymagam absolutnego realizmu, mogę zgodzić się na pewne uproszczenia, zdecydowanie bardziej przedkładam nad realizm fabułę i jej wewnętrzną spójność. Jestem wstanie przyjąć, ze miecz wielkości F-16 nic nie waży, że podrzucenie faceta na wysokość 30 piętra jest możliwe, ale... z jakiej paki oni tymi mieczykami bez przerwy machają?! PO CO?!
A wracając do tematu: gorąco Polecam panią C.J.Cherryh zarówno jej dokonania w materii "fantasy" (bo to właściwe też jest s-f, jak się tak zastanowić) jak i s-f.
Pomógł: 2 razy Wiek: 35 Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 2817
Wysłany: 2007-09-16, 21:58
Reinhard swietnie ujales w swojej wypowiedzi bohaterow - lamerow. Sam Sapkowski dzieli fantastyke na dobra i zla. Zla to taka w ktorej bohater dostaje jakas tam moc i pozniej przezcala fabule macha-nia-na wszystkie-strony. A dobra to taka, w ktorej bohater po otrzymaniu mocy stara sie ja zrozumiec, musi nauczyc sie nia poslugiwac (vide Goodkind i jego Richard, Kahlan!), musi sie odnalezc w zyciu, na nowo poznac siebie, bo czasami ta jego moc wiecej szkod nartobi niz gdyby sie nia nie poslugiwal.
P.S. Ja to nie wiem co ty masz do Goodkinda, ale widze ze czytales. Owszem jak sie czyta ktorys tom z kolei to choery mozna dostac jak przez wiekszosc czasu sa retrospekcje wydarzen opisanych w poprzednich tomach.
_________________ Marzenia, które nigdy się nie spełniły… I nigdy się nie spełnią. Obraz powoli blednie lecz nie znika. Oczy powoli zaczynają dostrzegać świat. Ociężały umysł budzi się. Światełko w tunelu… Śmierć?
Pomógł: 2 razy Wiek: 35 Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 2817
Wysłany: 2007-09-16, 22:43
no ja tez jakos za nim specjalnie nie przepadam, ale przeczytalem tylko "Miecz przeznaczenia" i cos jeszcze czego nie pamietam, no i oczywiscie "Historia i fantastyka" - wywiad z Sapkowskim, bo mi do matury ustnej potrzebne bylo (po co ). No i tam bylo o tej dobrej i zlej fantastyce
_________________ Marzenia, które nigdy się nie spełniły… I nigdy się nie spełnią. Obraz powoli blednie lecz nie znika. Oczy powoli zaczynają dostrzegać świat. Ociężały umysł budzi się. Światełko w tunelu… Śmierć?
Tak Sałacie... Choć osobiście nie lubię bohaterów, w ogóle z "daną mocą", w przeciwieństwie do Sapkowskiego uważam, że problem zaczyna się właśnie od "Dania Mocy"...
I tu Goodkind świetnie to zobrazuje.
Jedna Postać - Richard - Ktoś kto wszystko musi ZDOBYĆ, on swą moc zdobywa sukcesywnie, rozwija.
Druga Postać - Kahlan - lamerka.
I nie zrozum mnie źle, ja Goodkinda lubię czytywać (co nie znaczy, że nie mam do niego krytyki)
Ja widzę problem w "początku" - czyli nadawaniu postaci czegoś z góry... Wolę gdy postać do mocy dochodzi sama... Choć z resztą wypowiedzi Sapkowskiego się zgadzam.
_________________ Szanuj siódme przykazanie...
...nie bądź socjalistą. Numer Cztery
Co do Richarda - owszem, w pierwszym tomie jest to postać, która faktycznie dowiaduje się różnych rzeczy, zdobywa wiedzę i umiejętności, ale potem... XD . W tomie trzecim ("bractwo czystej krwi") Richard jest już tak dopakowany pod każdym względem, ze można paść i się glanami nakryć. Zupełnie nie rozumiem dlaczego on nie rozwalił Jaganga pstryknięciem palców, tylko się bawił w politykę (bardzo fajne wątki, najfajniejsze)...
Generalnie lubię postacie cwane, bo palantów, którzy dostają ubermoc i pokonują kogoś, kto naprawdę się na starał, aby zdobyć swoją nietrawię. Ta jest. [poza tym oczywiście musi to być przystojny facet ] Bohaterek nie trawię, z jednym wyjątkiem: Scarlett O'Hara, ale ona to zupełnie inna historia.
Pomógł: 2 razy Wiek: 35 Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 2817
Wysłany: 2007-09-17, 13:49
dlaczego nie zabil jaganga?? przeczytaj dalsze tomy to bedziesz wiedziec generalnie im Richard jest dalej tym ma wiecej problemow, i to nie jest tak ze wszystko potrafi, nie jest wszechwiedzacy, ani tym bardziej "dopakowany"
_________________ Marzenia, które nigdy się nie spełniły… I nigdy się nie spełnią. Obraz powoli blednie lecz nie znika. Oczy powoli zaczynają dostrzegać świat. Ociężały umysł budzi się. Światełko w tunelu… Śmierć?
wybacz, ale te brednie o tym jakim to jest pierwszym od wieków ubermagiem...
Poza tym, przeczytam dalsze tomy, ale może w następne wakacje, bo mam e-booki, a to trochę niewygodnie. Poza tym: ten post powyżej nie był na serio Taka tylko uwaga o tym, co się pierwsze w oczy rzuca.
Pomógł: 2 razy Wiek: 35 Dołączył: 29 Sie 2006 Posty: 2817
Wysłany: 2007-09-17, 13:59
no wlasnie pierwszy od wiekow "ubermag", ktory zielonego pojecia nie ma jak uzyc swej mocy i nawet nie ma nikogo kto by go nauczyl wszystkich aspektow mocy (zalecialo Gwiezdnymi Wojnami?)
Ja juz pisalem co mnie denerwuje w tej sadze: retrospekcje poprzednich tomow, juz mnie powoli szlag trafia jak czytam te wszystkie przypomnienia
Sałacie, a zastanów się, o ile byłoby to smaczniejsze, gdyby Richard nie okazał się żadnym Ubermagiem, a wręcz przeciwnie:
Jakiś Mago El Gigante: Sorry stary, ale okazuje się, że pomyliliśmy się z przepowiedniami i niestety nie jesteś potężnym magiem i nigdy nie będziesz... Ale wiemy coś jeszcze... Emmm, za piętnaście lat umrzesz na raka.
Richard: ...
JMEG: Nom...
Richard: ...
JMEG: Oj... spoko, nie martw się... Jakoś to będzie... Chcesz fistaszka?
Richard: ... kurwa...
A gdyby się okazało, że w świecie wielkich magów, tysięcy hiper-potężnych czarodziejek, z których każda kolejna wygląda jak potencjalna tancerka w teledysku Snoop Doga, w świecie demonów, stworów, AVATARÓW ZNISZCZENIA, aniołów potępienia, legionów umarłych, dzikich hord barbarzyńców, pradawnych elfich czarnoksiężników itp. itd. całą intrygę, każdą grupę i wszystkich z osobna JEDEN koleś złapał za jaja i ścisnął! A okazuje się, że wcale nie był do niczego wybranym, żadne przeznaczenie nie miało tu znaczenia, a powiem więcej, prawdziwego wybranego trafił szlag, w czasie jakiegoś wypadku i ostatnią nadzieją ludzkości został taki lekko okrągławy, zramolały, szary, Random Zbyszek, który w życiu nie miał miecza w ręce, a jedyne co potrafi to wydzierać się na owce gdy ta wybiegnie za daleko od stada...
gdyby dano mi taką epicką opowieść, gdzie świat ratuje pastuch, którego jedyną rozrywką jest odganianie się od much i drapanie po zadku... Szczerze? Byłbym wniebowzięty samym pomysłem.
Hmmm, Hadrianno? Chyba mam pomysł na powieść.
A swoją drogą, jeśli już przy tym jesteśmy, Sałacie, to pozwól, że opowiem ci o jednym moim pomyśle, którym mam się zamiar zająć.
Wyobraź sobie scenę, w której "Wielki Zły Mistrz" (w skrócie WZM), wzywa Głównego Bohatera - naturalnie jakiegoś czempiona, młodego rycerza do którego wzdychają wszystkie pannice w okolicy, ale jest to człek ZŁY, uczestniczy w planach wielkiej ARMII ZŁA!
Ta armia zła, chce podbić świat(no bo co innego? ) I WZM mówi tak, oczywiście w wielkiej, mrocznej komnacie, w wielkim mrocznym zamczysku:
-Główny Bohaterze!
-Tak, panie? - Przystojniak klęka.
-Jak wiesz, nasza armia jest już prawie gotowa.
-Tak, panie.
-Ale musisz coś dla mnie zrobić. Jeśli nasza armia chce walczyć w zimie, potrzebuje...
-Tak, panie?
-Ciepłych ubrań... Okazuje się, że nie starczyło nam materiału, na uczycie ciepłych spodni....
-Słucham?
WZM podchodzi do młodego Rycerza Zagłady ( ) chwyta go za ramiona i podnosi.
-Pojedziesz z wozami i przywieziesz mi tu (wstaw cyfrę) metrów kwadratowych wełny na spodnie.
-Panie?
-No jazda, do roboty...
I mniej więcej fabuła choć klejona na samych patetyzmach opowiadałaby o tym jak młody, przystojny, rycerz ZŁA, jeździ przez krainy i kupuje materiał na gacie...
Żadnych wojen i tak dalej. Po prostu jedzie na koniu od miasta do miasta, z wozami i kupuje wełne, odsyła ją wozami i przy okazji przeżywa mnóstwo przygód.
_________________ Szanuj siódme przykazanie...
...nie bądź socjalistą. Numer Cztery
Mam prośbę. Mało czytam literatury SF (fantasy w żadnej postaci nie wchodzi w gre) a potrzebuję kupić dobrą książke tego gatunku. Książka dla fizyka (więc niech nie bedzie nie wiadomo jakich wybujałych teorii sprzecznych z ogólnie przyjętą konwencją ) który wiem że ceni autorów takich jak np.: F. Herbert, T. Zahn, C.J. Cherryh... Myślałam że może coś z P.K.Dick albo Asimov? ale jak mówie nie znam się na tej literaturze... może pomożecie?
_________________ Creation. That is why we are here.
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-06, 09:40
Jak dla fizyka to wspominany już przezemnie cykla Baxtera Xeelee
Co do Richarda - owszem, w pierwszym tomie jest to postać, która faktycznie dowiaduje się różnych rzeczy, zdobywa wiedzę i umiejętności, ale potem... XD . W tomie trzecim ("bractwo czystej krwi") Richard jest już tak dopakowany pod każdym względem, ze można paść i się glanami nakryć. Zupełnie nie rozumiem dlaczego on nie rozwalił Jaganga pstryknięciem palców, tylko się bawił w politykę (bardzo fajne wątki, najfajniejsze)...
Generalnie lubię postacie cwane, bo palantów, którzy dostają ubermoc i pokonują kogoś, kto naprawdę się na starał, aby zdobyć swoją nietrawię. Ta jest. [poza tym oczywiście musi to być przystojny facet ] Bohaterek nie trawię, z jednym wyjątkiem: Scarlett O'Hara, ale ona to zupełnie inna historia.
Chyba nie powiem co o tym myślę...a może jednak kilka słów-doprawdy powinny być na miejscu.Nasz kochany pan Jordan jest bardzo biednym człowiekiem.Tak osądziłem po dobrnięciu do któregoś tam tomu(9 chyba)Pisarz mający pomysł tworzy coś dobrego; następnie musi żyć i rozmienia ten pomysł na drobne.Tak stało się w przypadku całego cyklu "Koło Czasu" ,ale ponieważ nie jestem wielbicielem tajemniczego i tkliwego Richarda bardziej zabolało mnie podobne postępowanie w "Uczcie dla wron"(nie będę wymieniał autora.Ci co czytali będą dyskutować,ci co nie mieli możliwości zetknąć się z tym pisarzem powinni sięgnąć po jego pierwsze arcydzieło).Powiedzialbym,że tomiki dwa, ktore nam sprezentowano jakiś czas temu są doskonałym przykładem komercjalizacji i męki twórczej grona autorów.Tak to nie pomyłka.Sądzę w ten sposób,bo różnica w stylach występujących w tej części sagi jest znaczna i na takie rozwiązanie wskazuje.Zresztą jest to praktykowane w USA,gdzie młodzi, zdolni pisarze piszą, a ktoś daje nazwisko temu dziełu.Jednak tym razem była to pomyłka.Powiem bardzo dosadnie-w poprzednich tomach wszystko było dobrze poukładane i stopniowo odkrywane.W Uczcie jest mglisto, ciemno i widać jeszcze jedną rzecz-te książeczki to przerywnik przed wlaściwym tematem sagi.Dlatego rozdrabnianie powinno zostawić się rolnikom którzy używają do tego recznego rozstrząsacza nawozu.Autorowi pragnącemu zaciekawić czytelnika, takie naciąganie nas na wydatki po prostu nie przystoi.
I dlatego za takie nabieranie nas panom Jordanowi i RR(...) dziękujemy serdecznie.
_________________ Chcesz znać historię?Nie korzystaj z angielskojęzycznych źródeł...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach