Dawno kotzur recki nie pisał to z wprawy pewnie wyszedł. No ale co do tej pozycji to myślę, że dobre bo ruskie. Oczywiście jak ktoś z czytaczy nie trawi space opery lub military SF, oraz nie lubi wulgaryzmów (Tłumaczył to Eugeniusz Dębski i czy to tłumaczenie jest wierne oryginałowi to nie wiem bo w cyrylicy nie widziałem) to niech sobie odpuści.
No to o czym ta kniga w 2 tomach?
Czasy jakieś 3 lub 4 wieki po naszych. Matuszka Ziemia założyła kolonie na Marsie i Wenus i zaliczyła wojenki religijne z wykorzystaniem dostępnego uzbrojenia. Czyli ludzisków zostało niewiele, większość stolic została zamieniona w parkingi świecące nocą - i to długą bo zima postatomowa nastała. Ale człeka trudniej zabić niż karalucha i zdolności biosfery do regeneracji też są duże, czyli jakoś to się zaczeło stabilizować.
Tak tylko zamiast państw co by nie było powtórki z rozrywki wymyślono kapitalizm ludowy. Czyli rządy korporacji przemysłowych, a w zasadzie nimi rządzących - no niby pod zarządem akcjonariuszy czyli reszty Ziemian, ale ....
Kto ma pieniążki ten ma władzę, a co by mieć pieniążki trzeba mieć zaplecze surowcowe. No i doszło do 2 wojenek z kolonistami na Marsie, którzy chcieli się rządzić po swojemu. Do tego zaczęli się po Słonecznym pałętać obcy... (i tu zawód bo się sprawa nie wyjasniła)
Ale chyba dość streszczenia,i kto chce to przeczyta.
wedlug mojego spaczonego fantastyką gustu to warto. No bo i opisy tych bitew kosmicznych, dialogi chyba autorstwa Dębskiego? No i pewne odniesienia psychologiczne, na temat wierności obowiązku honory i zobowiązań.
Reasumując fajna lekturka (dla tych co cuś takiego lubią)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach